Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Drewniane tabakierki.

Tomasz Łysiak o lufach dział wymierzanych w niewinnych ludzi

Dowiedział się Kiliński od swojego kompana, że Igelström kazał zrobić „drewniane tabakierki na kształt półtrojaków, które w środku miały mieć z laków pieczęcie”. Miały być one wręczane „niektórym osobom polskim” w Warszawie i stanowić tajny znak rozpoznawczy, którego zadaniem była ochrona takiej osoby i jej rodziny przed „nożami osadzonymi na trzonki”. Zatem wszyscy ci, którym w jakiś sposób było z Rosją po drodze, mieli być ową tabakierką uratowani od zguby - pisze Tomasz Łysiak w „Gazecie Polskiej”.

Pewnego dnia szewc Jan Kiliński robił trzewiki dla oficera rosyjskiego, z którym często pijał wódkę. Dzięki temu, że był ów człowiek bliskim współpracownikiem Igelströma – Szweda zaprzedanego w służbę carycy, posła nadzwyczajnego, czyli ambasadora Rosji – stanowił doskonałe źródło informacji. A że wódeczka rozwiązuje języki i zbliża słowiańskie narody – oficer wyznał szewcowi, co szykuje się w Warszawie. Nadmienić trzeba, że właśnie trwała w pełni Insurekcja Kościuszkowska, Naczelnik rozbudził nadzieje w narodzie, a chłop o nazwisku Bartosz zdążył już zgasić czapką armatę rosyjską, czym zasłużył na nowe, szlacheckie nazwisko – Głowacki.

Gdy oficer od Igelströma zjawił się w ten wtorkowy dzień, 15 kwietnia 1794 r., by w zakładzie szewskim Jana Kilińskiego „trzewiczki dla swojej kochanki kupować”, zaczął w tajemnicy uprzedzać mistrza, by uciekał z rodziną z miasta choćby na „dwie niedziele”.

Zapisał szewc w swoim pamiętniku: „(…) aż mi zaczął opowiadać tę piękną anegdotę, że w Wielką Sobotę w Warszawie będzie wielka rzeź z nami”. Kiliński wzdragał się przed ucieczką, więc oficer chcąc go nakłonić, opowiedział jeszcze o planach zabrania arsenału, zabijania ludzi i spalenia miasta.

A wszystko miało się zdarzyć w trakcie mszy rezurekcyjnej. I z tego ponoć powodu nakazano, by wszystkie nabożeństwa odbyły się równo o tej samej godzinie. Umyślono, że kiedy ludzie będą się modlić, wojsko rosyjskie zaciągnie armaty pod drzwi kościołów. Będą tym sposobem wszystkich trzymać w szachu, dopóki miasta nie schwycą. Atak przy użyciu armat, planowana rzeź stolicy w najważniejsze katolickie święto – to był plan, jaki mógł się zrodzić jedynie w duszach obcych cywilizacyjnie.

Rzecz znamienna, że Rosjanie w trakcie insurekcji korzystali z tych wszystkich sposobów, jakich używają i we współczesnym świecie do załatwiania swoich spraw. Są to: bezczelne kłamstwa, dezinformacja, umizgi do intelektualistów Zachodu z jednej strony, a z drugiej – lufy dział wymierzane w niewinnych ludzi.

Kultura rosyjska, wykwitła na innej glebie historycznej, nie znała wartości cywilizacji Europy Zachodniej. Nie mówiła tym samym językiem kulturowym. Potrafiła ten swój azjatycki, barbarzyński rys prowadzenia polityki wykorzystać z pełnym cynizmem i premedytacją.

Dzikie barbarzyństwo Azyji


W dzisiejszej dobie, gdy Putin robi z Krymem, co chce, ma w nosie międzynarodowe prawo, wszelkie konwencje, umowy i zapisy – to, po raz nie wiadomo który, Zachód spogląda w stronę Rosji ze zdumieniem, otwierając szeroko oczy. Zupełnie tak, jakby po raz pierwszy odkrywał jej oblicze, niezmienne przecież od stuleci. I co gorsza, za chwilę – karmiąc się snami o idyllicznej pokojowej przyszłości, sam siebie mamiąc wizją przemiany Putina w gołąbka pokoju – po raz kolejny zaakceptuje dokonane fakty, nie wyciągnie z niczego wniosków i zacznie zabiegać o „poprawę stosunków” z Federacją Rosyjską.

Linię cywilizacyjną między Europą a Azją wyznaczył kiedyś gotyk. Wschodnia granica zasięgu gotyckich katedr ustanowiła swoiste „limes” cywilizacji łacińskiej, tak jak niegdyś tworzyły je wysunięte w stronę Gotów czy Germanów forty rzymskie. I ta granica stała się także granicą kultur. Za nią jest Azja. Rosja jest azjatycka, a nie europejska. Wiedzieli to nasi przodkowie czytający Manifest Powstania Styczniowego, w którym poetka napisała pięknie o naszej walce z dzikim barbarzyństwem Azyji.

Już za czasów Insurekcji Kościuszkowskiej, której rocznicę obchodzimy w tym roku, można było dostrzec ten sam rozdźwięk między kulturami. Wycelowanie armat w miejsca święte i nietykalne, jakimi były kościoły, stanowiło preludium do rzezi Pragi, w trakcie której rozegrały się sceny potworne, a Wisła spłynęła krwią. Dzikość i okrucieństwo Rosjan były po prostu zbyt szokujące dla Europejczyków, wielu nie mogło uwierzyć w skalę i bezmiar okrucieństwa. Gdy w 1861 r. zamykano warszawskie kościoły na znak protestu, to był to także protest przeciwko barbarzyńskim praktykom – na przykład wdzieraniu się do świątyń w trakcie nabożeństwa, biciu ludzi i wyciąganiu ich prosto z modlitw do Cytadeli. Wobec takich uczynków, z gruntu azjatyckich, państwa europejskie także wtedy stawały bezradne. Nie wiedziały, co czynić, gdyż piękne gmachy Petersburga, czy cudowne strofy Puszkina świadczyły o ich… europejskości. Wystarczy stanąć przed Soborem Kazańskim na Newskim Prospekcie – z zewnątrz wypisz, wymaluj bazylika św. Piotra, w środku – prawdziwa cerkiew. I pod takim płaszczykiem, pod europejskim przebraniem carowie robili, co chcieli.

Moskalom popędzono niezłego kota


Jan Kiliński zaprosił oficera na kieliszek. A przy nim wyciągnął z niego kolejne informacje. O tym, że hetman Ożarowski wydał „komendantom ordynans, aby naród wraz z Moskalami bili”.

Zdrada rozwijała się w najlepsze. Jak zapisał sobie szewc: „(…) na Pradze na nas sześć skrzyniów nożów żołnierze w trzonki osadzają i one zaraz ostrzyli”. Co więcej, dowiedział się Kiliński od swojego kompana, że Igelström kazał zrobić „drewniane tabakierki na kształt półtrojaków, które w środku miały mieć z laków pieczęcie”. Te specjalne tabakierki miały być wręczane „niektórym osobom polskim” w Warszawie. Miały one stanowić tajny znak rozpoznawczy, którego zadaniem była ochrona takiej osoby i jej rodziny przed tymi „nożami osadzonymi na trzonki”. Zatem wszyscy ci, którym w jakiś sposób było z Rosją po drodze, mieli być ową tabakierką uratowani od zguby.

Podobno pośród mieszkańców stolicy było w tym czasie tajnie około ośmiu tysięcy Moskali. Nie wiadomo jednak, czy liczby podane przez Kilińskiego są prawdziwe, gdyż słynny szewc miał tendencję do silnego koloryzowania swoich wspomnień, ze szczególnym podkreślaniem roli własnej osoby we wszystkich zdarzeniach. W każdym razie dwa dni później wybuchło „powstanie warszawskie”, które stanowiło część najważniejszych wydarzeń Insurekcji Kościuszkowskiej. Moskalom popędzono niezłego kota, chociaż stawiali w Warszawie zacięty opór. W piątek, 18 kwietnia, złożyli broń. Igelström uciekł do Prusaków, którzy w tym czasie stali cztery mile od miasta.

Co jednak najciekawsze – nikt nie wie, jakie były losy drewnianych tabakierek. Gdyby iść ich tropem, trzeba by dotrzeć do tych Polaków, którzy czymś zapracowali na rosyjską wdzięczność. Należałoby postawić pytanie: co takiego uczynili, że w nagrodę za swoją postawę otrzymali od Moskali „tabakierę”, gwarant spokojnego przeżycia wojennych wydarzeń?

Głównych zdrajców poprowadzono na szubienicę. Pisał o tym genialnie Jarosław Marek Rymkiewicz. Lecz przecież większości tych ukrytych, mniej znacznych „współpracowników Moskwy”, posiadaczy „drewnianych tabakierek”, nie schwytano.

To wszystko działo się w końcu osiemnastego wieku. A teraz?

Dzisiejsze tabakierki


Uległa postawa Donalda Tuska i jego ekipy wobec Moskwy zaczęła się od tzw. resetu w stosunkach z Rosją, zaraz po przejęciu władzy. Potem następowały kolejne serwilistyczne kroki, wszystkie w imię „normalizowania stosunków” i „przyjaźni” z Moskalami. Nie postawiono tamy nawet tym najbardziej skrajnym posunięciom Rosji, które w sposób otwarty zagrażały naszym interesom (jak sprawa gazociągu położonego na dnie Bałtyku). W końcu zaś, gdy doszło do Tragedii Smoleńskiej, wyciągnięto rękę do Putina i niejako wspólnie „zamieciono” wszystko pod jeden wielki, wyszywany ręką Anodiny, dywan.

Dlatego należy i dzisiaj zapytać: czy przypadkiem w wielu polskich domach nie leżą drewniane rosyjskie tabakierki? Wcale nie te zabytkowe, z czasów Insurekcji Kościuszkowskiej. Ale być może takie zupełnie nowiutkie, wręczone całkiem niedawno…

Tomasz Łysiak

http://niezalezna.pl/53770-drewniane-tabakierki-tomasz-lysiak-o-lufach-dzial-wymierzanych-w-niewinnych-ludzi

Copyright © 2017. All Rights Reserved.