Polecane
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr-Szczepionki
Od kilku miesięcy jestem świadom, że problem etyczności szczepionek był i jest, a z jeszcze większą pewnością będzie tematem niezwykle ważnym i niezwykle trudnym. W ostatnich dniach miałem kilka rozmów, w których słyszałem te same głosy i obawy, które i mnie nurtują.
Wielu z nas ma trudności z akceptacją stosunkowo prostego zdania - „Moralnie dopuszczalne jest stosowanie szczepionek przeciwko COVID-19, które wykorzystały linie komórkowe pozyskane z abortowanych płodów w badaniach i procesie produkcyjnym”. Tak stwierdziła w wydanej nocie Watykańska Kongregacja Nauki. Kiedy czytam te słowa przypominam sobie inne, przekazane przez Papieską Akademię Życia w jej dokumencie z 2005 r.: „Jeśli ktoś odrzuca wszelkie formy dobrowolnej aborcji ludzkich płodów, czy nie przeczy sobie poprzez zezwolenie na zastosowanie wspomnianych szczepionek zawierających żywe, atenuowane wirusy u swoich dzieci? Czy nie jest to prawdziwą (i niedopuszczalną) współpracą ze złem, nawet jeśli to zło zostało przeprowadzone czterdzieści lat temu?”
Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że mówienie o produkowaniu szczepionek z komórek abortowanych płodów dotyczy dwóch linii hodowli ludzkich komórek, które pierwotnie zostały przygotowane z tkanek abortowanych płodów w 1964 r. i 1970 r.. Są to zatem aborcje dokonane kilkadziesiąt lat temu. Pierwsza to linia WI-38 (Winstar Institute 38) z hodowli ludzkich diploidalnych fibroblastów płucnych pochodzących z płodu płci żeńskiej. To dziecko zostało abortowane, ponieważ rodzina czuła, że ma zbyt wiele dzieci. Druga linia to tzw. MRC-5 (Medical Research Council 5) pochodząca z fibroblastów ludzkiego płuca z 14 tygodniowego męskiego płodu abortowanego z „powodów psychicznych” u 27 letniej kobiety w Wielkiej Brytanii.
Mam takie trudne i bolesne skojarzenie z wykorzystaniem eksperymentów tzw. „medycyny Auschwitz”. Z wyników tej medycyny korzystamy do dziś w zakresie na przykład immunologii czy krioterapii. W jakimś stopniu chcemy uszanować w ten sposób ofiarę życia tych ludzi, dzięki którym możemy dzisiaj walczyć z chorobami. To daleka analogia, ale ją przywołuję.
Dokument z 2005 r. po wnikliwych analizach stwierdzał w jednej z konkluzji: „dopuszczalność stosowania tych szczepionek nie powinna być interpretowana jako deklaracja dopuszczalności ich produkcji, obrotu i stosowania, ale powinna być ona rozumiana jako bierna współpraca materialna, w najłagodniejszym i oddalonym sensie, jak również aktywna, moralnie uzasadniona jako extrema ratio, konieczna dla zapewnienia dobra [ludzi dotkniętych chorobą]”.
Czy to usuwa wątpliwości? Ludzie, z którymi rozmawiam przekonują mnie, że nie. Nie jestem w stanie rozwiać ani w sobie samym, ani w innych tych niepewności. Sądzę, że mają one jednak swoistą wartość – wywołują w nas świadomość tego, czym jest wartość życia ludzkiego, kim jest człowiek w stadium życia płodowego. To niczego nie rozwiązuje, ale może uwrażliwi nasze sumienia. Bo obrona życia poczętego miewa postać także bardzo prozaiczną.