Materiały nadesłane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Dzień grudniowy



Miałem sen… Na ulicy szła demonstracja. Niesiono nosze, dla wygody były to nosze karetkowe, które umożliwiały ich toczenie na kółkach po powierzchni ulicy. Do tych noszy podbiegał młody zadowolony z siebie mężczyzna, kładł się na nich i leżał. Po serii kilku zdjęć z bohaterem, tzw. selfie, wykonanych przez idących obok leżącego, robił się ruch i rwetes. Kilka osób odkładało komórki do kieszeni i podbiegało, by sprawdzać puls, rytm serca, oddech i dokonywać ogólnej obdukcji. Po czym rozlegały się wrzaski tłumu: „Wojtek, nasz Wojtek padł”. W tym czasie z tłumu wybiegała rozhisteryzowana kobieta wrzeszcząc: „to wina Kościoła, to wina Kościoła”. Na kurtce miała przyczepioną kartkę: „jestem Agata, żona Wojtka, który padł”. Pochód, zwany też manifestacją szedł sobie dalej kilkadziesiąt metrów, po czym głowni bohaterowie spektaklu schodzili ze sceny teatru ulicznego: Wojtek ściskał się z Agatą, dokonujący obdukcji ściskali się i wymieniali nagrania z komórek, pozostali uczestnicy częstowali się wiezionymi obok w samochodzie zamówionymi wcześniej kanapkami. Chwila spokoju. Po czym znów Wojtek odsuwał od siebie Agatę i rzucał się na nosze. Następowały serie zdjęć, wrzaski, podbieganie do noszy, sprawdzanie pulsu i krzyki: "nasz Wojtek padł”. Żona w międzyczasie pisała swoje wrażenia na tablecie… I tak cyklicznie.

Oczywiście, ktoś powie, co za idiotyczny sen. Ale przecież i tak mniej idiotyczny od rzeczywistości, którą urządziła nam opozycja wobec Polski. Scena prowokacji, która miała dowieść, że policja pisowska zabiła na śmierć demonstranta, a przynajmniej go zagazowała była kluczowym elementem inscenizacji w tym teatrze absurdu i groteski. Może kogoś to śmieszyć, ale kpiny z Polski, z państwa i narodu nie są kwestią gustu w zakresie humoru. To jest naruszenie powagi naszego państwa. Ono wieńczy cały proces, który rozpoczął się w maju ubiegłego roku. Po widmie klęski wyborczej, jaki zapanował w obozie rządzącym po przegranej pierwszej turze przez ówczesnego prezydenta, zmontowano szybko nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym o  nadzwyczajnych  uprawnieniach i wyraźnie sprofilowanym politycznie składzie. Potem, po realnej podwójnej klęsce partie opozycyjne stały się opozycją wobec Polski. Skargi na arenie unijnej, destrukcje, manifestacje, happeningi i próby podpalenia Polski.

W czasach PRL śpiewaliśmy: „Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy/ Dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory […]Jest taki dzień, gdy jesteśmy wszyscy razem”. Warto byłoby dzisiaj, odkryć wagę i powagę tego czasu, dnia wigilijnego i świąt Bożego Narodzenia. Z powagę tych Świąt nie licuje nonszalancja wobec dobra wspólnego, nonszalancja wobec człowieka o odmiennych poglądach. Życzę sobie i Państwu, spotkania się we wspólnym domu, jakim jest Polska i dzielenia się chlebem wspólnej pracy dla jej dobra.