Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Materiały nadesłane

Ks. prof. Paweł Bortkiewcz TChr -Wspomnienia powakacyjne


Jeden z moich znajomych z facebooka (i ze świata realnego) zostawił na tym portalu społecznościowym bardzo impresyjny wpis po powrocie z Bałkanów – o tym, że nie chce mu się rozpakowywać auta, wychodzić z domu, pod byle jakim pretekstem… Siedzi u siebie i w ten sposób przeżywa zapach wspomnień, odgłosy rozmów, nasyca oczy krajobrazem…

Ja nie miałem i nie mam takich dylematów. Po powrocie z Niemiec musiałem błyskawicznie się rozpakować i spakować na nowo. Przetworzyć miesięczny pobyt stacjonarny na  pobyt z dobytkiem zamkniętym w plecaku, który musi starczyć na El Camino.

Ale wracam wspomnieniem do różnych osób, spotkań, rozmów. Jeden z moich młodszych znajomych od kilku tygodni pracuje w podberlińskiej miejscowości z grupą młodych uchodźców z Afganistanu. To ośmiu chłopaków, którzy dotarli do Europy bez żadnych rodzin, bez krewnych. Powód tego przybycia – mówią krótko: „wojna”. To oczywiście poruszające, pytam więc mojego znajomego, czy w Afganistanie pozostały ich rodziny, rodzeństwo, rodzice? Czy mają z nimi kontakt? Te same pytania stawiał sobie i im mój znajomy. Słyszał od ośmiu różnych ludzi – tę samą opowieść. „W wiosce jest jeden telefon, po moim wyjeździe zabrali go talibowie, kontrolują go talibowie. Nie mogę o tym mówić”. To znowu bardzo poruszające. A że jestem człowiekiem wrażliwym pytam – jak oni sobie radzą z traumą wojny, zostawionych rodziców, trudnych wspomnień?

Przypominam sobie sporadyczne wiadomości o jakichś tragediach w Polsce – w pożarze ocalało dziecko, rodzice zginęli, dziecko jest pod opieką psychologów. Nie, młodzi Afgańczycy spod Berlina nie mieli i nie mają żadnych terapii, żadnej opieki w tym zakresie. Najwidoczniej jej nie potrzebują. Albo rząd niemiecki stosuje najprostszą metodę – coś straciłeś, damy co czegoś innego pod dostatkiem, Młodzi Afgańczycy mieszkają zatem w jednym domu, w dość dobrej dzielnicy miasteczka. Dostają miesięczne kieszonkowe, dostają tygodniowe pieniądze na wyżywienie, mają zapewnioną opiekę lekarską pod każdym względem, na życzenie.

Mój znajomy w czasie swoich badań przyznał, gdzie i z kim pracuje. Pani doktor bardzo się ucieszyła, bo zaaplikowała mu od razu trzy dość drogie szczepionki. Cóż, uchodźcy ożywili popyt na szczepionki. Ożywili też popyt na różne sektory gospodarki. Wielu ludzi zatrudnionych w usługach się bardzo cieszy i jest wdzięcznych Pani Kanclerz.

Ktoś powie, przecież trzeba tym dzieciom zrekompensować dzieciństwo, na to nie ma ceny. Tak, z pewnością. Młode dzieci afgańskie, to chłopcy w wieku – oficjalnie podanym – 15 do 18 lat. Patrząc na ich zdjęcia, można się zastanawiać jak szybko ludzie w tamtym klimacie dojrzewają – wyglądają na kilka lat zdecydowanie starszych. Tych młodych mężczyzn trzeba uczyć korzystania z toalet, posługiwania się sztućcami, tego, że nie wszyscy muszą i chcą jeść palcami z jednej patelni. Niektóre sprawy przychodzą im z dużym oporem, niektóre bardzo sprawnie. Sprawnie byli w stanie napisać donos do urzędu na mojego znajomego, swojego opiekuna.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.