KOD dziczeje

Ludzie związani z KOD-em, którzy pod Wawelem lżą Jarosława Kaczyńskiego w stylu budzącym zażenowanie nawet ludzi niechętnych obecnej władzy, albo ci, którzy przed Sejmem zachowują się jak nieprzytomni z nienawiści, nie mają najmniejszego prawa określać się mianem „światlejszych”. Przeciwnie: świetnie pokazują, do czego prowadzi liberalne elity zaskoczenie spowodowane utratą władzy i wpływów.

W poprzednim felietonie dla „Codziennej”, pisanym jeszcze przed weekendem, stwierdzałem, że około-KOD-owskiej opozycji pozostają obecnie już tylko próby utrzymania „społecznej nerwowości”. Nie było to jednak ścisłe określenie – większość społeczeństwa żadnej nerwowości nie wykazuje. Jest ona za to udziałem KOD-owskiej wierchuszki oraz ich – najczęściej wielkomiejskich – zwolenników. Oczywiście opozycyjne środki przekazu swoim przekazem wzmacniają sygnał, który wcale nie jest tak mocny. Metaforycznie rzecz ujmując: realny impuls jest zdecydowanie mizerniejszy niż jego wirtualny efekt. Szczególnie w mediach zagranicznych – choćby rosyjskich, które donosiły w ostatnich dniach, że w Polsce zaczęła się wojna domowa. Groteskowe? Owszem, ale szum informacyjny to potężne narzędzie współczesnych konfliktów.

Nienawiść w czystej postaci

Opozycyjne media oraz zwolennicy KOD-u na portalach społecznościowych przekonywali, że mamy w Polsce do czynienia z eskalacją przemocy w państwie policyjnym. Poszło o wydarzenia w Sejmie. Na ogół nie śledzę zbyt pilnie kolejnych KOD-owskich pikiet z histerią w tle: ile można patrzeć na Kijowskiego, Petru czy Schetynę. Tym razem jednak, ponieważ skala lamentów na policyjne państwo PiS-u wzniosła się o kilka tonów wyżej niż dotąd, zacząłem przeglądać materiały w internecie.

Wielkie było moje zdumienie, a po chwili narastające zbrzydzenie, gdy trafiłem na trzyczęściowy film na You­Tube zatytułowany „Walk of shame Krystyny Pawłowicz” (data publikacji 16 grudnia 2016 r.). Pokazuje on wyjście posłanki Pawłowicz z Sejmu w nocy z 16 na 17 grudnia. Kilkaset metrów idzie otoczona zgrają agresywnych zwolenników KOD-u, z których część raz po raz podchodzi bardzo blisko, robi jej zdjęcia, nagrywa. Przynajmniej jeden mężczyzna niemal w twarz wykrzykuje jej przeróżne hasła przez szczekaczkę: to ewidentnie przemocowe zachowanie budzi także zachwyt sporej części internetowych komentatorów, popierających „obrońców demokracji”. Tłum wciąż krzyczy. Posłankę asekuruje (tak to trzeba nazwać) kilka osób z policji – zachowują się bardzo profesjonalnie, nie tracą zimnej krwi, choć momentami także są zaczepiani przez nabuzowanych negatywnymi emocjami KOD-owców. Cała scena przypomina żywcem analizy zachowań rozwścieczonych ludzi z „Psychologii tłumu” Gustave’a Le Bona.

Państwo policyjne? Szczerze wątpię


Cała ta scena rozgrywa się w tym samym czasie, gdy w mediach opozycyjnych i społecznościowych KOD-owska opozycja rozpowszechnia przekaz, że mamy do czynienia z eskalacją przemocy ze strony policyjnego państwa PiS-u, że policja na usługach władzy zaraz przemocą spacyfikuje pokojowych demonstrantów itp., itd. Fikcja w mediach staje się „prawdą”. Do zwolenników KOD-u jakoś nie dociera prosty fakt, że w realiach państwa policyjnego do takiej sytuacji nie mogłoby dojść: to elementarna wiedza i najprostsza logika. Powiem więcej: KOD bardzo się starał w weekend zbudować własną martyrologię. Ale pechowo dla tego pomysłu, pan o nicku Maciek Wielki Siu, który równocześnie wrzeszczał i nagrywał, postanowił się pochwalić swoim materiałem przed szerszą publiką. I co widzimy? Że oto ten podobno zagrożony PiS-owską przemocą tłum świetnie się bawi, wrzeszcząc na posłankę. Przemoc służb porządkowych? Wolne żarty, przecież bez asysty policji skończyłoby się to przynajmniej poturbowaniem.

Na tym nie koniec. W Krakowie KOD-owski tłumek kilka dni temu usiłował nie wpuścić Jarosława Kaczyńskiego na Wawel. Z pomocą rzutnika wyświetlano na zamkowych murach przeróżne hasła, które budziły niesmak nawet wśród osób niechętnych obecnemu rządowi. Inwektywy w rodzaju „wariat”, aluzje seksualne jak z imprezy w melinie, szyderstwa i świetna zabawa z powodu cudzej żałoby – to wszystko w wykonaniu ludzi niekiedy z tytułami doktorów, osób, które uważają się za lepszą część społeczeństwa, którym nigdy nie przyjdzie do głowy, że w swoim zacietrzewieniu tracą przyzwoitość i wiarygodność. Notabene, na stronie internetowej np. Polsat News i Gazeta.pl nie znajdziemy najbardziej chamskich haseł wyświetlanych na wawelskim murze. Nie bardzo pasowałyby do przekazu o światłej i kulturalnej KOD-owskiej opozycji. Przy okazji: jeden z moich lewicowych znajomych stwierdził po fakcie z goryczą: „Myślałem, że żarty na poziomie »zimnego Lecha« mamy już na dobre za sobą, a oni wciąż w tym stylu”.

I jeszcze jeden komentarz, pióra Remigiusza Okraski, naczelnego „Nowego Obywatela” (jak już wspominałem, bardzo krytycznego wobec części decyzji obecnego rządu, z naciskiem na kwestie przyrodnicze): „Mówicie, że policyjna przemoc? Policyjna przemoc to była, gdy w roku 1990 Mazowiecki z Kuroniem wysłali transportery opancerzone na rolnicze protesty. Była wtedy, gdy demonstrujących górników bito i ciągano po sądach za »czynną napaść« na tych, którzy ich bili. Była wtedy, gdy do demonstrujących pracowników radomskiego Łucznika strzelano z broni gładkolufowej, a relacjonujący to dziennikarz stracił oko od takiego strzału. Była, gdy na Górze św. Anny na oczach biernej policji prywatna firma ochroniarska biła ekologów, a koparki rozwalały domy, na których dachach siedzieli protestujący. Była wtedy, gdy zastępy policji rozbijały kolejne rolnicze blokady 10 lat po tych pierwszych”.

Stara pycha obecnej opozycji


I dalej Okraska: „Policyjna przemoc była wtedy, gdy Mariana Zagórnego, starszego faceta ważącego z 60 kg, gliniarze rzucali jak worek i zamykali w więzieniach wielokrotnie, bo protestował przeciwko szwindlom na grube miliony. Była wtedy, gdy nas w styczniu, przy minus piętnastu, polewano z armatek wodnych i zamykano na 48 nie wiadomo za co, gdy protestowaliśmy w Krakowie przeciwko pełnemu hipokryzji »balowi charytatywnemu« sytych elit w połowie lat 90. Była, gdy policja rozbijała blokady eksmisji, gdy ludzie siedzieli w więzieniach i byli poniewierani za protesty społeczne, nachodzeni po domach, miejscach pracy czy szkołach, oskarżani o »znieważenie munduru« czy co tam jeszcze. W d… to miał TVN, w d… to miała Wyborcza, w d... to miały demokratyczne płaczki z sytych saloników, choć to była przemoc na serio. W demokratycznym państwie przemoc policyjna to zło, owszem, nie należy jej bronić i usprawiedliwiać, ale chyba tu ktoś przespał ostatnie ćwierć wieku, gdy zaczyna coś pieprzyć w grudniu 2016 o państwie policyjnym i eskalacji przemocy wobec demokratycznej opozycji”.

W ramach podsumowania: nie jestem sympatykiem wypowiedzi publicznych posłanki Pawłowicz (mówiąc eufemistycznie). Zdarzało mi się niektóre z nich kąśliwie komentować. I pewnie tak jeszcze będzie w przyszłości. Jednak to, co zobaczyłem, budzi mój głęboki niesmak i sprzeciw. Potrafię krytycznie odnosić się do różnych elementów polityki rządzącej obecnie partii. To jest jednak sytuacja, w której nie można udawać, że „prawda leży pośrodku”. Otóż nie: to jest moment, gdy nader wyraźnie da się zaobserwować aroganckie, arcychamusiowate oblicze tych, którzy uważają się za lepiej wykształconą, bardziej światłą, predysponowaną do rządzenia część społeczeństwa. KOD-owskie elity, które w znacznej mierze dziedziczą dawną pychę Unii Wolności, uważają się za arbitra elegancji polskiej rzeczywistości. Nic bardziej mylnego, szanowne i szanowni ludzie KOD-u. Coś się wam do butów przylepiło, mocno śmierdzi, a wy myślicie, że to fiołki. Macie kłopoty z powonieniem, czy to jakiś poważniejszy problem?

Krzysztof Wołodźko

za:niezalezna.pl/91200-kod-dziczeje

***

Jurek: Marszałek może karać. Głosowanie poza salą Sejmu było konieczne

Metody, po jakie sięga opozycja, będą miały fatalne skutki dla polskiego parlamentaryzmu - ocenił w "Salonie politycznym Trójki" lider Prawicy Rzeczpospolitej, europoseł.



Marek Jurek odniósł się w radiowej Trójce do protestu opozycji okupującej salę plenarną. Jego zdaniem w sytuacji, gdy dochodzi do konfliktów politycznych, powinna obowiązywać zasada deeskalacji - czego jednak nie widać po opozycji.

Lider Prawicy Rzeczpospolitej powiedział, że marszałek Sejmu ma prawo wykluczać posłów z obrad. Podał przy tym przykłady surowego traktowania europosłów choćby przez przewodniczącego Martina Schulza, którzy choćby w najmniejszym stopniu łamią zasady obowiązujące w Parlamencie Europejskim. Dodał też, że w takiej sytuacji głosowanie poza salą Sejmu obrad było konieczne.

W opinii Marka Jurka konflikt ten trzeba jak najszybciej zakończyć, gdyż wpływa on negatywnie na postrzeganie naszego kraju. Przekonywał też, że "ewentualny mediator powinien oczekiwać od obu stron odejścia od skrajnych stanowisk".

za:www.fronda.pl/a/jurek-marszalek-moze-karac-glosowanie-poza-sala-sejmu-bylo-konieczne,84476.html

***

Ks. Zieliński w TVP Info: to oczywiste, że ktoś kierował "spontanicznym protestem

- Jako dla dziennikarza to, że ktoś kieruje rzekomo spontanicznym protestem, jest dla mnie oczywiste. Zbyt dobrze pewne środowiska były przygotowane do protestu, by był on spontaniczny - mówił ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika katolickiego „Idziemy”, w TVP Info.

Ks. Zieliński był pytany o ostatnie wydarzenia w Sejmie i przed parlamentem. Naczelny "Idziemy" nie ma złudzeń co do charakteru tych zajść:

Gdyby chodziło tylko o wolne media, to te manifestacje byłyby już bezprzedmiotowe. [...] Pewne elementy protestu opozycji noszą znamiona szantażu. Widać, że wolą było zerwanie Sejmu.


I dodawał:

Jako dla dziennikarza to, że ktoś kieruje rzekomo spontanicznym protestem, jest dla mnie oczywiste. Zbyt dobrze pewne środowiska były przygotowane do protestu, by był on spontaniczny.


Ks. Zieliński wskazywał, że roli w rozwiązaniu konfliktu mógłby podjąć się Kościół katolicki. Ale nie wszystkim by się to spodobało:

Jeśli wszystkie strony uznałyby autorytet Kościoła, to mógłby on się podjąć mediacji.  Nawet komuniści na pewnym etapie zrozumieli, że lepiej poszukać mediatora.


Według duchownego nieporozumieniem jest mówienie o grożącym jakoby Polsce totalitaryzmie:

Polacy niejako genetycznie nie chcą żyć w totalitaryzmie, nie ma u nas takiego zagrożenia. Opozycja ma patrzeć na ręce rządzącym, ale nadrzędnym celem musi być dobro wspólne, dobro ojczyzny.


Nie mogło też zabraknąć tematu uchodźców. Ks. Zieliński podkreślał, że ci, którzy uciekli z Syrii, w większości mieli na to pieniądze. Zostali zaś ci najbardziej potrzebujący i to im trzeba pomóc w pierwszej kolejności.

Uchodźcom trzeba pomagać na miejscu, choćby z tej przyczyny, że uciekli bogaci. Skandalem jest, ze państwa Zachodu milczą wobec łamania praw chrześcijan na Bliskim Wschodzie, w Azji i Afryce

- mówił ks. Henryk Zieliński.

za:niezalezna.pl/91286-ks-zielinski-w-tvp-info-oczywiste-ze-ktos-kierowal-spontanicznym-protestem