Publikacje polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz - My i oni

Był czerwiec roku 1979. Pierwsza pielgrzymka Ojca świętego Jana Pawła II do Polski. Częścią tej wizyty była oczywiście pielgrzymka na Jasną Górę.
Komunistyczna prasa, która miała monopol informacyjny bardzo zdawkowo informowała o papieskiej, historycznej wizycie. Ale opisując pobyt Papieża w Częstochowie, jeden z dzienników zaznaczył, że Jan Paweł II przejeżdżając Alejami NMP do klasztoru jasnogórskiego przejechał obok „pomnika wdzięczności” Armii Czerwonej. Istotnie, pomnik, podobnie jak kioski z gazetami czy szalety miejskie znajdował się przy alejach, którymi przemieszczał się Papież. Był więc siłą rzeczy pewien kontakt, czy też relacja – zarówno do pomnika, jak i do innych obiektów, w tym tych użyteczności publicznej. Nic więcej. Nie była to z pewnością żadna relacja aksjologiczna.

Dlaczego przywołuje ten epizod? Dlatego, że tamta komunistyczna propaganda, która śmieszy swoją nie tyle naiwnością, co bezdenną głupotą, przypomniała mi się w tych dniach ostatnich. Oto ulicami Warszawy przejeżdżała pani Kanclerz Niemiec. Trasa jej przejazdu biegła między innymi obok tych, którym współczesność winna także postawić niejeden pomnik wdzięczności, obok obrońców demokracji i wyzwoliciel Polski.  Skoro „kodziarze” (bo o nich mowa) nie doczekali się pomnika, sami jako żywe kamienie rzucone na … kupę, stali pomnikowo. I Pani Kanclerz obok nich przejechała. Nie ma komunistycznej prasy, a z pewnością nie ma ona monopolu. Ale sami obrońcy zauważyli i ogłosili ten fakt – z dodatkiem, że Pani Kanclerz „znacząco zwolniła”. Zupełnie się nie dziwię. Ba. mogła się utwierdzić w przekonaniu, że w Europie są dwie prędkości… Niestety.

W kategoriach nieco innych warto zauważyć tych, którzy nie trwali jak pomniki wyzwolicieli, ale reprezentowali polską opozycję w spotkaniu z niemiecką Kanclerz. Spotkania z opozycją w czasie oficjalnych wizyt w pewnością mają swój sens, zwłaszcza, że ta opozycja była przez długie lata, w tej konfiguracji władzą niemal absolutną. Zastanawia jednak fakt miejsca tego spotkania.  Rozumiem, że do niedawna mogłoby ono mieć miejsce w siedzibie Prezesa Trybunału Konstytucyjnego, w tym bastionie niezależności i niezawisłości. Tym razem jednak odbyło się na terenie ambasady niemieckiej. Pozwolę sobie zostawić to bez komentarza.

Komentarzem natomiast opatrzyłem list, który w ostatnich dniach otrzymałem od pewnych dwóch panów. Pisali oni  w nim m.in.: „przypominamy Księdzu, że posłowie [opozycji – jak wynika z kontekstu listu] reprezentują całe społeczeństwo, rządzący natomiast jak i posłowie Prawa i Sprawiedliwości  zachowują się w sposób, który reprezentuje tylko ich interesy”. Wydaje mi się, że w tym zdaniu tkwi niezwykle istotny problem świadomości części elit politycznych. Ci, którzy utracili władzę czują się reprezentantami całego narodu. A przecież są coraz bardziej marginalizująca się opozycją. A stało się to mocą decyzji wyborczych zdecydowanej większości wyborców. Warto to sobie uświadomić.