Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Kiedy opadną klapki?

- To jest moment, kiedy opadają z oczu klapki – stwierdziła Małgorzata Łaszcz z TVN24, komentując reakcję świata na rosyjską zbrodnię w obwodzie donieckim. Czy jednak jest szansa, by w Polsce opadły klapki z oczu tym, którzy w sprawie katastrofy smoleńskiej wzywali do zaufania Rosji i bronili oddania śledztwa Putinowi? By Polacy się przebudzili?

Na przebudzenie się polityków Platformy Obywatelskiej, szefa MSZ, premiera i prezydenta nie ma co liczyć. Analizując zarówno fakty odnoszące się do przygotowania wizyty w Katyniu w 2010 r., jak i wydarzenia po katastrofie smoleńskiej, można stwierdzić jedno – rządzący obecnie w Polsce za dużo mają za uszami w związku z polską katastrofą na smoleńskiej ziemi, by w związku z zestrzeleniem malezyjskiego samolotu postawili się Putinowi. Nadzieję jednak można pokładać w potencjalnym przebudzeniu polskich dziennikarzy.

„Mam wrażenie, że dużo zależy teraz od presji dziennikarzy holenderskich, brytyjskich, australijskich, malezyjskich. Ich potępienia i nacisku” – pisze na Twitterze Anna Kalczyńska z TVN24 i ma rację. David Cameron, nawet gdyby nie chciał, po kilku dniach ostrych antyputinowskich tekstów w brytyjskiej prasie po prostu musiał rosyjskiego prezydenta zaatakować. Czy jednak z naszej polskiej perspektywy nie powinniśmy zapytać o to, w jakim miejscu byłoby śledztwo smoleńskie i na ile mogłaby sobie Rosja pozwolić, gdyby nie przyzwolenie polskich mediów na utrudnianie dochodzenia do prawdy? Dlaczego od razu po katastrofie zamiast żądać wyjaśnień, zabezpieczenia dowodów i uczciwego zbadania wszystkich hipotez – media zajmowały się peanami na cześć władz Kremla? Pamiętamy apele o „podziękowanie braciom Moskalom”, potępienie rodzin, które miały czelność wątpić w dobre intencje Władimira Putina. Wielu z nas już w 2010 r. widziało, jak bardzo to było krótkowzroczne i naiwne, a postawa wobec rodzin okrutna i niewybaczalna. Czy teraz, po czterech latach jest jednak szansa, że zauważą to ci, którzy za Donaldem Tuskiem ślepo zaufali Putinowi? Oby.

Déjà vu


Ile dziś w kontekście zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego słyszymy o skandalicznej postawie Rosjan. Zabierają czarne skrzynki, nawet ciał nie chcą zwrócić bliskim ofiar, blokują teren katastrofy i niszczą dowody. Brzmi znajomo – czyż nie? Gdzie jednak byli ci wszyscy dziś oburzeni, gdy zabrano polskie skrzynki, a polski Sejm głosami koalicji rządzącej i lewicy oddał Putinowi śledztwo? Gdzie byli, gdy piłami cięto wrak rządowego tupolewa, który do dziś nie został nam zwrócony? „Przyzwolenie na okradanie ciał i takie traktowanie zmarłych to po prostu porażka zachodniej cywilizacji” – oburza się Anna Kalczyńska. Gdzie była, gdy w maju 2010 r. Bronisław Komorowski radził, by w sprawie walających się w Smoleńsku szczątków „zachować umiar w tworzeniu atmosfery, że oto gdzieś znaleziono kawałek ubrania”, bo to „nie jest wielki problem”?

W kwestii katastrofy na Ukrainie: „W Rasija24 cały czas są 3 wersje: akt terrorystyczny (nie wiadomo czyj), rakieta (nie wiadomo czyja) lub USTERKA TECHNICZNA” – oburza się inny dziennikarz TVN24 Krzysztof Skórzyński. Pięknie i niepokornie. Gdzie był cztery lata temu, gdy Rosja bez problemu znajdowała chętnych do kolportowania kolejnych wrzutek dotyczących katastrofy smoleńskiej, typu „kłótnia Błasik-Protasiuk na lotnisku” czy „jak nie wylądujemy, to nas zabije”? Czy aby nie w tym samym TVN, który większość z tych kremlowskich wrzutek rozpowszechniał? Lista rosyjskich wrzutek kolportowanych w Polsce po katastrofie rządowego tupolewa jest długa i nie sposób wszystkich tu przypomnieć. Warto jednak uprzytomnić sobie, jak poważnym problemem jest kontrola informacyjna i propagandowa, jaką ma Rosja ws. Smoleńska – nie tylko nad Moskwą, ale i nad Wisłą.

Różnica postaw

Trudno uciec od skojarzeń politycznych, gdy obserwuje się reakcję władz Ukrainy (gdzie Rosjanie zestrzelili samolot) czy Holandii (Holendrów w boeingu 777 zginęło 189). Zarówno premier Holandii Mark Rutte, jak i Ukrainy Arsenij Jaceniuk nie szczędzą Putinowi ostrych słów i żądają nieskrępowanego dostępu do dowodów i śledztwa. Malezyjski minister transportu oświadczył, że jego kraj ma wyłączne prawo do czarnych skrzynek i jak będzie trzeba, osobiście pojedzie po nie na Ukrainę. Jak to się ma do Donalda Tuska żartującego na miejscu katastrofy pod Smoleńskiem z Putinem, czy byłego ministra Jerzego Millera, którego jedynym celem było nie urazić zbytnio władcy Kremla? Jak my, Polacy, mamy czuć się z władzą, dla której rodziny ofiar od 4 lat są większymi wrogami niż prezydent Rosji?

Na zmianę postawy Donalda Tuska nie ma co liczyć. Jeszcze dwa tygodnie temu zadeklarował, że Polska pod jego rządami nigdy nie stanie na czele „antyrosyjskiej krucjaty”. Nie ma powodu wątpić w jego zapewniania – szczerość swojej postawy udowodnił zresztą wcześniej zarówno przy głosowaniu nad oddaniem Rosji śledztwa, jak i ws. zwrotu Polsce wraku i czarnych skrzynek. Które zresztą wciąż są w rękach Rosji.

Całość artykułu we wtorkowej "Gazecie Polskiej Codziennie" z 22 lipca

Samuel Pereira

za:niezalezna.pl/57562-kiedy-opadna-klapki

***

Kabotyn z Chobielina

Radosław Sikorski napisał w sobotę na Twitterze: „Tak jak po Smoleńsku, przyczyna katastrofy jest szybko oczywista, a władztwo nad miejscem upadku umożliwia utrudnianie dochodzenia”. Ciekawe, ile osób odczytało to spontanicznie jako oskarżenie o zbrodnię smoleńską? Zapewne wiele, jednak sens tego wpisu jest przecież inny. Sikorski nie wycofał się z oficjalnej rządowej wersji katastrofy. Wpis ten więc znaczy mniej więcej tyle: wówczas oczywiście był to błąd pilotów, teraz zaś poleciała jakaś rakieta. Sikorski sam sobie przeczy, bo tego samego dnia, kiedy pisał na Twitterze, jako minister podpisał oświadczenie zawierające zdanie: „Jeżeli zostanie potwierdzone, że samolot został faktycznie zestrzelony […]”. To w końcu przyczyna jest oczywista, czy nie? Jedno jest pewne, efekty działań Sikorskiego są – oczywiście – zawsze po myśli Kremla. Przypadkowo?

Jakub Pilarek

za:niezalezna.pl/57532-kabotyn-z-chobielina

Copyright © 2017. All Rights Reserved.