Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Temida Stankiewicz-Podhorecka: Powrót do prawdziwego teatru

„Baron Münchhausen dla dorosłych” Macieja Wojtyszki w reż. autora w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w „Naszym Dzienniku”.

Kim naprawdę był Hieronymus Carl Friedrich von Münchhausen, znany w skrócie jako baron Münchhausen? Nie jest postacią fikcyjną, żył w latach 1720-1797, był niemieckim arystokratą, podróżnikiem, poszukiwaczem przygód, służył w armii rosyjskiej i jako żołnierz brał udział w wojnie przeciw Turcji.

Jednak powodem, dla którego zasłynął na tyle, że stał się bohaterem literackim, filmowym, a także teatralnym, były jego pełna fantazji osobowość i mitomańska wyobraźnia, która sprawiała, że opowiadał o sobie niesamowite, wymyślone historie jako prawdziwe. A ponieważ owe gawędy często były zaprawione humorem, otoczenie chętnie słuchało, a niektórzy wierzyli w prawdziwość owych zmyślonych fantazyjnych opowieści.

Jednak do literatury europejskiej postać barona wprowadzili osiemnastowieczni niemieccy pisarze. Najpierw Rudolf Erich Raspe, który w 1785 roku napisał powieść „Przygody barona Münchhausena", a kilka lat później także niemiecki pisarz, poeta Gottfried August Bürger poszerzył utwór Rudolfa Raspego o dodatkowe fragmenty biograficzne i opowieści (słynny brytyjsko-niemiecki film przygodowy z 1989 roku w reżyserii Terry'ego Gilliama powstał na podstawie powieści Rudolfa Raspego i Augusta Bürgera). Postacią barona łgarza (taki przydomek otrzymał od współczesnych mu pisarzy i przyjaciół) był zainteresowany także dziewiętnastowieczny francuski pisarz Theophile Gautier, który uzupełnił i poszerzył liczbę owych baronowych gawęd, co stało się podstawą następnych opracowań literackich, a także adaptacji czy to scenicznych, czy też filmowych.

Do grona autorów ukazujących postać barona Münchhausena na scenie teatralnej dołączył ostatnio Maciej Wojtyszko, jako autor i reżyser sztuki „Baron Münchhausen dla dorosłych". To komedia świetnie napisana od strony literackiej (z licznymi odniesieniami intelektualnymi do znanych w literaturze postaci), a także pod względem tzw. warsztatowym, jeśli chodzi o dramaturgię, co widać już od pierwszych scen spektaklu. Autor ukazuje swego bohatera w okresie jego starości, co pozwala niejako na podsumowanie życia - zarówno w tym, co zrobiło się dobrze, jak i w tym, co należy zaliczyć do błędów, choć Wojtyszkowy baron (Jan Englert) mimo sędziwego wieku nie zaprzestał skłonności do fantazjowania. Realna rzeczywistość nie bardzo go interesuje, woli przebywać w świecie swoich fantazji zaprawionych humorystycznymi sytuacjami. Toteż najbliższe otoczenie, czyli rodzina: żona Jakobina (Ewa Wiśniewska), córka Emilia (Patrycja Soliman) i syn Ernest (Hubert Paszkiewicz), przyjmuje zaproponowaną przez barona konwencję traktowania upływającego czasu, a tym samym egzystencji, w sposób dość umowny i w zasadzie z pewną dozą humoru. Do chwili, gdy wkracza prokurator Hanoweru Henryk Kramer (Ireneusz Czop), który ma dowody obciążające barona (chodzi o jego nieprawomyślne zachowania).

Komediowe klimaty to jedna płaszczyzna, na której rozgrywają się wydarzenia, ale jest też druga, poważniejsza, choć chwilami niepozbawiona lekkiego klimatu. To wprowadzenie wątku filozoficznego, egzystencjalnego, a właściwie filozoficzno-religijnego. Zderzenie ze sobą dwóch różnych, opozycyjnych poglądów filozoficznych barona Münchhausena z myślą niemieckiego filozofa Gottfrieda Wilhelma Leibniza prowokuje do sporu światopoglądowo-filozoficzno-religijnego, sporu teologicznego o istotę wartości, wiarę i najważniejsze: o istnienie Boga.

Jest to z pewnością zabieg dość interesujący i świadczący o erudycji Macieja Wojtyszki. Jednak u mnie budzi spory niedosyt z uwagi na nieproporcjonalne rozłożenie racji polemicznych. Gottfried Leibniz w swoich pracach naukowych podejmował niezwykle ważną kwestię dowodu na istnienie Boga. Twierdził, że prawdy filozoficzne i religijne nie mogą sobie zaprzeczać, ponieważ rozum i wiara są darami Bożymi. Szkoda, że ten aspekt nie został w spektaklu wyeksponowany. Owszem, przywołuje się tutaj stwierdzenie filozofa wynikające z jego światopoglądu, że świat jest doskonały.
Jednak myśl Gottfrieda Leibniza została w spektaklu bezsprzecznie zdominowana przez podkreślenie poglądu barona, który jest mieszaniną wiary, gnozy i laicyzmu. Tak to odebrałam.

Od strony artystycznej spektakl jest znakomicie wyreżyserowany i świetnie zagrany przez cały zespół.
Zwłaszcza Jan Englert jako baron Münchhausen i Ewa Wiśniewska w roli jego żony Jakobiny to nadzwyczaj udany duet aktorski. Oboje wzajemnie się uzupełniają i dopełniają artystycznie, tworząc w pełni wiarygodne postaci. To powrót do prawdziwego teatru.

Temida Stankiewicz-Podhorecka

Copyright © 2017. All Rights Reserved.