Publikacje polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz - Kłopoty z Dekalogiem Wolności.

Wniosek z lektury może być jeden - jest to zbiorowy akt pokutny poprzedniej ekipy rządzącej
Widząc ogromne nasycenie życia publicznego religią ze strony opozycji głównie (Sześciu Króli, a wśród nich Belzebub) oraz widząc ogromną troskę tejże opozycji o standardy etyczne w życiu publicznym (reperowanie nadwątlonych strajkiem sił w Portugalii, by po powrocie móc z nowym zapałem służyć partii i jej sympatykom, zabieganie o to, by wiarygodnym uczynić słowa o utrzymywaniu się ze wsparcia rodziny, zasilanej przez składki powołanej do życia organizacji politycznej) - widząc to wszystko postanowiłem zapoznać się z „Dekalogiem Wolności, czyli o co walczymy w Sejmie”.

Wrażeniami z lektury chciałbym się podzielić.

Wolność słowa - bo nie ma państwa demokratycznego bez swobody.

Można by się z tym zgodzić, choć pytanie - czy bez zastrzeżeń? Zwłaszcza, że argumentacja wolności słowa opiera się na „swobodzie” państwa demokratycznego. Czy elementem swobody państwa demokratycznego będzie zatem np. propagowanie kłamstwa o „polskich obozach zagłady”? I czy taka swoboda jest warunkiem wolności słowa?

Dlaczego wyrazem wolności słowa w minionej epoce mógł być atak na poglądy dotyczące ideologii gender, ale bezpardonowe dyscyplinowanie krytyków prof. mjr UB Baumana?

Wolność mediów i Internetu - bo nie ma wolnej, demokratycznej debaty bez przekazu medialnego niezależnego od polityków i bez wolnego Internetu.

To chyba jest element przedwielkopostnego rachunku sumienia. Litania Lichockiej w Sejmie 2015 wymieniała m.in.: Bronisława Wildsteina, Rafała Ziemkiewicza, Krzysztofa Skowrońskiego, Marka Pyzę, Anitę Gargas, Katarzynę Hejke, Tomasza Sakiewicza, Jacka Sobalę, Agatę Ławniczak, Michała Karnowskiego, Annę Sarzyńską, Piotra Skwiecińskiego, Jolantę Hajdasz, Wandę Zwinogrodzką, Artura Dmochowskiego i wielu innych. Wyrazem wolności internetu było aresztowanie Roberta Frycza, twórcy portalu Antykomor.

Wolność zgromadzeń - bo wolność gromadzenia się i manifestacji poglądów to jeden z fundamentów demokracji.

Klasycznym przykładem wspierania wolności zgromadzeń przez poprzednią „elitę” było wywołanie zamieszek na marszach niepodległości, podpalanie budki (nie Borysa) przed ambasadą rosyjską. Wolność zgromadzeń obejmowała także represje wobec „kiboli” - te ostatnie były manifestacją tak wolności słowa, jak wolności zgromadzeń. Ten postulat nie może być więc niczym innym, jak elementem przedwielkopostnego rachunku sumienia.

Wolność sumienia - bo w demokracji to nie państwo ma decydować o tym, jak myślą i w co wierzą jego obywatele.

Sztandarowym przykładem wolności sumienia wg PO jest kazus prof. Bogdana Chazana. I tu nie trzeba już słowa więcej.

Wolność organizacji obywatelskich - bo bez prężnie działających fundacji czy stowarzyszeń nie ma prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego.

Nawet jeśli te fundacje „obywatelskie” mają charakter antynarodowy?

Wolność samorządów - bo demokratyczne państwo ufa swoim obywatelom, że to oni najlepiej rozumieją problemy i potrzeby swoich małych ojczyzn.

Przykładów podważenia tej ufności jest zapewne w przybliżeniu tak wiele jak ekip samorządowych z ostatnich zwycięskich wyborów PSL i PO. Może warto stworzyć listę? W moim Poznaniu mógłby otwierać ją dworzec kolejowy dobudowany do galerii handlowej oraz gigantomania kolejnych galerii handlowych nad Maltą i na Ratajach - wyraz problemów i potrzeb tej małej ojczyzny.

Wolność kultury - bo ograniczanie wolności kultury to jednocześnie ograniczanie wolności myśli i słowa.

Oczywiście, w świetle tego dekalogu kulturą jest „Golgota Picnic”, natomiast kulturą być nie może np. „Smoleńsk” Antoniego Krauzego. Kto w takim razie wyznacza, co jest a co nie jest kulturą?


Wolność nauki - bo tylko wolna, nieskrępowana propagandą nauka może służyć rozwojowi państw i społeczeństw.

Dlaczego w takim razie przez kilka lat od 2010 roku uniemożliwiano podjęcie i sfinansowanie badań nad przyczynami katastrofy smoleńskiej? Dlaczego nie sfinansowano żadnych badań w tym zakresie, a finansowano zajęcia typu „feministyczna krytyka literatury lesbijskiej”?

Wolność gospodarcza - bo to aktywność i przedsiębiorczość wolnych obywateli jest najlepszym gwarantem rozwoju, a doświadczeń nadmiernego mieszania gospodarki z polityką i ich fatalnych konsekwencji mieliśmy już w historii aż nadto.

Jednym z takich zamieszań jest sprawa Romana Kluski. Wiele wskazuje, że najbardziej znaczącym przykładem takiej „niezręczności” (sic!) będzie ujawnienie afery Amber Gold.

Wolność parlamentu - bo posłowie i senatorowie, jako wybrani przez obywateli, muszą mieć prawo zabierania głosu w ich imieniu, pełnoprawnego uczestnictwa w obradach Sejmu i Senatu, reprezentowania interesu swoich wyborców.

To chyba winno brzmieć: „ Wolność parlamentu - której do tej pory wielokrotnie odmawialiśmy choćby przez działania naszego b. członka i b. marszałka S. Niesiołowskiego - bo posłowie i senatorowie, jako wybrani przez obywateli, muszą mieć prawo zabierania głosu…”

Jednak, z drugiej strony czy „muszą mieć prawo zabierania głosu”, gdy nie mają nic do powiedzenia (jak wykazały to wypowiedzi podczas samodzielnych obrad puczystów)?

Wniosek z lektury Dekalogu może być jeden - jest to zbiorowy akt pokutny poprzedniej ekipy rządzącej, a obecnej opozycji. Taki akt może stać się warunkiem nawrócenia. Co byłoby pięknym czynem w roku 2017.