Publikacje polecane
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz - My i oni
Komunistyczna prasa, która miała monopol informacyjny bardzo zdawkowo informowała o papieskiej, historycznej wizycie. Ale opisując pobyt Papieża w Częstochowie, jeden z dzienników zaznaczył, że Jan Paweł II przejeżdżając Alejami NMP do klasztoru jasnogórskiego przejechał obok „pomnika wdzięczności” Armii Czerwonej. Istotnie, pomnik, podobnie jak kioski z gazetami czy szalety miejskie znajdował się przy alejach, którymi przemieszczał się Papież. Był więc siłą rzeczy pewien kontakt, czy też relacja – zarówno do pomnika, jak i do innych obiektów, w tym tych użyteczności publicznej. Nic więcej. Nie była to z pewnością żadna relacja aksjologiczna.
Dlaczego przywołuje ten epizod? Dlatego, że tamta komunistyczna propaganda, która śmieszy swoją nie tyle naiwnością, co bezdenną głupotą, przypomniała mi się w tych dniach ostatnich. Oto ulicami Warszawy przejeżdżała pani Kanclerz Niemiec. Trasa jej przejazdu biegła między innymi obok tych, którym współczesność winna także postawić niejeden pomnik wdzięczności, obok obrońców demokracji i wyzwoliciel Polski. Skoro „kodziarze” (bo o nich mowa) nie doczekali się pomnika, sami jako żywe kamienie rzucone na … kupę, stali pomnikowo. I Pani Kanclerz obok nich przejechała. Nie ma komunistycznej prasy, a z pewnością nie ma ona monopolu. Ale sami obrońcy zauważyli i ogłosili ten fakt – z dodatkiem, że Pani Kanclerz „znacząco zwolniła”. Zupełnie się nie dziwię. Ba. mogła się utwierdzić w przekonaniu, że w Europie są dwie prędkości… Niestety.
W kategoriach nieco innych warto zauważyć tych, którzy nie trwali jak pomniki wyzwolicieli, ale reprezentowali polską opozycję w spotkaniu z niemiecką Kanclerz. Spotkania z opozycją w czasie oficjalnych wizyt w pewnością mają swój sens, zwłaszcza, że ta opozycja była przez długie lata, w tej konfiguracji władzą niemal absolutną. Zastanawia jednak fakt miejsca tego spotkania. Rozumiem, że do niedawna mogłoby ono mieć miejsce w siedzibie Prezesa Trybunału Konstytucyjnego, w tym bastionie niezależności i niezawisłości. Tym razem jednak odbyło się na terenie ambasady niemieckiej. Pozwolę sobie zostawić to bez komentarza.
Komentarzem natomiast opatrzyłem list, który w ostatnich dniach otrzymałem od pewnych dwóch panów. Pisali oni w nim m.in.: „przypominamy Księdzu, że posłowie [opozycji – jak wynika z kontekstu listu] reprezentują całe społeczeństwo, rządzący natomiast jak i posłowie Prawa i Sprawiedliwości zachowują się w sposób, który reprezentuje tylko ich interesy”. Wydaje mi się, że w tym zdaniu tkwi niezwykle istotny problem świadomości części elit politycznych. Ci, którzy utracili władzę czują się reprezentantami całego narodu. A przecież są coraz bardziej marginalizująca się opozycją. A stało się to mocą decyzji wyborczych zdecydowanej większości wyborców. Warto to sobie uświadomić.