Polecane

Jan Gać- Boże Narodzenie 2022

W którym miejscu na kartach Pisma Świętego Nowego Testamentu jest mowa o tym, że człowiek staje się człowiekiem w momencie poczęcia, a nie w chwili urodzenia?

Warto z uwagą wczytać się w sens zapisu Łukasza Ewangelisty odnośnie narodzin Jezusa Chrystusa. Należy zacząć od Nazaretu, miejsca Zwiastowania (Łk 1,26-38).

Do młodziutkiej dziewczyny o imieniu  Maryja przybył niebiański posłaniec, anioł Gabriel, z radosną wieścią, że oto Dziewica pocznie i urodzi syna imieniem  Jezus.
Zaskoczenie Maryi z tak niezwykłej wizyty niecodziennego gościa wydaje się być pełne, chociaż w tradycji żydowskiej kontakt aniołów z ludźmi posiada długą tradycję, by  odwołać się do samych początków dziejów ludu wybranego, do osoby Abrahama goszczącego pod dębami Mamre trzech niebiańskich wędrowców.

Pomimo swego młodzieńczego wieku Maryja postawiła aniołowi bardzo konkretne, rozsądne i dojrzałe pytanie: Jakże się to stanie, skoro nie znam  pożycia z mężem?
I otrzymała odpowiedź, dla nas, ludzi wszystkich czasów, fundamentalną: Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem.
Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym.

Jakby dla uwierzytelnienia wypowiedzianych słów anioł przekazał Maryi jeszcze jedną informację: A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną. Maryi ta konstatacja wystarczyła, nie podjęła dialogu z aniołem, z pokorą przyjęła wolę Najwyższego: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego.
Dla porównania warto w tym miejscu wczytać się w Łukaszowy tekst odnoście zapowiedzi narodzin Jana Chrzciciela. Tenże sam anioł Gabriel sześć miesięcy wcześniej ukazał się w jerozolimskiej świątyni kapłanowi Zachariaszowi, gdy ten okadzał ołtarz ofiarny, oznajmiając, że jego niepłodna i stara już żona, Elżbieta, pocznie i urodzi mu syna imieniem Jan. Zakłopotany i przerażony widokiem anioła Zachariasz jakby niedowierzał słowom Gabriela: Po czym to poznam? Bo sam jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku (Łk 1, 18). Z treści tej frazy przebija mocna nuta niedowiarstwa, podobnego powątpiewania nie znajdziemy w odpowiedzi danej aniołowi przez Maryję. Z Jej słów bije pokora, całkowite i bezwarunkowe otwarcie się na wolę Jahwe, u Zachariasza przeciwnie,  budzi się powątpiewanie, zresztą ukarane przez anioła jego czasową niemotą.

Wieść przekazana Maryi przez anioła o krewnej Elżbiecie będącej już w szóstym miesiącu ciąży w chwili Zwiastowania, jest kluczem na potrzeby dalszych naszych rozważań. Skoro takie słowa padły z ust anioła, Maryja z dnia na dzień postanowiła wyruszyć w kilkudniową wędrówkę do Elżbiety mieszkającej pod Jerozolimą. Udała się tam nie po to, by sprawdzać wiarygodność słów boskiego posłańca - co do tego nie miała wątpliwości -  lecz przybywała do starszej już wiekiem krewnej dla świadczenia pomocy i dotrzymania jej towarzystwa aż do chwili  powicia dziecka, a był nim przyszły Jan Chrzciciel.

Po kilku dniach wędrówki z Galilei przez ziemię Samarytan, bądź też doliną Jordanu, wreszcie Maryja dotarła do Ain Karem, pokonawszy niezliczone, wprawdzie niewysokie, ale strome, trudne do wspinaczki pagórki Samarii i Judei. Jest już od kilkunastu dni w ciąży, wszak przyzwoleńcze Fiat Maryi, niech mi się stanie, Ojcowie Kościoła jednogłośnie odczytali jako moment poczęcia Jezusa w Jej łonie. Kiedy Maryja przybyła do Elżbiety, żadne objawy zewnętrzne w Jej ciele na to jeszcze nie wskazywały. I oto stała się rzecz przedziwna, kiedy wreszcie doszło do spotkania obu kobiet, wiekowej Elżbiety i młodziutkiej Maryi, ta pierwsza aż wykrzyknęła ze zdumienia na widok swej krewnej z odległego Nazaretu, przekraczającej próg jej domu: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc twojego łona. A skądże mi to – zdziwiła się Elżbieta – że matka mojego Pana przychodzi do mnie? (Łk 1, 42-43).

Matka mojego Pana? Kim jest dla Elżbiety jej Pan? Jest nim Jahwe, Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba,  takim bowiem wezwaniem określali Żydzi Boga Jedynego. Wiedziona światłem nadprzyrodzonym Elżbieta rozpoznała nie tylko to, że Maryja od kilkunastu zaledwie dni jest w stanie błogosławionym, więcej: że ten płód, jaki nosi w swym łonie, jest już człowiekiem i to Człowiekiem-Bogiem! Czy Maryja mogła być zaskoczona słowami Elżbiety? Zapewne tak. To przecież Jej krewna uświadomiła odmieniony stan młodziutkiej Dziewczyny z Nazaretu. Aż do chwili spotkania z Elżbietą, Maryja nie pojmowała jeszcze, bo pojąć tego nie mogła, iż jest – by użyć biblijnego zwrotu – owym naczyniem wybranym przez Boga, które było nieodzowne dla przyjęcia i przejścia płodu Jezusa przez wszystkie etapy wewnętrznego rozwoju człowieka aż do Jego narodzin.

To Elżbieta, zwykła niewiasta z odległej starożytności, uświadamia nas, ludzi współczesnych, którzy wątpią w wiarygodność wyników badać prenatalnych dokonywanych przy użyciu najnowocześniejszych urządzeń medycznych, prześwietlających ludzkie ciało, że jest się człowiekiem, a zatem i osobą, od momentu poczęcia, a nie z chwilą urodzenia.

I jeszcze jedno: w pewnym miejscu Łukasz powiada, że Maryja wszystkie te niepojęte rzeczy przechowywała w swoim sercu i je rozważała. Na wczesnym etapie Jej duchowego formowania i dorastania do powierzonej Jej przez Boga misji z nikim się Maryja nie dzieliła swoją tajemnicą, nawet z Józefem, przyrzeczonym Jej małżonkiem. Możemy tak sądzić na podstawie sugestii podsuniętych nam pod rozwagę  przez Mateusza. Ewangelista ów pisze, że Józef, z którym Maryja nie mieszkała jeszcze pod wspólnym dachem, na widok przyrzeczonej mu małżonki, która do Nazaretu powróciła w stanie brzemiennym po trzech miesiącach nieobecności, nie bardzo wiedział, jak w takich okolicznościach postąpić. Co ma zrobić? Zarysowujący się już brzuszek Maryi nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Zapewne zaszła w ciążę będąc poza rodzinnym domem. Zakłopotany, ale i zrozpaczony Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić jej na zniesławienie, zamierzał oddalić ją potajemnie (Mk 1, 19). Trudno orzec, czy byłaby to najrozsądniejsza decyzja mężczyzny, niemniej kolejna ingerencja anioła rozwiała słuszne wątpliwości Józefa: nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w niej poczęło (Mt 1,20).

Po tym zapewnieniu anioła Józef przyjął do siebie Maryję i swoją obecnością u Jej boku, jako przybrany ojciec Jezusa, niejako firmował naturalny bieg kształtującej się rodziny. Zarówno najbliżsi w Nazarecie, gdzie młodzi zamieszkali, jak i sąsiedzi,  postrzegali tę parę jako zwykłe, normalne małżeństwo oczekujące dziecka.  Za kilkadziesiąt lat będą się dziwić na widok dorosłego Jezusa: Skąd u niego ta mądrość i cuda? – popadali w zdumienie – Czyż nie jest on synem cieśli? Czy jego matce nie jest na imię Mariam? (Mt 13, 55).
Sprawa poczęcia Jezusa i Jego ojcostwa pozostawała tajemnicą ich dwojga, Maryi i Józefa. Nawet nie samego Jezusa w Jego chłopięcych latach. Możemy tak sądzić na podstawie komentarza Łukasza Ewangelisty do zdarzenia, do jakiego doszło podczas jednej z podróży Jego rodziców do Jerozolimy. Otóż Jezus się zapodział w Jerozolimie, został odnaleziony w świątyni przez rodziców po trzech dniach poszukiwań. Na słowa wyrzutu ze strony Maryi: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec twój i ja z bólem serca szukaliśmy ciebie, Jezus dał taką odpowiedź: Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? I w tym miejscu Łukasz dodaje od siebie, że rodzice Jego nie zrozumieli tego, co im powiedział. Znaczy to, że Maryja i Józef nie wtajemniczali Syna w sprawę Jego prawdziwego ojcostwa. Nadprzyrodzonym światłem Jezus posiadł już wtedy pełną wiedzę co do swego pochodzenia, że Jego ojcem jest sam Bóg.