„Na wiele tygodni zamieniono moje życie i życie moich najbliższych w koszmar (…).
Nie oczekuję przeprosin ani nawet refleksji.
Jako chrześcijanin mam tylko jedno wyjście – wybaczam.
Ale nie wiem, czy kiedykolwiek będę umiał zapomnieć” – napisał na Twitterze
Tomasz Lis po doniesieniach o kontroli PIP, która nie potwierdziła zarzutów o mobbing wobec niego.
Były naczelny zachowuje się tak, jakby sprawa została zamknięta, a on uniewinniony.
Gdyby nie kaliber zarzutów, o których donosił Szymon Jadczak, ale też mówili pracownicy tygodnika, można by uznać wynurzenia redaktora za ponury żart. Ten, który według różnych źródeł poniżał, wyśmiewał, pisał „podejrzane” SMS-y do kobiet, był wulgarny wobec pracowników, kreuje się na wspaniałomyślnego chrześcijanina wybaczającego swoim krzywdzicielom.
Czy powinniśmy się dziwić?
Niekoniecznie.
Były naczelny „Newsweeka” stosuje bowiem podobny manewr odwrócenia pojęć, który wielokrotnie praktykował w dziennikarskim rzemiośle, gdy prawych odsądzał od czci i wiary, a nienawistników kreował na orędowników miłości i tolerancji.
Leszek Galarowicz
za:niezalezna.pl
***
Nie mają odwagi bronić prawdy
Zarządzane z Niemiec wydawnictwo, które kilka tygodni temu pozbyło się redaktora naczelnego „Newsweeka”, usiłuje tuszować sprawę. Tym razem usiłuje posłużyć się Państwową Inspekcją Pracy, która rzekomo nie dopatrzyła się nieprawidłowości, w tym mobbingu pracowników.
PIP orzekła, że procedury antymobbingowe zadziałały prawidłowo – ogłosił RASP. Wyrzucony z pracy redaktor ogłasza się ofiarą nagonki.
Nowy naczelny – kontynuujący tę samą, zgodną z przekazami PO linię pisma – „nie chce udawać, że nic się nie stało”, ale zespół chce to już mieć za sobą.
W ankiecie zaproponowanej pracownikom przez Inspekcję Pracy nt. przykładów mobbingu odważyło się wziąć udział tylko osiem na trzydzieści osób.
Zaledwie dwie napisały w ankiecie uwagi potwierdzające przypadki mobbingu.
To dzieje się w warszawskiej redakcji poważnego ponoć tygodnika.
Strach, upokarzające podporządkowanie się interesom niemieckiego wydawnictwa – oto charakterystyka stosunków pracy w tej służącej Platformie i interesom niemieckim redakcji.
Nie dziwne, że są w stanie napisać każde świństwo – z dawno połamanymi kręgosłupami nie potrafią obronić własnej i swoich kolegów godności.
Jeśli nie mają odwagi wypełnić anonimowej ankiety, nie mają także siły, by bronić prawdy.
Joanna Lichocka
za:niezalezna.pl