W kleszczach chamstwa

I znów odbył się cykliczny sabat kodowców, którzy postawili sobie za cel uprzykrzanie Jarosławowi Kaczyńskiemu wizyty na grobie brata – śp. pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Choć od pogrzebu prezydenckiej pary minie niedługo siedem lat, krakowscy kodziarze dopiero niedawno uznali, że w „dobrym tonie” będzie rozpętywanie hucpy przy okazji wizyt prezesa PiS-u w krypcie na Wawelu.

Celowo mówię tu o „dobrym tonie”. Wszak w gromadzie pieklących się pod królewskim zamkiem nie brak elit tak zwanego krakówka. Widzimy tam np. wielce szacow-nego profesora UJ Jana Hartmana i elitarną restauratorkę Katarzynę Kukiełę. Hartmana przedstawiać nie trzeba, Kukiełę pamiętamy z odrażającej sytuacji, kiedy po kolacji prezydenta Andrzeja Dudy i amerykańskich senatorów w krakowskiej restauracji Wentzl, w której podobno ma udziały, napisała na Facebooku: „Mam nadzieję, że jedzenie z mojego koryta wszystkim smakowało”. W sobotę wespół z garstką sobie podobnych odstawili program w całości. Akompaniament przekleństw i rechotu niósł się spod Wawelu ku uciesze zgromadzonej tłuszczy.

Właściwie można by przemilczeć wybryki powrzaskującego chórku. Tyle że jego comiesięczna aktywność jest elementem szerszego zjawiska. Wespół z Obywatelami RP, demolującymi miesięcznice na Krakowskim Przedmieściu, razem z „wesołkami”, którzy w zbiórce na nowy samochód dla sprawcy kolizji z udziałem kolumny premier Beaty Szydło widzą świetną zabawę (nie widząc, że ich „żarcik” jest w gruncie rzeczy bezpiecznym, bo pudrowanym rzekomym altruizmem aktem nienawiści wobec „wszystkiego co pisowskie”). Wespół z hejterami anonimowymi, a także tymi podpisanymi nazwiskiem, którzy życzyli premier rychłej śmierci, w komitywie z zasługującym na solidne korepetycje z dobrego wychowania Jakubem Wątłym, wyzywającym w Superstacji dziennikarzy TVP w sposób nieznany nawet najgorszej hołocie. Razem z Lechem Wałęsą, popadającym w obrzydliwą komitywę ze Zbigniewem Stonogą. Z Maciejem Maleńczukiem, atakującym obrońców życia. Wreszcie z usprawiedliwieniem wystawianym chamom przez rzekomo edukowanych publicystów i przy milczącej zgodzie politycznej opozycji, legitymującej ten codzienny hejt.

Tak, wymieniać elementy tego łańcucha nienawiści można w nieskończoność, jednak redaktor prowadzący zapewne by się obraził, że w ten sposób nabijam sobie wierszówkę. Trzeba jednak z przykrością stwierdzić, że dzieje się coś niedobrego. To już nie incydenty, które można przemilczeć, jak wybryki chama celowo psującego atmosferę i napawającego się oburzeniem kulturalnych ludzi. Chama można wszak wziąć za mordę i wyrzucić na zbity łeb. Dziś jednak chamstwo i pogarda przyodziewają się w szaty rzekomej „krytyki”, „dyskusji” i „sprzeciwu społecznego”. Nakładają na siebie metkę rzekomego moralnego nieposłuszeństwa i odruchów współczucia. Wreszcie idą w jednym szeregu z profesorami, dziennikarzami i „elitami”. Chamstwo i pogarda są w „dobrym tonie”.

Wojciech Mucha

za:niezalezna.pl/94231-w-kleszczach-chamstwa