Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Komentarze i pytania

Decydujące starcie

Zmagania o odkrycie rzeczywistego przebiegu katastrofy smoleńskiej trwają już ponad 3,5 roku. Związane z tą walką wydarzenia z ostatnich tygodni układają się w niepokojąco logiczną całość – mamy do czynienia z profesjonalną operacją polityczno-propagandową, która ma podważyć kompetencje i unieważnić wyniki pracy niezależnych naukowców badających katastrofę.

Celem bezpośrednim tych działań było zapewne niedopuszczenie do świadomości społecznej potencjalnie przełomowego odkrycia prof. Chrisa Cieszewskiego, które miało być ogłoszone podczas II konferencji smoleńskiej. Sygnałem do rozpoczęcia przygotowania artyleryjskiego przed konferencją był artykuł Agnieszki Kublik z „Gazety Wyborczej”, który powstał wspólnymi siłami Kublik i prokuratury wojskowej. Autorce udostępniono tajne zeznania ekspertów współpracujących z zespołem Antoniego Macierewicza.

Ofensywa emocji


„»Sklejałem modele samolotów«. »Widziałem wybuch w szopie«. »Latając samolotami, oglądam skrzydła«. Eksperci Macierewicza przedstawili w prokuraturze swe kompetencje” – tak zaczynała się osławiona „kublikacja”, ośmieszająca niezależnych naukowców.

Stanowiła ona jednak tylko punkt wyjścia zmasowanej ofensywy propagandowej, w której wzięły udział wszystkie media mainstreamu. Przez wiele dni z ekranów
TVN, Polsatu i TVP, z programów Tomasza Lisa i Moniki Olejnik, z łamów większości dzienników i tygodników, z największych portali internetowych i stacji radiowych płynął jednobrzmiący przekaz, którego zadaniem było wykształcenie w odbiorcach odruchowej reakcji niechęci wobec naukowców badających katastrofę. Przy czym warto podkreślić, że był to przekaz jedynie w minimalnym stopniu oparty na informacjach. Bazował przede wszystkim na rozbudzanych coraz bardziej – głównie przy użyciu takich narzędzi jak kpina i szyderstwo – emocjach.

Oczywiście media niezależne szybko zareagowały, demaskując nadużycia i manipulacje używane w tej kampanii przez stronę prorządową. Problem jednak polega na tym, że wszystkie one, i to razem wzięte, od telewizji Republika i TV Trwam począwszy poprzez Radio Maryja, a skończywszy na pismach, takich jak „Gazeta Polska” czy „wSieci”, docierają łącznie do nie więcej niż trzech milionów odbiorców. Znaczna większość, czyli pozostałe ponad 20 milionów dorosłych Polaków, otrzymuje informacje wyłącznie z mediów mętnego nurtu.

„Odpalenie” prof. Rońdy

Te infantylnie brzmiące cytaty, za pomocą których tak łatwo było wyśmiać niezależnych ekspertów, zostały wyjęte z zeznań m.in. prof. Jacka Rońdy. Tego samego, który tuż przed II konferencją smoleńską ogłosił, że skłamał i konfabulował, wypowiadając się kilka miesięcy wcześniej w TVP.

Ten nieoczekiwany coming out prof. Rońdy dał prorządowym mediom idealny wręcz materiał do kolejnej kampanii, podczas której użyto jego „blefu” w charakterze kija bejsbolowego przeciwko wszystkim ekspertom zespołu parlamentarnego, podważając ich kwalifikacje, prawdomówność i wiarygodność. Co więcej, moment jego wypowiedzi sprawił, że fala publikacji nią wywołanych dokładnie nałożyła się na samą II konferencję smoleńską. W tej sytuacji odkrycie prof. Cieszewskiego, że pancerna brzoza była złamana już przed katastrofą, rozbijające w pył raporty Anodiny i Millera, mogło być łatwo zakwestionowane i zdeprecjonowane jako „kolejny blef skompromitowanych pseudoekspertów”.

Taki właśnie ton przekazu dominował po konferencji, która zresztą de facto nie była niemal w ogóle w mainstreamie relacjonowana. Merytorycznych informacji na temat jej przebiegu w głównych mediach po prostu niemal nie było. Wystarczy powiedzieć, że w depeszy PAP, która miała być sprawozdaniem z konferencji, większość miejsca zajmowały krytyczne wobec niej wypowiedzi członków zespołu Macieja Laska, a nie informacje o ogłoszonych wynikach badań.

Zresztą depesza została opublikowana – niezgodnie z panującymi w agencji informacyjnej zasadami – dopiero pod koniec pierwszego dnia konferencji, i również dopiero wówczas w większości mediów prorządowych zaczęły się pojawiać pierwsze informacje na jej temat. Natomiast referat prof. Cieszewskiego, który w normalnych warunkach stanowiłby breaking news i pojawiłby się natychmiast na paskach w telewizji, z początku został przez mainstream całkowicie przemilczany. Zaczęto o nim mówić dopiero następnego dnia, łącząc go od razu z negatywnymi opiniami zespołu Laska, zarzucającymi prof. Cieszewskiemu pomylenie brzozy z workami na śmieci.

Szok profesora


Kampania mająca wyeliminować z publicznego dyskursu naukowców uczciwie badających katastrofę smoleńską trwa. Włączył się do niej nawet osobiście Donald Tusk, który oskarżył polityków PiS o „zrobienie ze sprawy smoleńskiej rzeczy strasznej” i zapowiedział wystąpienie na temat śledztwa smoleńskiego.

Anomalie medialnego systemu III RP powodują, że mainstream może w decydującej mierze kształtować opinię publiczną. Gdy zamiast konfrontacji argumentów mamy kpiny i szyderstwa, a wpajane milionom ludzi emocjonalne hasełka, takie jak „parówki” i „puszki”, zastępują fakty, możemy jednak mówić raczej o psychologicznym warunkowaniu odbiorców niż rzetelnym informowaniu.

Najlepiej widać to było podczas słynnej audycji Polsatu z udziałem prof. Cieszewskiego. Nieobeznany z życiem politycznym III RP profesor zareagował na agresywne, przypominające stylem Białoruś lub putinowską Rosję, ataki dziennikarza, jak człowiek z cywilizowanego kraju, który znalazł się w barbarzyńskim otoczeniu, gdzie łamane są elementarne normy i zasady przyjęte w demokracji. „Uważam – mówił – że kultura dyskusji jest bardzo niska. Przerywanie – bardzo częste, ubliżanie – bardzo częste, nie wysłuchuje się argumentów, napada się na ludzi i się ich szkaluje”. Niestety, dla większości Polaków te zachowania przestały już być szokujące.

Wolne media

Zwarty front propagandowy, którego elementem jest również Maciej Lasek i jego współpracownicy, zatrudnieni jak wiadomo w Kancelarii Premiera, do pewnego stopnia osiąga swój cel – duża część społeczeństwa jest rzeczywiście zdezorientowana w sprawie Smoleńska. Z aktualnego sondażu wynika, że aż 45 proc. Polaków nie jest w ogóle w stanie powiedzieć, czyje „wyjaśnienia dotyczące katastrofy smoleńskiej bardziej przekonują”. Natomiast 41 proc. badanych przyznaje, że przekonują ich raporty Millera i MAK, a zespołowi parlamentarnemu wierzy 14 proc. pytanych. Ta ostatnia grupa pokrywa się zapewne w dużej mierze z tymi trzema milionami Polaków, którzy mają dostęp do informacji z mediów niezależnych. To od ich rozwoju, od zwiększenia oglądalności telewizji Republika i wejścia na multipleks TV Trwam, od wzrostu zasięgu prasy i portali niezależnych, zależeć będzie ostateczny wynik walki o obecność prawdy o Smoleńsku w świadomości społecznej.

Artur Dmochowski

za:niezalezna.pl/47713-decydujace-starcie


***

Hipnotyzerzy


Nagonka na uczestników II konferencji naukowej poświęconej badaniu katastrofy smoleńskiej pokazuje po raz kolejny, że ani rząd z zespołem Laska, ani wspierające go media nie mają żadnej merytorycznej odpowiedzi na zgłaszane przez naukowców wątpliwości i wyniki badań.

Jedyna ich strategia wobec konkretów polega na tym, żeby w żadnym punkcie nie dyskutować o meritum, tylko w kółko powtarzać, że o katastrofie „przecież wszystko wiadomo”, a na naukowców, którzy twierdzą inaczej, kierować strumień złych emocji. Wykonuje to ciągle ta sama wąska grupa telewizyjnych moderatorów, dobranych i wyszkolonych pod kątem dyspozycyjności i specyficznej ekspresji telewizyjnej, pozwalającej hipnotyzować widzów przed ekranem. Dopóki w Polsce nie mamy wraku i czarnych skrzynek, nie możemy wiedzieć na pewno, co się stało. Kto „wie”, ten ślepo wierzy w wersję rosyjską. Hipnotyzerzy dają właśnie do zrozumienia szaremu telewidzowi, że tylko przyjęcie wersji rosyjskiej ochroni go przed postawieniem w jednym szeregu z tymi, na których codziennie wylewa się kubły pomyj. Jest to psychomanipulacja, która nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem polegającym na dociekaniu prawdy i przekazywaniu jej ludziom.

Andrzej Waśko

za:niezalezna.pl/47742-hipnotyzerzy

Copyright © 2017. All Rights Reserved.