Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Krzysztof Wyszkowski - Katolicy od Bermana i Michnika

Roman Graczyk przez całe życie był przykładnym katolikiem reguły „postępowej”. Była to postępowość tak postępowa, że z „Tygodnika Powszechnego” poniosła go aż do „Gazety Wyborczej”, gdzie szerzył postęp pod kierunkiem najznamienitszych bojowników postępowości w katolicyzmie w osobach Adama Michnika i Jana Turnaua. Szerzył i nieustraszenie postępował w postępowości, aż w pewnej chwili coś zaczęło mu w tym interesie śmierdzieć – oto nawet do obozu postępu zaczęły docierać informacje, że istotą reguły o postępowości w katolicyzmie jest jej zaszeregowanie w archiwach UB/SB – im więcej postępowości, tym więcej agenturalności. I odwrotnie.

Graczyk okazał się jednak nie być płatnym cynglem, lecz typowym pożytecznym idiotą, który uznał, że skoro nawet na salonach można już wspomnieć o agenturalności np. Ryszarda Kapuścińskiego, to i on może zrobić coś podobnego. Ale tu popełnił błąd – nie tylko odszedł z „GW”, ale i zaczął wrednie kąsać rękę, która go niegdyś przygarnęła, wykarmiła i światopoglądowo ukształtowała. Jakby pieczętując swą apostazję, napisał książkę Cena przetrwania? SB wobec "Tygodnika Powszechnego”. Na domiar złego jej treści nie uzgodnił z nadzorującymi postępowość w polskim katolicyzmie odpowiednimi instancjami.

Choć Graczyk wykazał maksimum oględności, nie wskazując, że o roli „TP” dobitniej świadczy udział jego liderów w kontrakcie okrągłego stołu i w budowaniu III RP jako państwa SB niż archiwa przesiane tak starannie, że nie ma w nich najważniejszych teczek, to jednak cyngiel branżowego dodatku do „GW” – „Press” – zrealizował parszywe zlecenie na skompromitowanie go jako donosiciela: „gdyby tak użyć metody zastosowanej przez niego w książce (…), mógłbym napisać, że Graczyk na milicji wydał kolegę”. Gdy Graczyka w trybie administracyjnym usunięto z listy funkcjonariuszy obozu postępu, ten sam numer „Press” zamieścił autopanegiryczne wspomnienie jego dawnego szefa z „GW”, człowieka, który dobrze pamięta, że o stopniu postępowości w katolicyzmie nadal decydują niezniszczalne wskazówki Józefa Bermana.

Jan Turnau pisze, że swoją walkę o postęp rozpoczął ma łamach „Wrocławskiego Tygodnika Katolików”: „na którego czele stanął w 1953 roku Tadeusz Mazowiecki”. Na swoim blogu wspomina: „Pamiętam ze studiów uniwersyteckich koleżeński sąd nad kolegą, który zataił, że miał ojca policjanta”. Turnau niczego nie musiał taić, bo, jak dumnie głosi, o jego przystąpieniu do PAX „zdecydowała ideologia. Podwójna: przede wszystkim wyniesiona z domu wiara rzymskokatolicka, ale też pochodzące z PRL-owskiego powietrza przekonanie, że trzeba iść z postępem”. Swoje zadania na etacie w WTK określa dobitnie: „zajmowałem się żenieniem dwóch wiar: komunistycznej z katolicką”.

Zaiste, trzeba było być ogromnej bolszewickiej wiary, żeby służyć katolicyzmowi, tak jak Mazowiecki, który o biskupie Kaczmarku, uwięzionym i torturowanym za prawdę o tzw. pogromie kieleckim jako komunistycznej prowokacji, napisał: „Ku działalności tej kierowało nastawienie wrogie wobec postępu społecznego, wrogie wobec przemian społecznych i broniące dotychczasowego kapitalistycznego ustroju. Postawa ta wyrażała się też w widzeniu przyszłości dla Kościoła i katolicyzmu jedynie w dawnych warunkach, co w skutkach oznaczało wyzbywanie się apostolskiego nastawienia wobec nowych czasów i nowej epoki społecznej”.

To pragnienie apostolstwa pośród enkawudystów z Natolina i Puławian „frondyści” dobrze wyrazili w swoim meldunku z 1955 r.: „Niżej podpisani działacze katoliccy zwracają się do Komitetu Centralnego PZPR, jako do gospodarza politycznego naszego kraju (…), czynimy to z pełnym zaufaniem wynikającym z głębokiego ideologicznego uznania przez nas partii klasy robotniczej za siłę kierowniczą naszego kraju oraz w pełnej gotowości do zastosowania się do jej oceny. (…) Niżej podpisani wielokrotnie dawali wyraz zarówno w publicystyce, jak i w działalności politycznej swojemu krytycznemu i negatywnemu stosunkowi do linii politycznej Watykanu”.

Październikowa wygrana Puławian miała dla katolicyzmu postępowego skutki następujące: „Tymczasem w Warszawie Tadeusz Mazowiecki z Januszem Zabłockim założyli miesięcznik »Więź«. Miał on głosić katolicyzm (…) otwarty na świat pozakatolicki w ogóle, nie tylko ten partyjno-rządowy”. Skoro tak, to musiał znaleźć się tam etat dla Turnaua, co miało twórcze historyczne konsekwencje: „Więź czytał (…) Adam Michnik i bardzo sobie cenił tę lekturę (…). Gdy wybuchła wolność (…), powołał mnie na szefa działki religijnej (…) Zostałem w ten sposób, jak to ktoś określił – »kapłanem« tego najpotężniejszego polskiego pisma opiniotwórczego”.

I tak toczy się ten światek… Katolicyzm ewoluuje, skłania się raz w tę, a raz w tamtą stronę, Graczykowie przychodzą i odchodzą, ale stara kadra – Mazowiecki, Turnau, ks. Czajkowski, Bortnowska, Wilkanowicz – i młodsi, tacy jak Szostkiewicz czy Wisniewska razem z TP i Wydawnictwem Znak, pozostają wierni wymyślonemu za Stalina „apostolstwu”.

za: niezależna.pl z 7.5.11

Copyright © 2017. All Rights Reserved.