Komentarze i pytania

Ks. dr Waldemar Kulbat-Po katastrofie

Najpierw był szok, zaskoczenie, niedowierzanie. Później refleksja nad rozmiarami katastrofy. Zginęli najwybitniejsi,  elita, prezydent kraju, ostatni prezydent na uchodźctwie, ministrowie, posłowie, najwyżsi rangą dowódcy, wybitni kapłani, zwierzchnicy organizacji społecznych. Społeczeństwo straciło swoich przywódców. W nastroju zdominowanym przez przerażenie i żal próby poszukiwania duchowego oparcia. Dziennikarze, komentatorzy, instynktownie, jak zawsze w chwili największej próby poszukują oparcia i wyjaśnienia w tym co najbardziej fundamentalne – w religijnej wierze. W miejscach pamięci, na placach, przed kościołami  zapalane są znicze. Sprawozdania i reportaże z miejsca katastrofy są przerywane widokiem modlących się ludzi, wyjaśnieniami księży. W Łodzi w „marszu milczenia” tysiące młodzieży i dorosłych.  Kościoły się wypełniają przez wiernych podczas  mszy odprawianych w intencji ofiar. W rozmowach z ludźmi pojawia się motyw poszukiwania zrozumienia - to musi mieć jakiś sens, co Pan Bóg chce nam przez to tragiczne wydarzenie powiedzieć? Może chodzi o to by naród doświadczony nieszczęściem przezwyciężył waśnie i podziały?  By zrozumieć w obliczu kruchości ludzkiego istnienia, że należy dążyć do tego co buduje i  łączy, natomiast przezwyciężać to co dzieli? Wobec poszukiwania otuchy w wierze w obliczu katastrofy, nasuwają  się słowa René Chateaubrianda: „Trwogi teraźniejszości są apologią chrześcijaństwa”. Oznacza to: dopiero w obliczu nieszczęścia dla wielu ukazuje się prawda chrześcijaństwa.