Katyń 1940-2010

Arabskiego dictum nad trumnami










Z Ewą Kochanowską, wdową po rzeczniku praw obywatelskich śp. Januszu Kochanowskim, rozmawia Anna Ambroziak W jakich okolicznościach usłyszała Pani zapewnienia Tomasza Arabskiego, że rodziny nie będą mogły otworzyć trumien w Polsce?

– W Moskwie 12 kwietnia 2010r. na spotkaniu z rodzinami w sali konferencyjnej hotelu, w którym byliśmy zakwaterowani. Była godzina 3.00 w nocy. Mam dokładny scenopis z tego, co mówiono na tym spotkaniu. Notatki robiła wtedy moja córka, bo byłyśmy w takim stanie, że bałyśmy się pominąć jakieś ważne kwestie. Ze strony polskiej w spotkaniu uczestniczyli wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder, minister zdrowia Ewa Kopacz i szef kancelarii premiera Tomasz Arabski. Siedziałyśmy z córką w drugim rzędzie, przed nami byli wysokiej rangi urzędnicy rosyjscy z tłumaczami. Spotkanie miało na celu zapoznanie rodzin z sytuacją, przede wszystkim – czego mają się spodziewać w związku z identyfikacją ciał. Uprzedzono nas m.in. o wysokim rozczłonkowaniu ciał i trudnej identyfikacji szczątków. Dokonano podziału na grupy. W pierwszej z nich znalazły się osoby, w przypadku których identyfikacja ciał ich bliskich miała nie nastręczać większych trudności, ciała ofiar zostały zidentyfikowane już wcześniej w Smoleńsku. Byłam drugą osobą wyczytaną w tej grupie.

I właśnie podczas tego spotkania padły słowa Arabskiego?


– Tak, jestem tego najzupełniej pewna. Przekonywano nas, rodziny, byśmy poświęcili identyfikacji naocznej jak najwięcej uwagi, bo trumny nie będą otwierane w Polsce. To stwierdzenie padło na pewno ze strony Arabskiego. To był taki pewien dwugłos, dlatego Arabski teraz się od tego bezczelnie wykręca.

Co ma Pani na myśli, mówiąc „dwugłos”?

– Najpierw minister Ewa Kopacz mówiła o tym, że widok jest bardzo trudny, że powinniśmy oddawać materiał genetyczny. Arabski, który włączył się zaraz po niej, mówił o trumnach. Dobrze to pamiętam, tak samo swoją reakcję – wzruszyłam ramionami na takie dictum.

Zaskoczyło to Panią?


– Całkowicie. Pamiętam, że obok nich siedział minister Najder, chciałam go później dopytać o tę kwestię i potwierdzić, że to, co mówi Arabski, nie ma kompletnie sensu. Ale wtedy zaczęła się słowna awantura, a później byłam już tak wykończona, że zrezygnowałam.

Rodziny protestowały?


– Jak najbardziej. Toczyła się zażarta dyskusja. Niektórzy, jak pan Andrzej Melak, głośno przeciwko temu protestowali. Z drugiej strony padały jakieś nieprzekonujące argumenty. Mam to wszystko do dziś przed oczyma. I bardzo dobrze pamiętam moje odczucia: sądziłam wtedy, że Arabski na pewno coś pomylił, że oczywiście, przy transporcie ciał przez granicę konieczne są pewne procedury (np. specjalne trumny), ale już na miejscu, w Polsce, prokuratura ma obowiązek dokonać badań ciał. Wiedziałam, jakie są w tym względzie procedury stosowane powszechnie na świecie. Przykładem może być choćby ostatnia katastrofa balonu w Egipcie, w której zginęło kilku Brytyjczyków. Ciała ofiar zostały zidentyfikowane na podstawie badań materiału genetycznego, po powrocie do kraju zostały przebadane na nowo. Moje odczucia w Moskwie po katastrofie były właśnie takie: zabierzmy ciała naszych bliskich do domu i zróbmy wszystko u siebie.

Jakich argumentów używał minister?


– Mało sensownych. Miałam wiedzę na temat transportowania ciał przez granicę, wydawało mi się wtedy, że ta słowna walka toczy się nadaremno. Dlatego że nie ma takiej możliwości, żeby trumna z ciałem nie była otwarta, a ciało nie zostało przebadane w Polsce. Była to przecież gwałtowna, podejrzana śmierć poza granicami kraju. Tłumaczyłam sobie wówczas, że Arabski jest kompletnym ignorantem w tych kwestiach, że ktoś mu powiedział, że trumny mają być zamknięte na czas transportu. Byłam przekonana, że nie ma racji, że nie wie, co mówi, i że prokuratura i tak podejmie stosowne w tym względzie decyzje. Dlatego do tych argumentów, jakie wówczas tam padały, nie przywiązywałam większej wagi. Dopiero po powrocie i pierwszych wnioskach o ekshumacje (na odpowiedź na wnioski rodziny czekały miesiącami) zaczęłam podejrzewać, że być może jest coś do ukrycia, że Arabski nie mówił do rodzin, ale do tych kilku Rosjan, którzy byli na sali. Jakby dawał im gwarancje, że nikt nie będzie badał ciał w Polsce. A kiedy już się okazało, że nieprawidłowości są gigantyczne, że ciała zostały pozamieniane, prokurator Seremet oskarżył rodziny o pomyłki w identyfikacji. A teraz, kiedy wrócił z kolejnej wizyty u prokuratora Jurija Czajki, zapomniał przekazać rodzinom przeprosiny rosyjskiego prokuratora generalnego za zaistniałą sytuację.

Arabski wymiguje się jednak od tego, co mówił rodzinom w Moskwie. A jego kandydaturę na ambasadora w Madrycie pozytywnie zaopiniowała Komisja Spraw Zagranicznych.


– Obserwowałam relację z tego posiedzenia. Od początku nie miałam złudzeń co do rezultatu, bo arytmetyka sejmowa pokazywała, że uzyska poparcie posłów. Prawdę mówiąc, nikt się nawet nie starał, by przedstawić rzeczowe argumenty za jego kandydaturą. Z kamiennym spokojem sugerowano, że pan Arabski urodził się wczoraj i to od razu jako wybitny specjalista od spraw hiszpańskich. Obserwowałam więc popis arogancji władzy, do której nie docierają żadne argumenty opozycji ani opinii publicznej. Sprawa była przesądzona od początku, a głosowanie było formalnością. Ale przede wszystkim widzimy, że Platforma robi, co chce. Chcą Arabskiego w Madrycie – to będą mieć Arabskiego w Madrycie.

Jego kandydaturę musi zatwierdzić prezydent Bronisław Komorowski.


– Który podpisze nominację Arabskiego bez mrugnięcia okiem! Przecież sam jest tym posunięciem zainteresowany – jestem o tym absolutnie przekonana. Arabski, który nagle zrobił się wielkim specjalistą od Hiszpanii, jest bardzo zasłużony w trzymaniu całej wiedzy o katastrofie smoleńskiej dla siebie. Wracając do Sikorskiego, którego głupkowate komentarze na temat katastrofy dalekie są od zachowań światowca, na którego pozuje, to on ma na sumieniu rozegranie całej sprawy śledztwa po katastrofie! To on wycofał notę dyplomatyczną, która została złożona przez pracownika ambasady RP w Moskwie o uznanie miejsca katastrofy samolotu Tu-154M za eksterytorialne! Sikorski nigdy się z tego nie wytłumaczył przed nami ani przed opinią publiczną.

Otwarta pozostaje kwestia ewentualnych przesłuchań. Sąd nakazał wznowić śledztwo w sprawie nieprawidłowości w przygotowaniu przez osoby cywilne wizyt w Katyniu.


– Jestem przekonana, że sprawa będzie się ślimaczyć aż do terminu przedawnienia. Aby doszło do ponownego przesłuchania Arabskiego, nasze organy prokuratorsko-sądowe musiałyby być niesłychanie prężne, a – jak widać – nie są. Arabski dostanie ochronę kolegów do czasu, kiedy sprawa się przedawni. I na to liczą jego mocodawcy. Mam tylko nadzieję, że pan Arabski dostanie na ochroniarza ambasady pana gen. Janickiego.

Jest jeszcze możliwość złożenia subsydiarnego aktu oskarżenia przez rodzinę prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

– I trzymam kciuki, aby stało się to jak najprędzej.

Radosław Sikorski ponownie obciążył winą za katastrofę pilotów, mówiąc, że gdyby byli dobrze przeszkoleni, 96 osób by żyło.

– Mam nieodparte wrażenie, że obecnie masa ludzi uważa się za specjalistów w dziedzinie katastrof lotniczych. A pan Sikorski niech może zacznie najpierw od dziedziny, na której z racji pełnionej funkcji powinien się znać najlepiej, i wytłumaczy opinii publicznej, dlaczego wycofał wniosek o eksterytorialność miejsca katastrofy tupolewa. Niech ujawni, w jaki sposób dowiedział się o katastrofie. Może pan Sikorski poda jakieś wiarygodne źródła swojej wiedzy o winie pilotów? Czyżby dostał jakiegoś SMS-a? Całe nieszczęście z badaniem katastrofy smoleńskiej zawdzięczamy właśnie ministrowi Sikorskiemu, który nie chciał, by uznano eksterytorialność miejsca katastrofy.Wszyscy są winni, tylko nie on.

Dziękuję za rozmowę.

Anna Ambroziak



za:www.naszdziennik.pl (kn)