Polecane

Ideologiczną pałką w Polskę

Nie chcemy Europy laickiej, Europy LGBT czy też żyjącej według zasad rewolucji 1968 r. Dzisiaj robi się nam zarzut z tego, że jesteśmy realnymi chrześcijańskimi demokracjami. Problemy z praworządnością to tylko ideologiczna pałka, której przeciwko nam używają lewicowe ugrupowania i rządy.

Z powodu ich nienawiści do chrześcijaństwa, a także własnych kompleksów są wściekli na polskich i węgierskich wyborców, którzy opowiadają się za prawdziwymi wartościami – powiedział Jan Dziedziczak, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w rozmowie z red. Rafałem Stefaniukiem z „Naszego Dziennika”.

Zaledwie kilka dni po wygranej sojuszu Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej w wyborach parlamentarnych Bruksela poinformowała o wytoczeniu ciężkich dział przeciwko Węgrom. Kraj ten może być pierwszym państwem, który zostanie pozbawiony funduszy w ramach procedury warunkowości, która pozwala instytucjom unijnym odbierać należne członkom Unii Europejskiej pieniądze. Wszystko pod pretekstem walki o ochronę wspólnego budżetu.

    – Ciężko nie dostrzec powiązania pomiędzy niedzielnym demokratycznym zwycięstwem Fideszu a uruchomieniem przez Komisję Europejską mechanizmu warunkowości przeciwko Węgrom. Bruksela mogła ogłosić decyzję w innym terminie, ale zrobiła to chwilę po tym, jak znienawidzony przez eurokratów Viktor Orbán kolejny raz zdobył większość konstytucyjną w węgierskim parlamencie – mówił dr Marcin Romanowski, wiceminister sprawiedliwości.

Jak dodał polityk, dla zachodnich liberałów to jasny sygnał, że ich sny o przeprowadzeniu rewolucji obyczajowej w Europie Środkowo-Wschodniej najpewniej spełzną na niczym.

    – Odebranie środków unijnych ma w zamierzeniu eurokratów być karą dla węgierskiego społeczeństwa za demokratyczny wybór, jakiego dokonało, bo trzeba pamiętać, iż według zachodnich standardów o tym, co mieści się w granicach demokracji, decyduje niewybrana przez nikogo brukselska elita – wskazał.

W listopadzie 2021 r. Komisja Europejska skierowała do Budapesztu list, w którym wyraziła swoje obawy związane z kondycją praworządności w tym kraju. Odpowiedź, którą przygotował rząd Viktor Orbána, została uznana za niesatysfakcjonującą.

    – Po starannej analizie odpowiedzi na nasze pytania podjęliśmy decyzję, że musimy podjąć kolejne kroki – poinformowała Ursula von der Leyen w Parlamencie Europejskim.

Mechanizm praworządności został przyjęty przez Radę Europejską podczas szczytu w grudniu 2020 r., a funkcjonuje od 1 stycznia 2021 r. Już wtedy budził duże wątpliwości co do swojej legalności – szczególnie w Polsce i na Węgrzech. Dlatego sprawę skierowano do zbadania przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Zupełnie inne zdanie niż Polska i Węgry w tej kwestii miały Komisja Europejska i Parlament Europejski, a także dziesięć krajów członkowskich: Belgia, Dania, Finlandia, Hiszpania, Niderlandy, Niemcy, Irlandia, Francja, Luksemburg i Szwecja.

W lutym 2022 r. zapadł wyrok w sprawie. Sędziowie orzekli, że funkcjonowanie mechanizmu warunkowości jest zgodne z traktatami, dlatego może być on stosowany w odniesieniu do krajów członkowskich. Jednakże wyraźnie podkreślili, że odbieranie funduszy może odbyć się jedynie w sytuacji poważnego naruszenia praworządności, które wpływałoby na prawidłowość wydatkowania unijnych funduszy. Ostateczną decyzję o odebraniu funduszy podejmą kraje członkowskie. Aby tak się stało, potrzebna jest większość kwalifikowana, a więc 55 proc. państw, w których mieszka 65 proc. obywateli Unii Europejskiej.

Oficjalnym powodem, dla którego Komisja Europejska zdecydowała się na ten krok, jest fakt, że Budapeszt nie radzi sobie z korupcją na Węgrzech. W ciągu najbliższych dni Bruksela skieruje do rządu Viktora Orbána specjalne pismo ze swoją decyzją i będzie to oznaczało formalny początek uruchomienia mechanizmu pieniądze za praworządność.

To nie pierwsza sytuacja, gdy węgierskie fundusze są poważnie zagrożone. Kraj ten, podobnie jak Polska, ma problemy z uzyskaniem akceptacji dla „Krajowego Planu Odbudowy”. Wszystko wskazuje na to, że zapalenie zielonego światła dla uruchomienia wielomiliardowych funduszy nastąpi wówczas, gdy Bruksela uzyska od Budapesztu gwarancje w najbardziej istotnych dla niej sprawach.

    – Nie mam żadnej wątpliwości, że trwająca od kilku lat operacja wymierzona przeciwko Polsce i Węgrom nie jest przypadkiem, ale operacją zideologizowaną. Wystarczy przyjrzeć się pracom Parlamentu Europejskiego, który regularnie wzywa Komisję Europejską do interwencji wobec nas i Węgrów – zwrócił uwagę Jan Dziedziczak, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.

Według przedstawiciela polskiego rządu Bruksela nie może pogodzić się z tym, że w obu krajach władzę sprawują ugrupowania, które nie godzą się na federalizację Unii Europejskiej, a także na każdym kroku domagają się ochrony chrześcijańskiego dziedzictwa Europy.

    – Nie chcemy Europy laickiej, Europy LGBT czy też żyjącej według zasad rewolucji 1968 r. Dzisiaj robi się nam zarzut z tego, że jesteśmy realnymi chrześcijańskimi demokracjami. Problemy z praworządnością to tylko ideologiczna pałka, której przeciwko nam używają lewicowe ugrupowania i rządy. Z powodu ich nienawiści do chrześcijaństwa, a także własnych kompleksów są wściekli na polskich i węgierskich wyborców, którzy opowiadają się za prawdziwymi wartościami – oznajmił Jan Dziedziczak.

W ocenie dr. Marcina Romanowskiego można tylko czekać na to, co przyniesie kolejne zwycięstwo Zjednoczonej Prawicy w naszym kraju.

    – Sądząc po tym, z jaką pasją szkalowana jest Polska – nawet w obliczu rosyjskich zbrodni wojennych na Ukrainie Parlament Europejski debatuje nad sankcjami dla naszego państwa – ataki na Polskę będą jeszcze większe – stwierdził wiceminister sprawiedliwości.

Fakt, że nie zostaliśmy zaatakowani mechanizmem warunkowości razem z Węgrami – jak wskazał polityk – jest chwilowym odejściem od doktryny eurokratów spowodowanym wsparciem, jakie Polska niesie ukraińskim uchodźcom.

    – W obliczu wojny na Ukrainie Polacy zjednoczyli się i otworzyli całe swoje serca na kobiety i dzieci, które uciekają przed rosyjskimi zbrodniarzami. Gdyby nie ogromna pomoc Polski uchodźcom z Ukrainy, to Bruksela uruchomiłaby procedurę także wobec nas – powiedział dr Marcin Romanowski.

Zdanie wiceszefa resortu sprawiedliwości podzielił dr Krzysztof Kawęcki, politolog.

    – Bruksela ma dzisiaj bardzo duży problem, ponieważ Polska, angażując się w pomoc Ukrainie, zyskała sympatię setek milionów ludzi na całym świecie. Przyjmując tak ogromną liczbę uchodźców do własnych domów, wyznaczyliśmy nowe standardy w kwestii udzielania pomocy ofiarom wojny – zaznaczył dr Krzysztof Kawęcki.

Jak dodał, okazją do uderzenia w Polskę i sięgnięcia po mechanizm praworządności będą dla Brukseli prace nad zmianami w funkcjonowaniu Sądu Najwyższego. Wówczas rozstrzygnie się, czy Izba Dyscyplinarna przetrwa w polskim systemie prawnym i jaką formę przyjmie.

    – Unijni eurokraci, działając w interesie Berlina i wspólnie z „polską” piątą kolumną, blokują należne Polsce środki i grożą mechanizmem „pieniądze za suwerenność”. Uzasadniają to obrzydliwymi kłamstwami i atakami na Polskę przeprowadzanymi często rękami płatnych wichrzycieli i aktywistów plujących na nasz kraj. Bruksela bez mrugnięcia okiem łamie unijne traktaty, podważając reformy sądownictwa, i broni kastę sędziowską pod pretekstem ochrony jej niezawisłości – mówił rozmówca „Naszego Dziennika”.

W ostatnim czasie osią sporu między Brukselą a Budapesztem była ustawa o ochronie dzieci i młodzieży, która zabrania propagowania w szkołach ideologii LGBT, pornografii czy operacji zmiany płci. Bruksela próbuje zmusić Węgrów do odstąpienia od tych zmian, gdyż uważa, że godzą one w podstawowe wartości UE, do których należy ochrona mniejszości seksualnych. W ostatnią niedzielę Viktor Orbán odniósł jednak symboliczną porażkę, bo węgierskie referendum w sprawie wprowadzenia rozwiązań jest nieważne, gdyż nie udało się przekroczyć wymaganego progu frekwencyjnego – 50 proc. Tym samym stracił on poważny argument w sporze z Brukselą, gdyż dotychczas bronił tych rozwiązań, zasłaniając się aprobatą Węgrów.

    – W obecnej sytuacji Komisja Europejska jeszcze bardziej będzie domagać się zmian światopoglądowych na Węgrzech. Z pewnością promocja LGBT w tym kraju może być tym czynnikiem, który sprawi, że Bruksela odstąpi od części działań wymierzonych w Viktora Orbána. Pytanie tylko, jak zachowa się premier Węgier. Czy będzie umiał postawić się brukselskim elitom? – zastanawiał się dr Krzysztof Kawęcki.

za:www.radiomaryja.pl