Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

​Barykady Warszawy

Kiedy wybuchło Powstanie, jego żołnierze byli przekonani, że wznoszone na warszawskich ulicach barykady wytyczają pierwsze granice prawdziwie niepodległej Polski, a za kilka tygodni, może miesięcy, cały kraj będzie się cieszył wolnością, której oni doświadczają na tym skrawku wydartej Niemcom stolicy.

Tak się nie stało, bo alianci uznali, że Warszawę warto poświęcić dla utrzymania i tak już nadwątlonego sojuszu ze Stalinem. Przez pierwsze tygodnie Warszawa wciąż czekała na pomoc. Przede wszystkim na aliancki desant, który wzmocni warszawski garnizon AK. W tym czasie miasto wielokrotnie obiegała plotka o lądowaniu polskich i brytyjskich żołnierzy.

Potem już tylko wypatrywano zrzutów. Nie było ich wiele, bo Sowieci nie pozwolili samolotom lecącym z północnych Włoch lądować i tankować paliwo na rosyjskich polowych lotniskach, musiały więc zawracać i ponownie pokonywać długą drogę do swoich baz (nad Warszawę leciały nocą, co było bezpieczniejsze, ale wracały już w dzień, cały czas nad terytorium zajętym przez Niemcy).

Wujek Stalin

Raz tylko, 18 września, pod koniec Powstania, z Wielkiej Brytanii przyleciała powietrzna armada 110 amerykańskich boeingów eskortowanych przez myśliwce. Bombowce zrzuciły 1250 zasobników z bronią, amunicją, nowoczesnym sprzętem bojowym. Powstańcy, broniący już tylko niewielkiej części miasta, przechwycili zaledwie 288 zasobników, reszta spadła na pozycje wroga. Entuzjazm, z jakim Warszawa powitała amerykańskie samoloty, szybko opadł, gdy okazało się, że podobny nalot na początku walk pozwoliłby zaopatrzyć oddziały w taką ilość broni, że AK mogła zdobyć całe miasto, a nie tylko fragmenty kilku dzielnic. Powstanie mogłoby wytrwać dłużej nawet o kilka miesięcy.

Jednak alianci nie zdecydowali się naruszyć sowieckiej strefy wojny, nie zmusili Stalina do ustępstw, ograniczyli pomoc dla Warszawy. Postąpili tak jak w sprawie Katynia: udawali, że wierzą w rosyjskie kłamstwa. Roosevelt, prezydent Stanów Zjednoczonych, zapewniał współpracowników, że po zakończeniu wojny sowiecki reżim ulegnie stopniowej demokratyzacji, a wojenne łupy Stalina w Europie Wschodniej zaspokoją jego agresywny apetyt. Polityczna naiwność, niekompetencja i cynizm mieszały się z przemożnymi wpływami sowicie opłacanej sowieckiej agentury, która przeniknęła do amerykańskiej administracji.

Przegrana wojna

Kiedy już wygasały łuny nad Warszawą, a deszcz zgasił tlące się pożary, jesienny wiatr wciąż jeszcze podnosił znad ruin chmury dymu i kurzu. Po lewej stronie Wisły z trudem odtwarzano porwane nici konspiracji, z prawego brzegu docierały złowieszcze wiadomości o warunkach życia pod nową, sowiecką okupacją. Żołnierze Armii Krajowej, którzy szli do niemieckiej niewoli, nie zadawali sobie pytania, czy było warto. Gdy 5 października maszerowali przez zburzone miasto, na zasypane gruzem ulice wylegli warszawiacy, wynędzniali, brudni, obdarci, wychudzeni. Patrzyli na swoje wojsko i płakali, co chwila rozlegały się słowa głośno odmawianej modlitwy albo śpiew hymnu. Za kilka godzin ci ludzie, prawie pół miliona cywilów, mieli ruszyć na tułaczkę, wypędzeni ze swojego miasta. Ale tematem, który najczęściej roztrząsano, i wśród idących do niewoli żołnierzy, i wśród niosących swoje tobołki wygnańców, była odpowiedź na dręczące wszystkich pytanie: czy trzeba było kapitulować, czy nie można było nadal walczyć, skoro Śródmieście nie zostało zdobyte, czy nie należało na przekór wszystkiemu trwać przez kolejne dni, może tygodnie? Aż obudzi się sumienie świata, aż nadejdzie pomoc?

Najważniejsza polska bitwa tej wojny zakończyła się klęską, ale jej uczestnicy nie mieli poczucia przegranej wojny. Ci, którzy przeżyli dwa miesiące walk o każdą ulicę i każdy dom, byli przekonani, że ich poświęcenie nie pójdzie na marne. Wierzyli, że alianci jeszcze raz dowiedzieli się o determinacji Polaków i ich przywiązaniu do wolności, że władze Rzeczypospolitej, przebywające w dalekim Londynie, dostały jeszcze jeden argument w politycznych przetargach, że przyczajeni za rzeką Sowieci zostali ostrzeżeni, że tak jak walczyły Wilno, Lwów i Warszawa, tak w obronie niepodległości, gdy będzie trzeba, stanie cała Polska.

Bitwa została przegrana, ale wojna trwała, i w kapitulującej Warszawie nikt nie wierzył, że Polska, która wiernie walczyła u boku aliantów, za kilka miesięcy może z wojny wyjść tak dramatycznie przegrana, tracąc przeszło połowę swojego terytorium i na 45 lat stając się sowieckim protektoratem. Wydarzenia kolejnych miesięcy, w tym decyzje podjęte pod dyktando Stalina podczas konferencji w Jałcie, pokazały, że tylko silni mogą liczyć na lojalność sojuszników.

Ryszard Terlecki

za:niezalezna.pl/57913-barykady-warszawy

Copyright © 2017. All Rights Reserved.