Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Krok po kroku. Ks.Dariusz Kowalczyk SJ-Neron wiecznie żywy

Pobyt w Anzio i sienkiewiczowska historia Nerona nasunęły mi dwa skojarzenia ze współczesnością. Neron nie miał żadnego talentu, ale był przekonany, że bogowie obdarzyli go geniuszem. Recytował swe kiczowate poematy, a słuchający go uczestnicy uczt nie mieli innego wyjścia, jak głośno oklaskiwać „genialnego twórcę”. Ten, kto nie okazywał entuzjazmu, nie mógł być pewien, czy dożyje następnego poranka. Dziś też nie brak ludzi, których w czasach, kiedy sztuka była rzeczywiście sztuką, nikt nie nazwałby artystami, a mimo to są promowani i oklaskiwani. Rzym jest piękny, ale warto czasem wyrwać się z Wiecznego Miasta na krótką wycieczkę, aby zobaczyć to i owo w okolicy. Na przykład Anzio. W tej nadmorskiej miejscowości urodzili się Kaligula i Neron. Ten ostatni miał w Anzio swoją rezydencję, do której często przyjeżdżał, bo wydawało mu się, że morskie powietrze i zachody słońca pomogą mu znaleźć poetyckie natchnienie. To, co znalazł, nie było wystarczające, skoro w poszukiwaniu artystycznych inspiracji Neron postanowił wywołać pożar Rzymu.
Pomysł ten zrodził się – jak to opisuje Sienkiewicz w „Quo vadis” – właśnie w Anzio. Winicjusz w liście do Ligii pisał: „Czyś ty, droga, była kiedy […] w Ancjum? Jeśli nie, będę szczęśliwy, gdy ci je z czasem pokażę. Już od Laurentum ciągną się na pobrzeżu wille jedna za drugą, a samo Ancjum to nieskończony szereg pałaców i portyków. […] Powiedz mi, jak ziemia może pomieścić razem takich ludzi, jak Piotr Apostoł, jak Paweł z Tarsu i cezar? Pytam dlatego, żem wieczór po nauce Pawła spędził u Nerona i czy wiesz, com tam słyszał? Oto naprzód on sam czytał swój poemat o zburzeniu Troi i począł narzekać, że nigdy nie widział płonącego miasta…”
Pobyt w Anzio i sienkiewiczowska historia Nerona nasunęły mi dwa skojarzenia ze współczesnością. Neron nie miał żadnego talentu, ale był przekonany, że bogowie obdarzyli go geniuszem. Recytował swe kiczowate poematy, a słuchający go uczestnicy uczt nie mieli innego wyjścia, jak głośno oklaskiwać „genialnego twórcę”. Ten, kto nie okazywał entuzjazmu, nie mógł być pewien, czy dożyje następnego poranka. Dziś też nie brak ludzi, których w czasach, kiedy sztuka była rzeczywiście sztuką, nikt nie nazwałby artystami, a mimo to są promowani i oklaskiwani.
Ci twórcy nie mają takich jak Neron możliwości, by uszczęśliwiać ludzkość. Opanowali za to sztukę pozyskiwania państwowych dotacji na swą działalność, a przede wszystkim potrafią lansować się poprzez bluźnierstwo i skandal. No bo co robić, kiedy talentu nie starcza? Ano najlepiej zbić z dwóch desek krzyż, a na krzyżu namalować gołą babę albo męskie genitalia. Można ewentualnie wsadzić krucyfiks do kubła z moczem. Nie zabraknie krytyków, znających się na sztuce tak jak Neron, którzy okrzykną tego rodzaju instalację dziełem „radykalnym, odważnym i niezwykle inspirującym”. A gdyby ktoś twierdził, że nie mamy tu do czynienia z jakąkolwiek sztuką, ale z antychrześcijańskim bluzgiem, to jakiś postępowy sąd w sposób „niezawisły” przekona go, że nie zna się na wielkiej, nowoczesnej sztuce. Geniusz Nerona żyje wśród nas!
Artysta Neron podpalił Rzym, aby napisać poemat, który przewyższyłby sławą pieśni Homera. Winą za pożar obarczono jednak chrześcijan. I tu drugie skojarzenie. Przypadków różnych form pedofilii, o czym pisałem w jednym z poprzednich tekstów, jest coraz więcej. W Niemczech od 1995 roku zadenuncjowano 210 tys. przypadków molestowania seksualnego, z czego 94, czyli 0,04%, dotyczyło osób oraz instytucji Kościoła katolickiego. Tymczasem o palącym problemie przestępstw seksualnych, w tym pedofilii, większość mediów mówi w taki sposób, jakby istniało tylko owe 0,04%. Winni są katolicy, a szczególnie księża! Sposób postępowania godny Nerona i jego doradców.
Obok Anzio znajduje się Nettuno, miejscowość związana z Marią Goretti, popularną we Włoszech świętą, która – broniąc się przez gwałtem – została zadźgana nożem przez swego sąsiada, Alessandro Serenelliego. Miała wówczas 12 lat. Morderca po odbyciu prawie 30-letniej kary więzienia udał się do matki Marii, by prosić ją o przebaczenie. Resztę życia spędził na pracy i pokucie w zakonie Braci Mniejszych. Spacerując nad morzem w Nettuno modliłem się do św. Marii Goretii, aby wstawiała się za ludźmi dobrej woli, którzy rzeczywiście chcą, by ten świat stawał się lepszy dla dzieci, dla nas wszystkich.

Autor jest wykładowcą teologii na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

za:Idziemy" nr 13/2010 (xwk)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.