Katyń 1940-2010

Zdjęcie od Trumpa pomogło poznać prawdę o zbrodni w Smoleńsku. Macierewicz ujawnia mało znane fakty

Antoni Macierewicz w dyskusji po emisji dokumentu na temat katastrofy smoleńskiej na antenie Telewizji Republika ujawnił, że zdjęcie satelitarne, które było jednym z kluczowych materiałów do ustalenia tego, co naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku Polska otrzymała dzięki jego rozmowie z prezydentem USA Donaldem Trumpem.

- To on zdecydował o tym, żeby to zdjęcie dostarczyć - powiedział.Na antenie Telewizji Republika wyświetlony został dokument Prawda o zbrodni smoleńskiej: wnioski z Raportu Podkomisji Antoniego Macierewicza, który zbiorczo przedstawia ustalenia na temat tego, co naprawdę stało się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku.

Profesor Kazimierz Nowaczyk na antenie Telewizji Republika przyznał, że jednym z kluczowych materiałów, które podkomisja otrzymała, jest zdjęcie satelitarne z 10 kwietnia 2010 roku parę godzin po katastrofie. - To zdjęcie pozwoliło nam na dokonanie analizy, która nie była robiona przez żadnych ekspertów i żadne komisje przed nami. To znaczy dokładne umieszczenie zapisów rejestratorów samolotu, łącznie z zapisem nagrania dźwiękowego kokpitu, w miejscach przelotu samolotu. W ten sposób można było pokazać, że ten dźwięk wybuchu w skrzydle był w miejscu, w którym nie było żadnych drzew. Jednocześnie można było z ogromną precyzją policzyć odległość tego miejsca od brzozy i to jest zdjęcie z dokładnością 10 centymetrów na piksel. Można policzyć wszystkie odległości - powiedział.  Z tym jest związana dodatkowa historia, którą przeanalizowała podkomisja. Dźwięk samolotu występuje około sto metrów przed brzozą. Od tego momentu już pół sekundy później pilot samolotu próbuje dokonywać działania, które mają zapobiegać przechylaniu się samolotu w lewo. Jednocześnie zwiększa się gwałtownie prędkość kątowa obrotu samolotu w lewo. To wszystko się dzieje przed brzozą - dodał. Zaznaczył, że to udowadnia, że nie doszło do żadnego zderzenia z brzozą.

Głos zabrał także szef podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz.

- Chcę powiedzieć od strony politycznej rzecz bardzo ważną, nieznaną w Polsce i w opinii światowej. Ten materiał, który stał się fundamentem analizy, to zdjęcie satelitarne, otrzymaliśmy dzięki mojej rozmowie z panem prezydentem Trumpem. To on zdecydował o tym, żeby to zdjęcie dostarczyć. Ono nigdy przedtem nie było w dyspozycji żadnego zespołu badawczego, a ono jest zupełnie zasadnicze dla analizy pozwalającej zidentyfikować miejsce eksplozji w lewym skrzydle - powiedział Antoni Macierewicz w w rozmowie z Aleksandrem Wierzejskim.

za:niezalezna.pl


***

AMERYKO! Czas na Smoleńsk!

Okazało się nagle, że Amerykanie dysponują informacjami, które jednoznacznie wskazują na to, że Putin wiedział i aprobował decyzję o zestrzeleniu samolotu malezyjskich linii lotniczych z 283 pasażerami (w tym 80 dzieci i 15 osób załogi) na pokładzie (większość stanowili Holendrzy – 193 osoby)). Oznacza to, że nie była to żadna tragiczna pomyłka ani tez samowola „zielonych ludzików”, tylko rosyjska decyzja polityczna podjęta na najwyższym szczeblu. Dobrze, że informacja ta ujrzała światło dzienne. Oczywiście zakładam, że nie jest to żadna propagandowa gra ze strony Białego Domu, tylko ujawnienie informacji rzeczywiście posiadanych.

Inna sprawa – i o to mi głównie chodzi – że oczywiście tę wiedzę amerykańskie służby, a więc też administracja (przynajmniej prezydent i wiceprezydent) posiadali wcześniej. Oczywiście Amerykanie mają pełne prawo szafować swoją wiedzą zdobytą zapewne w niełatwy i kosztowny sposób (wywiad). To do nich należy decyzja, kiedy tą wiedzą się dzielą. Skoro jednak Amerykanie ujawniają proces decyzyjny w kwestii zestrzelenia samolotu malezyjskiego z głównie Europejczykami na pokładzie, to oznacza, że mogą pójść jeszcze jeden  krok naprzód. Duży krok.  Bardzo ważny krok. Oczywiście chodzi o to, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem w Rosji. Jestem głęboko przekonany – i doprawdy nie tylko ja - że strona amerykańska wie, co wydarzyło się na smoleńskiej ziemi. My też prawie wiemy, ale jednak „prawie” czyni różnicę. Rozumiem, że Waszyngton dysponuje na ten temat wiedzą chyba większą od speckomisji Antoniego Macierewicza. Możemy się domyślać, co wiedzą Amerykanie. Jednak my nie chcemy się domyślać – my chcemy wiedzieć! I to jest właśnie ten czas, kiedy możemy, powinniśmy, musimy się tego dowiedzieć.
 
Nie będę oceniał Amerykanów, którzy „wiedzieli, a nie powiedzieli”. To nie ten czas, to nie ten moment. Tutaj pewnie strona polska i strona amerykańska mogą mieć różne zdania i różne podejścia. Nie ma co w tej chwili skupiać się na przeszłości, która może nas poróżnić. Lepiej skupić się na czasie teraźniejszym i czasie przyszłym. I właśnie dlatego w czasie wielkoskalowej wojny na Ukrainie Amerykanie mogą i powinni powiedzieć to, co wiedzą o smoleńskiej tragedii sprzed blisko trzynastu lat. Czas najwyższy. Ale też „tempus fugit” – „czas ucieka”. Waszyngton powinien ujawnić to, co wie TERAZ. Nie zwlekając...

Ryszard Czarnecki

za:www.fronda.pl