Publikacje polecane

Rok zmian w mediach


Środowiska katolickie stają przed szansą rozwoju i zwiększenia oddziaływania. Władze spółki Agora poinformowały, że nie zamierzają umieszczać reklam swego portalu internetowego w TVP, którą redakcja z Czerskiej uważa za „niszczyciela demokracji”.

Decyzja ta wcale nie dziwi. To tylko jeden z przejawów burzliwych zmian w mediach, jakie czekają nas w roku 2017. Środowiska katolickie mogą je roztropnie wykorzystać.

Wspólnota wartości

Podstawowym kierunkiem zmian w środkach społecznego komunikowania jest coraz ściślejsze gromadzenie się odbiorców w grupy odwołujące się do podobnego systemu wartości. Chcemy oglądać, słuchać, czytać to, co odpowiada naszym poglądom. Irytują nas seriale, w których promowany jest homoseksualizm. Chcemy z programów informacyjnych więcej dowiedzieć się o sytuacji chrześcijan w innych krajach. To zrozumiała reakcja na natrętną lewicowo-liberalną polityczną poprawność. W dobie nadmiaru informacji i rozrywki zaczynamy selekcjonować i ograniczać ich źródła. Szkoda czasu. Do tej pory jednak siła ekonomiczna mediów lewicowo-liberalnych opierała się na zdobytej w latach 90. przewadze w kluczowych punktach i wytworzeniu systemu, w którym większość katolicka finansuje nie swoje media. Rocznie w tym segmencie gospodarki jest w obiegu około 20 mld zł. Z tego do wydawców mediów opartych na chrześcijańskim systemie wartości trafia zaledwie kilka procent. W rezultacie nie stać katolików na wielkie przedsięwzięcia docierające do wielomilionowej rzeszy odbiorców. Na utrzymanie, przy godziwych zarobkach, grupy dobrych dziennikarzy, autorów scenariuszy, operatorów i specjalistów internetowych. Mówiąc brutalnie, byliśmy przez lata tylko źródłem dochodów dla dalekich od nas ideowo zarządców mediów. Ogólnoświatowa tendencja do wyboru przez odbiorców mediów bliskich ideowo to szansa dla konserwatywnie myślących Polaków. Warunkiem wielkiego przebudzenia katolickich mediów jest poszerzenie wiedzy o tym, komu dajemy zarobić.

Efekt synergii

Kolejnym kierunkiem zmian w świecie i w Polsce jest łączenie w jeden przekaz, u jednego właściciela, wielu rodzajów mediów. Wiedzą o tym wielkie międzynarodowe firmy medialne, wiedzą nasi rodzimi potentaci. Przeciętny Polak już nie kupuje „Gazety Wyborczej”, ale nawet nie wie, że stojąc na przystanku (firma Agory), ogląda za szybą plakat reklamowy „Avanti” (czasopisma Agory), wsiadłszy do autobusu, słucha stacji radiowej Złote Przeboje (Agora), dojeżdża do kina Helios (Agora) i kupuje tam popcorn (Agora), wraca do domu i włącza nową TV Metro (Agora), a następnie w internecie zagląda na Sport.pl (Agora). Sprzedaż gazet będzie wciąż spadać. „Gazeta Wyborcza” sprzedaje tylko 130 tysięcy dziennie. Rok do roku spadek wyniósł rekordowe 17 procent. Jednak od lat trwa wielka przeprowadzka pieniędzy z prasy drukowanej do wielonogich pająków multimedialnych, z wykorzystaniem sieci internetowej. Chodzi o opanowanie całego środowiska życia ludzi przez wzajemnie się wzmacniający przekaz informacyjno-rozrywkowo-propagandowo-reklamowy. Medialni władcy wyobraźni wykorzystują pożyteczne skądinąd zjawisko synergii, które sprawia, iż korzyści z poszczególnych sposobów oddziaływania wzajemnie się wzmacniają. Agora ma wpływy roczne z internetu w wysokości 160 mln zł, z zyskiem brutto 20 mln. Poszczególne rodzaje mediów grupy Polsat, a nawet słabo się sprzedających niemieckich gazet regionalnych także stanowią dla siebie nawzajem drzwi i okna wystawowe, przez które wabi się odbiorcę. Za odbiorcą idą pieniądze. Bezpośrednio lub przez reklamę. Wciąż za słabe mamy tego rodzaju środowisko medialne po prawej stronie. Przyczyną jest mizeria kapitałowa i organizacyjna. Przeszkodą jest brak świadomości. Przy odpowiedniej mobilizacji w parafiach to można zmienić. Mamy ponad 10 tysięcy wspólnot parafialnych. Zmiana sposobu korzystania z mediów przez zaledwie kilka osób z każdej parafii może spowodować skokową zmianę wpływów gazet, tygodników czy portali internetowych. Właściciel portalu w zależności od liczby odwiedzających kasuje pieniądze od reklamodawców. Ilekroć wejdziemy na stronę, tylekroć wrzucamy parę groszy do skarbonki. Onet (niemiecko-szwajcarski RASP) odwiedza 21 mln ludzi. Gazeta.pl zarabia na 16 mln internautów. Lewicowy ZPR ma 13 mln internautów. Niemieccy wydawcy gazet regionalnych – 15 mln. Największe prawicowe portale to tylko około miliona użytkowników. Oto skala możliwości, jakie kryją się przed internautami. Jednak najbardziej bezpośrednim sposobem finansowania pozostaje zakup albo darowizna. Kupno prasy katolickiej to najprostszy sposób przekazania pieniędzy na rozwój mediów. Choć tygodniki „Gość Niedzielny” i „Niedziela” są w czołówce najlepiej sprzedających się czasopism opinii, to bardzo daleko im do rozprowadzanej w milionach egzemplarzy kolorowej prasy niemieckiego Bauera. Na każdą parafię przypada średnio 20 sprzedanych tygodników katolickich i ponad 400 – kolorowych niemieckich.

Imię i nazwisko

Trzecim kierunkiem zmian w mediach jest dalszy wzrost znaczenia zbiorów danych o odbiorcach. To dlatego w całym świecie najlepiej radzą sobie te firmy medialne, które zawierają ze swoim odbiorcą umowę abonamentową, znając go z imienia i nazwiska. Stąd wielkie powodzenie amerykańskiego Netflixa, największej firmy oferującej wideo na żądanie, która ma już 90 milionów klientów. Stąd zakup przez właściciela Polsatu telefonii komórkowej Plus, dzięki czemu ma dostęp do bazy kilkunastu milionów osób, którym oprócz linii telefonicznej może oferować płatną telewizję satelitarną i dostęp do internetu. Także rozwój obróbki danych o zachowaniach internautów w sieci prowadzi do coraz mniejszej anonimowości odbiorców, którą zapewniały tradycyjne radio i telewizja. Na tym polu najtrudniej konkurować mediom katolickim. Tu wyraźne korzyści odnosi się poprzez efekt skali, operując wielkimi zbiorami danych. Jednak wzrost świadomości odbiorców, którzy są w stanie uodpornić się na agresywną, skierowaną do nich osobiście kampanię, także może stanąć na przeszkodzie lewicowych i międzynarodowych potentatów. Może więcej ludzi zrozumie, że warto łączyć się w znane katolickim mediom z imienia i nazwiska grupy odbiorców. Wzrost znaczenia konkretnego imienia i nazwiska zauważyć także można po stronie twórców mediów. Już teraz wielu dziennikarzy o konserwatywnych poglądach próbuje swoich sił, zarabiając niewielkie pieniądze dzięki zamieszczaniu swych mówionych komentarzy na YouTube. Istnieje także możliwość internetowej zbiórki pieniędzy na wartościowy film dokumentalny. Ten ciekawy kierunek zmian także w dużym stopniu zależy od zachowania katolickich odbiorców. O dobrych nazwiskach nie dowiemy się jednak, jeśli nie będzie istniało wielorakie środowisko wzajemnie się wspierających mediów, czytelników, widzów i internautów. Stawka zmian zachodzących w mediach jest bardzo duża. Burzliwe przeobrażenie daje nowe możliwości ludziom chcącym poszerzyć oddziaływanie prawdy. Udział w dobrej zmianie mediów może mieć każdy.


Barbara Bubula, poseł na Sejm RP

za:www.naszdziennik.pl/mysl/174671,rok-zmian-w-mediach.html