Komentarze i pytania

Liczymy na to, że Rosjanie ujawnią raport

Rozmowa z prokuratorem pracującym w Moskwie nad oględzinami szczątków prezydenckiego samolotu Z płk. Zbigniewem Rzepą, rzecznikiem prasowym naczelnego prokuratora wojskowego, prokuratorem biorącym udział w śledztwie, m.in. obecnym przy odczytywaniu rejestratorów z rozbitego samolotu, rozmawia Marta Ziarnik

Jakie są ustalenia śledztwa? Co wiadomo już z dotychczasowego odczytu z dwóch czarnych skrzynek?

- Mogę tutaj podać zaledwie niektóre z ogólnych informacji. Same czarne skrzynki zachowały się w dobrym stanie. Miały tylko lekkie uszkodzenia zewnętrzne, natomiast wewnątrz wszystko było w bardzo dobrym stanie. Taśmy nie pogięły się, nie spadły też z urządzeń, na których były zamontowane, dlatego można je bez problemy sczytywać i poddawać rutynowej obróbce, która pozwoli na dokonanie ich spisu i przekazanie w raporcie informacji przez nie zarejestrowanych. Jeden z tych rejestratorów dotyczy głosu, a drugi parametrów lotu. Obecnie pracujemy więc nad tymi dwoma rejestratorami. Nie możemy jednak na razie przekazywać jakichkolwiek szerszych informacji, gdyż nie ma jeszcze zakończonych prac. /.../ Proszę zrozumieć, że jest to bardzo żmudna praca. Aczkolwiek Rosjanie powiedzieli, że będą starali się zrobić to w miarę szybko.

Na kiedy więc jest spodziewa ne zakończenie tych odczytów?

- Wydaje mi się, że w ciągu najbliższych 2-3 dni powinien powstać z tego raport. Taki termin wynika z naszych rozmów prowadzonych ze stroną rosyjską. Muszę także zauważyć, że Rosjanie i tak działają szybko. W końcu przy takiej katastrofie rzeczy do zrobienia jest bardzo dużo, a to są niestety kwestie wymagające bardzo dużo czasu.

Czy ten raport zostanie podany do publicznej informacji?


- Choć nie mogę odpowiadać za to, co Rosjanie będą robili z tym raportem, to jednak myślę, że tak, że zostanie on ujawniony. Przecież jest to jakiś krok do tego, żeby wyjaśnić, co naprawdę wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku.

Tylko od Rosji będzie ostatecznie zależało, czy ten raport będziemy mogli poznać?


- Przyznam szczerze, że nie wiem dokładnie, jakie są szczegółowe ustalenia polsko-rosyjskie odnośnie do tej kwestii. Wiem tylko tyle, że nasza dotychczasowa współpraca jest bardzo owocna i Rosjanie nie bronią nam dostępu do zdobytych w trakcie ich śledztwa materiałów. Dlatego właśnie mam nadzieję, że i ten raport zostanie Polsce przekazany i że nie będzie problemu z jego ujawnieniem. Osobiście uważam, że sami Rosjanie go kiedyś ujawnią.

W jaki sposób zostały zabezpieczone dane z nośników, które mieli przy sobie polscy wojskowi lecący prezydenckim tupolewem?

- To zostało zabezpieczone w spo sób procesowy na miejscu zdarzenia. Każdy tego typu ślad został zabezpieczony, obfotografowany, dokonano jego oględzin i zabezpieczono go po to, by móc go dalej badać. Jeżeli znaleziono komórki, laptopy, pendrive'y, to te wszystkie przedmioty zostaną przekazane biegłym po to, żeby oni mogli postarać się wydobyć z nich informacje. To jest jednak rutynowa procedura, która zawsze w tego typu przypadkach ma miejsce.

Czy Rosjanie mają prawo wglądu do tajnych dokumentów państwowych? Bo przecież takie też znajdowały się na pokładzie.

- Jeżeli to są dokumenty dyplomatyczne, to w żadnym wypadku. One są w tym momencie eksterytorialne, więc do tej poczty Rosjanie absolutnie nie mają dostępu. Muszą ją zabezpieczyć i przekazać właścicielom, czyli w tym przypadku państwu polskiemu.

/.../
Z czego - Pana zdaniem - wynika cała masa sprzecznych informacji, pojawiających się chociażby w sprawie dyspozycji wydawanych polskim pilotom przez kontrolerów z wieży, z lotniska Siewiernyj w czasie ostatnich minut lotu?

- Myślę, że wynikają one z tych samych źródeł, co zawsze. Media rosyjskie też żyją tą sprawą, też chcą przekazywać opinii publicznej kolejne wiadomości i starają się je w różnoraki sposób zdobyć. U nas też przecież tych informacji było bez liku, też dziennikarze je powtarzali.

Jednak w trakcie przesłuchiwania głównego kontrolera lotów informacje uzyskane przez Rosjan, a później przez polskich prokuratorów, w niektórych kwestiach znacznie się różniły. Chodzi o różnicę w liczbie podejść do lądowania i rzekomą nieznajomość rosyjskiego przez pilotów Tu-154M?


- Jeżeli ktoś jest przesłuchiwany dwa razy i mówi wówczas dwie różne rzeczy, wówczas trzeba przyjąć, że mówi nieprawdę. Tak to należałoby rozpatrywać. My, jako prokuratorzy, opieramy się na zdobytych informacjach i każdy dowód zostaje przez nas poddany późniejszej ocenie. Jeżeli wychodzi nam, że ktoś kłamie, wówczas wyciąga się konsekwencje. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że w tym przypadku świadkowie przesłuchiwani są według procedury rosyjskiej, gdyż śledztwo prowadzi prokuratura rosyjska.

/.../
Dziękuję za rozmowę.

za: NDz z 14.4.10 (kn)