Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad: Incydent z flagami w tle

Szliśmy ze znajomym przez parking pod Domem Kultury. Było chłodne sobotnie popołudnie, 12 maja. Przy pomniku Marszałka trwał capstrzyk.

Plac pełen był ludzi, szpalery harcerzy ustawione w czworobok, łopotały flagi. Właśnie skończyły się przemówienia, orkiestra wojskowa zaintonowała „Brygadę”. I wtedy znajomy warknął pod nosem, ni to do siebie, ni do mnie: - A ci znowu się... itd. Tu wypowiedział słowo, które – użyte w sensie metaforycznym – oznacza działanie jednostajnie przyspieszone, będące rodzajem chorobliwego i bezproduktywnego „samo-zaspokajania się”.

Oczywiście, mógłbym w tym felietonie opisać to jego barwne i soczyste określenie jakąś eufemistyczną namiastką. Ale żadne przybliżenie nie zdoła lepiej oddać elegancji i wrodzonego taktu, z jakim mój znajomy raczył określić to, co – w jego odczuciu - działo się na placu. - Nie chciałbym cię urazić – odwarknąłem po kilku sekundach osłupienia - ja bym powiedział, że ludzie ci manifestują przywiązanie i miłość do Ojczyzny. Ale cóż, każdy sądzi po swojemu. - Czyli co: chcesz powiedzieć, że ja nie kocham Ojczyzny, tak? – zaperzył się. - Ci ludzie trzymają biało-czerwone flagi, a nie flagi z sierpem i młotem czy ze swastyką. Co więcej, nie blokują ci wyjazdu z parkingu! – odparłem: - Gdyby cię usłyszał mój dziadek, POW-iak i AK-owiec, to by cię zrugał jak burą sukę. Na szczęście nie żyje, zginął za to, żeby takie uroczystości mogły się odbywać bez przeszkód i żeby różni ludzie mogli wypowiadać różne głupstwa! Tyle!

Przez następną minutę szliśmy w milczeniu, pielęgnując każdy swoją urazę. Dopiero wieczorem naszła mnie refleksja. Czemu jakiś czort zawsze mnie podkusi, żeby się odgryźć? Zamiast spokojnie podkulić ogon i po chrześcijańsku przełknąć gorzką pigułę, wyjeżdżam z jakimś dziadkiem z AK!

Przecież mój znajomy mógł poczuć się, jak ofiara seansu nienawiści. Wskutek mojej agresywnej zaściankowości i próby ograniczenia mu wolności słowa mogło zrobić mu się duszno. Duszno i ciasno. I parno. Mógł poczuć chęć, by wyemigrować z „tego kraju” i zostać cenionym ortopedą w Anglii, gdzie obowiązują normalne standardy europejskie. Gdzie – podobno - wymachiwanie flagą narodową jest dozwolone tylko w kuchni, podczas studzenia owsianki, zaś weterani II wojny światowej mogą pokazywać się na ulicy dopiero po 22:00, by nie ranić uczuć postępowej inteligencji.

Jako człowiek kulturalny i tolerancyjny, zamiast go szykanować, powinienem raczej zakryć znajomemu oczy, zatkać mu uszy i szybko ewakuować go z parkingu pod Domem Kultury. A potem razem z nim poszukać jeszcze bardziej soczystych określeń patriotyzmu w „Słowniku Polskiej Grypsery”.

Tomasz BIESZCZAD

(Druk: Miesięcznik „Piotrkowska 104” – Łódź, czerwiec 2007 r.)

 

Copyright © 2017. All Rights Reserved.