Polecane

Zapanował wielki strach przed podręcznikiem do nowego przedmiotu „Historia i Teraźniejszość”.

Skutek napaści jest jednak odwrotny od zamierzonego!

Stanisław Widomski: rozmawialiśmy niedawno o nazwaniu przez jedną ze stacji radiowych podręcznika prof. Wojciecha Roszkowskiego do nowego przedmiotu Historia i Teraźniejszość „podręcznikiem dla Hitlerjugend”. Nie brakowało i innych podobnych określeń, choć książki nikt jeszcze na oczy nie widział, bo po prostu nie była jeszcze wydrukowana; przechodziła dopiero procedury akceptacji w Ministerstwie Edukacji i Nauki. Nie było nawet egzemplarzy testowych. Ostatecznej wersji książki dalej nie ma, ale tego rodzaju „recenzji” przybywa lawinowo.

Leszek Sosnowski, prezes i założyciel wydawnictwa Biały Kruk: Nie ma, bo jeszcze nie jest potrzebna, ale oczywiście niebawem będzie już wydrukowana i dostępna dla wszystkich. Nasze początkowe oburzenie wiązało się nie tyle z negatywnymi, czy nawet chamskimi ocenami – bo tych spodziewaliśmy się w antypolskich i lewicowych mediach – co na fakt, jak Pan to nazwał, „recenzowania” książki przed jej przeczytaniem, nawet przed obejrzeniem. Najlepszy dowód na to, jaką te media całą „prawdę” serwują całą dobę swoim widzom, słuchaczom lub czytelnikom. Szybko jednak zaczęliśmy się cieszyć. Zrobiono nam bowiem za darmo taką robotę marketingową, na jaką nie byłoby nas stać, choćbyśmy całe swoje roczne wpływy przeznaczyli tylko na to. Telefony nie milkną, maile nie przestają pracować – wszyscy chcą zamawiać książkę, wcale nie tylko nauczyciele. Pobudzono ciekawość chyba paru milionów ludzi. Musieliśmy uruchomić przedsprzedaż. Już wiemy, że podręcznik rozejdzie się nie tylko po szkołach. I sądzę, że nikt nie będzie zawiedziony, ponieważ opracowany został niezwykle atrakcyjnie, jest napisany żywo, barwnie, ma wyrazistą grafikę i czyta się go niczym powieść. Na dodatek zawiera prawie pół tysiąca świetnych, unikatowych zdjęć dokumentalnych. Zbieramy wiele opinii, ale najbardziej ucieszyła nas wypowiedź kilku 15- i 16-latków, którzy po zapoznaniu się z egzemplarzem testowym stwierdzili, że „wreszcie coś do czytania, a nie tylko przerywniki między obrazkami i tabelkami”.

Można zatem powiedzieć, że ta napaść medialna przyniosła odwrotny skutek od zamierzonego?

Oni tak naprawdę wyrządzili niedźwiedzią przysługę swoim stronnikom i mocodawcom. To mnie oczywiście nie martwi. Każde liceum i każde technikum w Polsce, dla których podręcznik jest przeznaczony, już słyszało o naszym podręczniku – nie osiągnęlibyśmy tego normalną drogą marketingową. Nie mamy, jak np. wielkie wydawnictwa edukacyjne, dwustu czy trzystu przedstawicieli pukających do szkół w całej Polsce i namawiających do kupna ich podręczników. My bez tego mamy efekt jeszcze lepszy i natychmiastowy. A poza tym nie przesadzajmy, nie mamy do czynienia tylko z agresywna krytyką, egzemplarze testowe podręcznika zbierają właśnie dużo opinii pozytywnych, niektórzy są nim wprost zachwyceni. Ci, którzy są skrajnie przywiązani do targowickiej strony życia publicznego, cieszą się tą nagonką, ale oni i tak by naszego podręcznika nie kupili. Natomiast ci, którzy prezentują postawy patriotyczne i chrześcijańskie, to po pierwsze wszyscy za jednym zamachem dowiedzieli się o podręczniku prof. Roszkowskiego, po drugie uznali w obliczu napaści za swój obowiązek czynnie go wesprzeć. Natomiast trzecia grupa, obojętna światopoglądowo, ma bardzo pobudzoną ciekawość, co w kontekście tego, że wszyscy inni zbojkotowali przygotowania podręcznika do HiT-u, czyni ich potencjalnym odbiorcą dzieła prof. Roszkowskiego.    

Nie zaszkodzi wam nawet posądzenie o szerzenie pedofilii?

To już jest po prostu żałosny atak „Rzeczypospolitej”. Dla mnie osobiście o tyle żałosny, że znałem i współpracowałem z dwoma wielkimi redaktorami naczelnymi tego pisma, nieżyjącymi już Dariuszem Fikusem oraz Maciejem Łukasiewiczem. Pismo wówczas królowało na naszym rynku nie z powodu taniej propagandy, ale poziomu intelektualnego i dziennikarskiego; pod nowym właścicielem nastąpił dramatyczny upadek tego dziennika. Pismo to wystąpiło kilka dni temu w obronie niby zagrożonej moralności młodzieży, a tak naprawdę chroni człowieka zboczonego, niejakiego Daniela Cohn-Bendita. Najlepiej zacytować w całości stosowny oryginalny, a nie domniemany przez pracowników Rzeczypospolitej, fragment podręcznika:

„W lu­tym zastrajkowali studenci uniwersytetu Nanterre, będącego filią Sorbony, a w marcu tegoż roku założono Ruch 22 Marca i rozpo­częto strajk okupacyjny uniwersytetu pod wodzą maoisty Daniela Cohn-Bendita (ur. 1945), pochodzące­go z niemiecko-francuskiej rodziny żydowskiej. Postać Cohn-Bendita jest wręcz symboliczna dla ideologicznych szaleństw lat sześćdziesiątych. Wielbił jednego z naj­większych zbrodniarzy XX w., Mao Zedonga. Pochwalał wówczas seks z małymi dziećmi. Pisał np. że ‘uczucie rozbierania przez 5-letnią dziewczynkę jest fantastyczne, bo jest to gra o absolutnie erotycznym charakterze’. Ten człowiek załatwił sobie pracę w… pewnym przedszkolu, bardzo postępowym, nazwanym alternatywnym. Spędził tam dwa lata i tak wspominał publicznie ten czas: ‘Mój ciągły flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać’.”

Tutaj w ostatecznej wersji podręcznika cytat z Cohn-Bendita się kończy. Krytycy nie oburzają się tym, że zwolennik pedofilii pracował w przedszkolu, że jest europosłem, że z honorami był przyjmowany w Polsce. Ich boli to, że się otwarcie mówi o jego wynaturzeniu i promowaniu przez niego pedofilii. I kluczowe pytanie brzmi, dlaczego powyższy fragment został wyrwany z kontekstu? Dlaczego Rzeczpospolita nie chciała zacytować także dalszego ciągu? Pytanie retoryczne, albowiem dalej uczeń w podręczniku przeczyta to:

„Cohn-Bendit nie tylko, że nie został ukarany za pedofilię, ale stał się szanowanym politykiem ‘liberalnym’. Od 1994 r. zasiada nieprzerwanie w Europarlamencie jako reprezentant Zielo­nych, na przemian raz niemieckich, raz francuskich.”

O to jest afera; że została powiedziana prawda o prominentnym polityku europejskim, który wciąż ma duży wpływ na dzisiejsze elity, również na te lewicowo-liberalne w Polsce.

Jest to aspekt właściwie nieznany, a jednak kluczowy w ocenie współczesnych elit. Uczniowie mają prawo, aby o tym wiedzieć, tym bardziej, że instytucje reprezentowane przez Cohn-Bendita coraz śmielej podkopują polską suwerenność.

Ci sami, którzy krytykują nasz podręcznik za cytat Cohn-Bendita, nie mają nic przeciwko działalności tzw. seksedukatorów w szkołach i przedszkolach albo przeciwko szkoleniu już kilkulatków w masturbacji. Tu się jednak dopatrzyli rzekomej pedofilii. Bardzo modne i nośne pomówienie. Wbrew ich intencjom jednak bardzo wiele osób oburzonych było nie podręcznikiem, którego, podkreślam, jeszcze nie ma, ale donosami „Rzeczpospolitej”. Oto tylko niektóre z tysięcy wpisów internetowych:

„Bardzo dobrze, że Cohn-Bendit, przyjaciel Adama Michnika jest cytowany w podręczniku Wojciecha Roszkowskiego. Na przykładzie Cohn-Bendita łatwo uczyć dzieci i młodzież – jak obrzydliwe są skłonności pedofilskie” (Marzena Paczuska)

„Rozumiem, że napisanie w podręczniku o Hitlerze to promocja faszyzmu. Gazeta przejęta pod śmietnikiem, śmierdzi tym śmietnikiem coraz bardziej.” (Jedziemy dalej)

„Jest autentyczny [cytat]. Daniel Cohn-Bendit naprawdę to powiedział. Mimo to był później gościem Uniwersytetu Wrocławskiego, spotykał się z Michnikiem czy publikował w Gazecie Wyborczej.” (Marcin Białasek)

„Cytat opisujący ‘zielonego’ polityka-zboka jest niedopuszczalny. Stawia lewaków w złym świetle.” (Krzysztof K.)

„Fajnie, tyle tylko, że to cytat z ważnego lewackiego polityka. I za to chcecie ministra udusić.” (Krasnolud z Mahakamu)

„Ciekawe, że pisanie w podręczniku dla młodzieży o przypadkach pedofilii ma ich pobudzać i rozbudzać a mówienie dzieciom kilkuletnim o masturbacji, antykoncepcji i innych tego typu już nie jest rozbudzaniem namiętności.” (Wiktor)

„Krytycy podręcznika są przeważnie zwolennikami seksedukacji.” (Alina Petrowa)

„Tym tekstem przewyższyliście kretynizm GW.” (Barbara Wypych)

„Zaraz, zaraz… Pisanie o złym dotyku i cytat z rozgrzanego pedofila ma rozbudzać seksualnie? To chyba k… WAS! Nie projektować tu swoich marzeń tylko na leczenie. Won!” (ZaŻyciem)

„Ta cała PO i lewica ma go za swojego idola.” (Endrjuman)

„Takie sprawy trzeba przypominać!!!” (pola kijewska)

Będziecie posyłać do sądu za takie teksty i to pisane bez zapoznania się z oryginałem książki?

Na zwykłe chamstwo nie odpowiadamy, bo uważamy, że tacy osobnicy sami sobie wystawiają świadectwo. Ale za najbardziej drastyczne przypadki oczywiście tak. Sprawa przeciwko TOK FM (ci od „podręcznika dla Hitlerjugend”) już się toczy.

Ciekawy przypadek; zgłosiły się do nas same dwie kancelarie adwokackie z propozycją poprowadzenia spraw. Jedna z nich po przeczytaniu książki w formacie PDF tak się oburzyła na nagonkę, że zobowiązali się występować w naszym imieniu bez obciążania nas jakimikolwiek kosztami. Ale najlepszym naszym obrońcą jest sama książka; obserwujemy to od poniedziałku po egzemplarzach testowych. Nasz podręcznik jest jedyny, to fakt, ale tak nie musi być i tak nawet nie powinno być.

Ciekawe jednak, dlaczego potentaci, de facto monopoliści podręcznikowi, nie podjęli tematu? Moim zadaniem nie radzą sobie z wymową podręcznika przewidzianą przez Ministerstwo Edukacji i Nauki w podstawie programowej. To był temat tylko dla patriotycznego środowiska intelektualnego, a z takiego składa się akurat Biały Kruk. Jesteśmy dumni z naszych autorów, a ich wartości nie umniejszą żadne manipulacje medialne.

za:bialykruk.pl