Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Bohaterowie Krakowskiego Przedmieścia



Wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu w lecie 2010 r. ukazały odrażającą twarz władzy PO, która aby zgasić rodzące się spontanicznie uczucia patriotyczne i religijne związane z żałobą po 10 kwietnia, nie zawahała się „zmontować” wydarzenia, które dla Polski miało być „przełomowe”. Przez kilka tygodni czołowe media przekonywały, że bitwy zwolenników i przeciwników krzyża na Krakowskim Przedmieściu to oś polskiej polityki.

Zaczęło się od dyspozycji prezydenta Komorowskiego, aby krzyż usunąć. A o tym, że była to zaplanowana akcja, świadczyła – jak się później okazało – obecność prowokatorów, pozujących na nadgorliwych bojowników wiary. Momentem kulminacyjnym było zbiegowisko antyklerykałów skrzykniętych przez Dominika Tarasa, kucharza w stołówce studenckiej z warszawskiej ASP. Establishment zareagował entuzjazmem. Pijanych młodych ludzi pokazujących modlącym się kobietom gest „fuck”, opisywano jako radosną młodzież, wolną od niezdrowych archaicznych przekonań, prawdziwych wolnych obywateli nowoczesnej Polski, która właśnie się budzi. Katarzyna Janowska, dyrektor TVP Kultura, wyraziła swój zachwyt dla nich w felietonie napisanym w „Przekroju”: „Podskoczyłam z zachwytu na widok prawdziwych Polaków zgromadzonych tydzień temu na Krakowskim Przedmieściu. Więc jednak są, istnieją naprawdę, a nie tylko w wyobraźni. Jest ich wielu, bardzo wielu. Wiedzą, czego chcą, i potrafią się o to upomnieć. Nie mają chłodnych dusz, a tę chorobę Alexis de Tocqueville, wytrwały dziejopis demokracji, uważał za najgroźniejszą. Zapalają się do działania, kiedy mruga czerwone, ostrzegawcze światło [...]”.

Pamiętam rozmowę w sierpniu 2010 r. z pewną starszą przedstawicielką warszawskiej inteligencji, emerytowaną lekarką, gorliwą katoliczką. Dałem wyraz uznania dla modlących się pod krzyżem, nieustępujących mimo zmasowanych ataków medialnych i często fizycznych, co było potwierdzeniem siły ich ducha. Przekonany, że raczej podziela moje przekonania, zostałem zaskoczony jej reakcją. W końcu katoliczka, więc empatia i zrozumienie nawet dla błądzących to rzecz oczywista. Nagle jej łagodna zwykle twarz stężała w grymasie obrzydzenia. Starsza pani nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Dławiło ją uczucie wściekłości. Powiedziała tylko: „Nie mówmy o tym”.

Nędza „nowoczesnych”


Cóż „odrażającego” było w zachowaniu tamtych katolików, że ich przywołanie spowodowało taki wybuch pogardy i nienawiści. Garstka modlących się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu ratowała i uratowała honor Polski. Cóż jest fascynującego w tej postawie oporu, wierności pamięci, bez oglądania się na zew­nętrzny kontekst? Dlaczego tak mało ludzi w katolickim kraju było zdolnych do takiej determinacji? Czy siła wiary pomagała im w tej walce? Bez wątpienia wiary, którą „nowocześni” katolicy określają mianem fanatyzmu i oszołomstwa. Ale to nie wszystko.

W ogromnym stopniu ludzie, którzy nie płyną z prądem, nie chcą pozbywać się swojej tożsamości, są dziedzicami tradycji etycznych, które narzucają określone postępowanie. Dla „nowoczesnych” jest to ów uciążliwy „brak wolności”. Otóż na Krakowskim Przedmieściu mieliśmy starcie dwóch opcji. Źródeł jednej możemy doszukiwać się w regułach, którymi kieruje się społeczeństwo bohaterskie (to byli obrońcy krzyża). Druga zaś opcja („młodzi wykształceni z wielkich miast”) to ludzie wykorzenieni z tradycji, będący narcystycznym produktem konsumpcyjnego przemysłu. Ci „nowocześni” przybili do krzyża misia i dumnie się z nim obnosili. Nienawiść wzbudzała nie tyle wiara, ile niezrozumiała dla „nowoczesnych”, twarda determinacja obrońców. Obrońcy zachowywali się racjonalnie w myśl reguł społeczeństwa bohaterskiego, gdy zginął w niewyjaśnionych okolicznościach ich Prezydent. Ten upór przypomniał mityczne czasy bohaterskie, kiedy to większość wiedziała jak zachować się godnie. Rytuał religijny w przeszłości był bowiem ściśle związany z funkcjonowaniem wspólnoty politycznej, zwłaszcza w Polsce, gdy 123 lata niewoli zmusiły Kościół katolicki, by stał się także politycznym reprezentantem Polaków. Wszystkie wspólnoty polityczne miały swoją polityczną teologię, bo taka była natura tworzących się trwałych wspólnot politycznych, niezależnie od praktykowanej religii. I dziedzictwo to w ludziach rozumnych żyje. Kto nie respektuje tego dziedzictwa przeszłości, ten wszczyna konflikt.

Dziedzictwo cnoty

Determinacja ludzi broniących krzyża przypominała postawę Ateńczyków, jak w antycznym dramacie. Obrońcy krzyża mieli świadomość, że ich powinnością jest obrona pamięci prezydenta i polskiej elity. Sytuacja ujawniła zasadę, że moralność i powinność to jedno, tak jak niegdyś moralność i struktura społeczna w społeczeństwie bohaterskim były w istocie tożsame.

Pojęcia moralne odzyskują swoje podstawowe znaczenia za sprawą ich praktykowania. W książce „Dziedzictwo cnoty” MacIntyre pisze: „W społeczeństwach bohaterskich człowiek jest tym, co robi, człowiek i jego czyny stają się jednym i tym samym. Można go całkowicie i poprawnie zrozumieć dzięki jego czynom, nie ma on żadnych ukrytych głębi. W epickim opisie czynów i wypowiedzi wyraża się wszystko, czym ludzie są, ponieważ nie są oni niczym innym niż to, co robią, mówią i co znoszą”. Oczywiście społeczeństwo bohaterskie opisane w „Iliadzie” już nie istnieje. Ale istnieją zachowania i pojęcia moralne, które uformowały się w społeczeństwach bohaterskich i żyją nadal, aktywizując się pod wpływem okoliczności. Ponadto z przykładu społeczeństw bohaterskich możemy się nauczyć, że każda moralność do pewnego stopnia związana jest lokalną, określoną wspólnotą społeczną, a dążenie nowoczesnej moralności do uniwersalności to złudzenie, które tworzy konflikty. Najważniejsze jednak jest coś innego. Otóż cnót nie można nabyć poza tradycją. Ich rozumienie wywodzi się z wielu poprzednich obyczajów, w których społeczeństwo bohaterskie znajduje się od samego początku. Ma to swoje konsekwencje. „Jeśli tak jest – pisze MacIntyre – to przeciwieństwo pomiędzy wolnością wyboru wartości – z której nowoczesność jest tak dumna – a brakiem tej wolności w kulturach bohaterskich wygląda zupełnie inaczej. A zatem z punktu widzenia określonej tradycji, ostatecznie wywodzącej się ze społeczeństw bohaterskich, wolność wyboru wartości bardziej przypominałaby swobodę duchów – istot, których substancja ludzka jest na pograniczu zaniku – nie zaś ludzi z krwi i kości”.

W świetle tego, pisze Mac­Intyre, mocna tożsamość obrońców krzyża była trudna do zniesienia dla ludzi, których „substancja ludzka jest na pograniczu zaniku”, niewolników oligarchii czy nowoczesnych tolerancyjnych katolików. Zatem wybuch nienawiści i pogardy był czymś oczywistym i zrozumiałym. Bo nie o religię w pierwszym rzucie chodzi w tym konflikcie bez rozwiązania.

Maciej Mazurek

za:niezalezna.pl/68200-bohaterowie-krakowskiego-przedmiescia

Copyright © 2017. All Rights Reserved.