Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Komentarze i pytania

Smoleńsk. Ostateczne zacieranie śladów! Na miejscu brzozy będzie samochodowy salon

Niezależni eksperci w Polsce analizują uszkodzenia i lokalizację "pancernej brzozy", a w Smoleńsku tamtejsze służby zniszczyły drzewo, w które rzekomo miał uderzyć TU-154M. W miejscu gdzie stało budowany jest właśnie samochodowy salon - ustalili dziennikarze Polskiego Radia.

Według rządowej wersji do katastrofy smoleńskiej doszło, bo 10 kwietnia 2010 r. samolot uderzył skrzydłem w brzozę rosnącą w pobliżu lotniska. Niezależni eksperci od samego początku poddawali w wątpliwości wiarygodność tej informacji. Przełom nastąpił w poniedziałek, gdy prof. Chris Cieszewski, po analizie satelitarnych zdjęć, ustalił, że drzewo było złamane kilka dni przed tragedią.

Teraz okazuje się, że kolejne badania miejsca gdzie rosła brzoza będzie niemożliwe, bo powstaje tam samochodowy komis. Służby ze Smoleńska właśnie cały teren zniwelowały.

Trzeba to nazwać po imieniu - mamy do czynienia z kolejnym zacieraniem śladów katastrofy smoleńskiej!!! Tym razem ostatecznym.

za:niezalezna.pl/47526-ostateczne-zacieranie-sladow-na-miejscu-brzozy-bedzie-samochodowy-salon

***

Został im tylko Deresz

„Wyborcza” rechocze, pisze o parówkach (gotowanych) i puszkach (po red bullu) jako „dowodach” zamachu w Smoleńsku. Jej autorzy, a za nimi pracownicy TVN24 czy Polsat News, nie ustają w wysiłkach, by wydrwić lub skompromitować ustalenia konferencji smoleńskiej. Nic dziwnego. Przedstawione ustalenia nie tylko wprowadzają nowy obraz okoliczności katastrofy, ale zupełnie rozbijają rządową, prorosyjską narrację. Obóz rządowy i utrzymywane przezeń media nie mają wyjścia – to kwestia, która będzie decydować o ich przyszłości. W wypadku przedstawicieli władzy – ich odpowiedzialności karnej. W wypadku propagandzistów – upadku wiarygodności. To ostatnie dzieje się zresztą już od dawna na naszych oczach – odpływ widzów z TVNu i czytelników z „GW” jest wymownym dowodem, że proces ten się rozpoczął. Próby dyskredytowania ustaleń konferencji smoleńskiej są więc już rozpaczliwe. Próbuje się angażować rodziny osób, które zginęły. Kompromitacja propagandy kublikowo-laskowej jest jednak tej miary, że nikt przyzwoity nie chce w niej brać udziału. Został im tylko Paweł Deresz, zarejestrowany w PRLu jako współpracownik SB i wywiadu wojskowego. Ale na kim w końcu postkomuna ma się oprzeć?

Joanna Lichocka

za:niezalezna.pl/47515-zostal-im-tylko-deresz

***

Mętna perspektywa



Paweł Deresz wzywa w liście do marszałek Sejmu Ewy Kopacz do wstrzymania działań zespołu parlamentarnego zajmującego się katastrofą smoleńską, kierowanego przez Antoniego Macierewicza.

Twierdzi przy tym, że działalność zespołu sprawia mu ból i cierpienie jako osobie najbliższej jednej z ofiar katastrofy. Zespół, jego zdaniem, „nie usiłuje dochodzić do prawdy, lecz zbija, oszukując społeczeństwo, kapitał polityczny na śmierci 96 osób”. Używa bardzo mocnych słów: cynizm, szaleństwo, farsa, podła gra.

Oczywiście Paweł Deresz ma prawo do własnej opinii na temat zespołu Macierewicza, jak każdy obywatel. Status wdowca po osobie, która zginęła w katastrofie, daje moralne prawo do używania zdecydowanych słów. Nie bez winy jest też sam zespół parlamentarny, który często zbyt łatwo prezentuje pewne teorie czy hipotezy jako rozstrzygające argumenty w dyskusji z oficjalną wersją przebiegu katastrofy. Zamiast poddać niekiedy bardzo ciekawe i obiecujące spostrzeżenia dalszym szczegółowym badaniom, łatwo ulega pokusie umieszczenia ich w kontekście mało realnych, ale spektakularnych założeń, co prowadzi do utraty metodologicznej spójności całego procesu wyjaśniania przyczyn katastrofy.

Przypomnijmy, że Paweł Deresz startował w ostatnich wyborach do Senatu z ramienia SLD, lecz bez powodzenia. Nie jest człowiekiem neutralnym. Jako peerelowski dziennikarz zajmujący się tematyką zagraniczną dał się poznać jako lojalny wyznawca, obrońca i kolporter sowieckiej polityki. W archiwum IPN znajdują się ślady jego współpracy z SB i wywiadem wojskowym. Myślę także, że wczorajszym listem opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” Deresz wychodzi z roli „rodziny ofiary” do funkcji czysto politycznej, czemu niewątpliwie sprzyja też dobór adresata i forum upublicznienia treści. Niepodważalne jest prawo najbliższych do decydowania o sprawach pochówku, kultywowania pamięci o osobie zmarłej i ochrony jej spuścizny. Jednak wypełnianie tej roli, jeśli łączy się z działalnością publiczną, też może być publicznie oceniane.

Jolanta Szymanek-Deresz była politykiem lewicy. Nie podzielałem większości jej poglądów, ale nie zapamiętałem jej jako osoby nieuczciwie atakującej oponentów, zacietrzewionej czy agresywnej.

Nie wszyscy bliscy ofiar katastrofy angażują się w sprawy badania jej przyczyn. Ale ci niezainteresowani po prostu milczą i układają sobie życie, jak mogą, po stracie bliskiej osoby. Dotyczy to też osób z politycznego kręgu Pawła Deresza, on jednak postępuje inaczej. Czy sam nie zbija w ten sposób kapitału politycznego?


Piotr Falkowski


za:www.naszdziennik.pl/wp/57714,metna-perspektywa.html

***

Mam prawo do prawdy


Z Ewą Błasik, żoną gen. Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych, który zginął w katastrofie smoleńskiej, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Jak Pani ocenia apel Pawła Deresza do Ewy Kopacz o zablokowanie prac parlamentarnego zespołu smoleńskiego?

– Pan Deresz może sobie apelować, do kogo chce, ma do tego pełne prawo, ale wypowiada się, jak rozumiem, w swoim imieniu. Natomiast rodziny lotników, a szczególnie moja rodzina, odrzuca oba raporty pseudoekspertów z MAK i komisji Millera. Apel pana Deresza nie jest przede wszystkim skierowany do właściwej osoby, gdyż czas dany pani marszałek Kopacz na rzetelne wypełnienie obowiązków służbowych już minął. To był czas zaraz po katastrofie, wtedy kiedy mogła wpływać na dochodzenie do prawdy i patrzeć na ręce Rosjanom. Miała wtedy możliwość wpłynięcia na to, by nie narażano później rodzin na niewyobrażalne i ogromnie trudne przeżycia związane z zamianami ciał ich bliskich w trumnach. Pani marszałek wolała jednak zapewniać nas o wspaniałej współpracy między obydwoma państwami. Stąd ten apel jest bez znaczenia, bo według mnie jest to czysta gra polityczna.

Może Deresz powinien apelować do marszałek Kopacz o rezygnację ze stanowiska wtedy, kiedy wyszły na jaw jej kłamstwa o przekopaniu ziemi na jeden metr czy o udziale polskich lekarzy w sekcjach?


– Dokładnie. To niegodne, żeby pani marszałek po tym, jak wprowadzała w błąd rodziny i całą Polskę, nadal piastowała tak wysokie stanowisko. Absolutnie nie zgadzam się na zamykanie nam ust, kneblowanie dojścia do prawdy o katastrofie. W sytuacji, kiedy nie możemy liczyć na władze polskie i nie mamy od nich wsparcia, do prawdy musimy dochodzić swoimi drogami. Od początku tej katastrofy widzimy ogromne przerażenie rządzących, kiedy drąży się temat Smoleńska. Dowodem na to jest chociażby fakt, gdy w 2010 r. w bazie NATO w Ramstein prosiłam o pomoc, mój upubliczniony apel spotkał się z ogromnym zaniepokojeniem w Ministerstwie Obrony Narodowej. Widać wywołał on strach wśród rządzących, bo oni absolutnie nie byli i nie są zainteresowani pomocą NATO, choć przecież w Smoleńsku zginęło całe nasze polskie dowództwo. To coś niebywałego, by w wolnej Polsce państwo nie upomniało się o swoich poległych żołnierzy i nie dbało o ich rodziny.

Prokurator generalny Andrzej Seremet przyznał wczoraj, że strona polska nie dostała do tej pory materiałów dotyczących rosyjskich kontrolerów. Ale mimo tego śledztwo może zostać zamknięte.


– To coś niebywałego. Dobrze pamiętam, gdy spadł w Polsce białoruski Su-27, wtedy na pełnych prawach dochodzono do prawdy i wszystko odbywało się w sposób cywilizowany, z poszanowaniem obydwu stron. Natomiast śledztwo smoleńskie prowadzone jest w prymitywny sposób, obrażający polski mundur, polskich lotników. Bardzo współczuję żonie śp. majora Protasiuka, bo wiem, co ona musi czuć, kiedy przez tyle lat znieważa się i obraża jej męża, a on był przecież bardzo dobrym pilotem, niezwykle odpowiedzialnym i rozsądnym. Oczywiście polski premier na wszystko się zgadza, przejeżdżając wcześniej bez refleksji obok pomnika poległych w tej katastrofie w Dowództwie Sił Powietrznych i rozgrywając w najlepsze mecze tenisowe. To szczyt hipokryzji. Jestem zażenowana tym, kto tą Polską rządzi. Niech pan Deresz i inni nie przeszkadzają nam w dochodzeniu do prawdy, bo ci, którzy zginęli, na nią zasługują. Naszym obowiązkiem jest wszystko do końca wyjaśnić. Podobne apele nie robią już na mnie wrażenia, bo komisja Millera badała tylko to, do czego strona rosyjska ją dopuściła, co im pokazała. Oni jedynie powielili raport MAK, dlatego im zupełnie nie ufam.

Sądzi Pani, że wzmożono krytykę prac zespołu Antoniego Macierewicza, bo chce się coś ukryć?

– Tak. Im bardziej ich krytykują, tym dobitniej widać, że jest tu coś na rzeczy. To nie rozmowa pana premiera Jarosława Kaczyńskiego z poległym bratem jest tu istotna. Kluczem do rozwiązania tej zagadki jest utajniona rozmowa premiera Tuska z premierem Putinem. Mam wrażenie, że polski premier obiecał Putinowi, że wszystko weźmie na siebie, że to polska strona za wszystko będzie obwiniona. Z mojej obserwacji wynika, że w raportach MAK i Millera nie chodziło o wyjaśnienie przyczyn, tylko o zatarcie śladów.

Dziękuję za rozmowę.

Piotr Czartoryski-Sziler

za:www.naszdziennik.pl/polska-kraj/57730,mam-prawo-do-prawdy.html

***

Rechot zdrajców

Co stanie się w Polsce, gdy – jak w 1794 r. – wyciekną nazwiska rosyjskiej agentury razem z pokwitowaniami? Tej, której jak wiadomo, po 45 latach władzy z sowieckiego nadania, nie ma? A już najbardziej nie ma jej w mediach. Prawdziwy cud – pół wieku robienia przez media PRL-u prosowieckiej propagandy i ani jednego agenta!

Że brak dziennikarskich śledztw w sprawie katastrofy smoleńskiej oraz robienie na okładkach tygodników świrów z tych, którzy usiłują dojść prawdy, budzi u niektórych inne podejrzenia? Że chwyty tej kampanii robią wrażenie skopiowanych zagrywek rosyjskich służb? Opozycyjny kandydat Kasparow zaczyna być denerwujący, to wpuszczamy mu w czasie konferencji latającego, zdalnie sterowanego penisa. Gawiedź ma rechotać, prawie jak z tego, że Putin dzwonił do Biniendy. Jak silne muszą być uzależnienia szefów polskich mediów, że godzą się współtworzyć tę samą kampanię, w której rosyjski „bloger” zamieszcza w internecie nagie zdjęcia ciał ofiar katastrofy? Oni wiedzą, że historia oceni ich tak samo jak tych, którzy głosili kłamstwo katyńskie. Że nie będą nazywani żadną „liberalną” czy jakąkolwiek inną stroną sporu, a po imieniu – zdrajcami. Oni to wiedzą, ale mają inne priorytety.

Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl/47381-rechot-zdrajcow

Copyright © 2017. All Rights Reserved.