Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

ks. Henryk Zieliński-Bolszewicy jak naziści?

Dyskusja nad okładką aktualnego numeru „Idziemy” była w naszej redakcji dość emocjonalna. Część zespołu optowała za nieco łagodniejszym projektem. Raził ich bowiem obraz sztandaru deptanego butem. Mieli wątpliwości, czy tym sposobem nie wpiszemy się w jakąś kampanię nienawiści, czy nie urazimy czyjejś wrażliwości. Dodam przy okazji, że to, co widać na okładce, jest fragmentem obrazu przedstawiającego ks. Ignacego Skorupkę, z krzyżem w ręku, depczącego sztandar bolszewickiego najeźdźcy.

Obraz ten znajduje się w kaplicy przy cmentarzu bohaterów Cudu nad Wisłą w Ossowie.

Tych, którzy mieli obiekcje, przekonała ostatecznie prosta analogia. Czy podnosiliby takie same zastrzeżenia, gdyby zamiast czerwonego sztandaru z sierpem i młotem pod butem widniał inny sztandar, również czerwony, ale z czarną swastyką? Co do tego ostatniego nie było wątpliwości. A przecież nazizm i komunizm są jakby lustrzanym odbiciem (ze wszystkimi tego konsekwencjami) tej samej zbrodniczej, lewicowej ideologii, która nie przypadkiem znalazła podatny grunt akurat w sąsiadujących z Polską państwach. Nie zapominajmy, że partia rządząca w niemieckiej III Rzeszy też miała w nazwie słowo „socjalistyczna”.

Ów podatny grunt to nie tylko niemiecki i rosyjski imperializm, które – jak przypomina dr Adam Buława na s. 10 – poczuły się „upokorzone” wynikami I wojny światowej i poszukiwały ideologicznej motywacji dla odbudowy swojej potęgi. Trzeba do tego dodać jeszcze pewne cechy i postawy utrwalone w tych narodach, które moim zdaniem szczególnie czynią je podatnymi na totalitarne rządy. W przypadku Niemców jest to swoisty kult państwa i prawa, nawet jeśli wymaga to poważnego ograniczenia wolności jednostek i praw człowieka. Dla Rosjan jest to kult siły, choćby bezdusznej i tępej.

Republikańska Polska, będąca jakby buforem między totalitarnymi imperiami, jako pierwsza padła ofiarą ich wspólnej agresji. Dlatego u nas bardziej niż gdziekolwiek indziej nie do przyjęcia są jakiekolwiek próby wybielania któregokolwiek z nich. Jak nie ma usprawiedliwienia dla tych, którzy choćby „po pijaku, po ciemaku” i w leśnej głuszy parę lat temu wskrzeszali nazistowskie upiory, tak nie może być przyzwolenia na kultywowanie bolszewickich tradycji i symboli. Ta prawda z trudem przebija się do świadomości Polaków. Prawie pół wieku komunistycznych rządów pozostawiło wciąż zauważalny ślad w naszym myśleniu.

Ten ślad widać nie tylko w odmiennym w codziennej i prawnej praktyce podejściu do odwoływania się do symboli komunistycznych i nazistowskich. Bo o ile niewyobrażalne wydaje się zorganizowanie u nas aukcji zegarka Adolfa Hitlera i wylicytowanie go za ponad milion dolarów (aukcja miała miejsce 28 lipca 2022 r. w Maryland w USA), o tyle już sprzedaż „budionówek” i innych rekwizytów Armii Czerwonej kwitnie na bazarach i w Internecie w najlepsze. Na zegarek Stalina czy Lenina, gdyby tylko pojawił się na aukcji, też pewnie znalazłby się chętny – nawet wśród polityków.

Trzeba także zwrócić uwagę na iście diabelską sztuczkę polegającą na zacieraniu w naszej świadomości tego, jakiej narodowości byli bolszewicy, którzy w 1920 r. najechali na Polskę. Zazwyczaj mówi się o nich jako o bolszewikach, a całą kampanię nazywa się wojną polsko-bolszewicką. Tymczasem narracja naszych sąsiadów zza Odry, jakoby w 1939 r. Polskę napadli jacyś „naziści”, bez określenia ich narodowości i państwowości, budzi nasz słuszny sprzeciw. Żądamy prawdy, że napadły nas nazistowskie Niemcy, chociaż w szeregach Wermachtu byli także Austriacy, Ślązacy i Kaszubi – często wbrew swojej woli. Ale to wszystko nie mogłoby się zdarzyć, gdyby nie sprawcza rola Niemiec i wybranego przez nich Führera.

Analogicznie, nie tylko pod wpływem chwili, trzeba chyba mówić o wojnie polsko-rosyjskiej w 1920 r., chociaż w szeregach agresorów nie brakowało także Kałmuków, Kozaków, Białorusinów, Ukraińców, a nawet Polaków (!). Sprawcą agresji była jednak Rosja – wówczas bolszewicka, ale Rosja. Dzisiejsza Rosja bynajmniej się od tego dziedzictwa nie odżegnuje, a nawet coraz otwarciej do niego powraca. Zresztą, Rosja, niezależnie od tego, czy była ona wówczas czerwona, czy biała, to w praktyce nie myślała pogodzić się z ograniczeniem jej imperialnych zapędów i z odrodzeniem się niepodległej Polski. W tej kwestii historia właśnie zatacza koło. Jakby nic się nie zmieniło. My Polacy jesteśmy w tej sprawie szczególnie czujni.

ks. Henryk Zieliński Redaktor naczelny tygodnika "Idziemy" Idziemy nr 33 (876), 14 sierpnia 2022 r.

za:www.idziemy.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.