Polecane
82. rocznica męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego
14 sierpnia przypada 82. rocznica męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego. Dla uczczenia tego wydarzenia, o godz. 10.30 przy Bloku 11, na terenie byłego niemieckiego obozu Auschwitz, sprawowana będzie Msza św. pod przewodnictwem ks. bp. Tadeusza Kusego OFM z Republiki Środkowoafrykańskiej.
Na miejsce celebry wierni przyszli w dwóch zorganizowanych pielgrzymkach, z Centrum św. Maksymiliana w Harmężach (godz. 8:00) i z kościoła pw. św. Maksymiliana w Oświęcimiu (godz. 8:30). Pielgrzymowanie poprzedzą nabożeństwa upamiętniające przejście o. Kolbego z ziemi do nieba (Transitus).
W bunkrze głodowym, miejscu, gdzie zakonnik oddał życie za Franciszka Gajowniczka, duchowni oraz świeccy złożą kwiaty.
Św. Maksymilian Maria Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli. W 1910 r. wstąpił do zakonu franciszkanów we Lwowie. Studia filozoficzne i teologiczne ukończył w Rzymie.
Był założycielem największego klasztoru i twórcą największego w Polsce wydawnictwa prasy i książki religijnej w Niepokalanowie k. Warszawy, założycielem ruchu maryjnego „Rycerstwo Niepokalanej”. W 1939 r. został aresztowany przez Niemców i tymczasowo skierowany do obozów koncentracyjnych (Lamsdorf, Amtitz i Ostrzeszów). 17 lutego 1941 r. został aresztowany przez gestapo i uwięziony na Pawiaku w Warszawie. 28 maja 1941 r. został deportowany do Auschwitz i otrzymał numer 16670.
Mając 47 lat ofiarował swoje życie za współwięźnia – Franciszka Gajowniczka. Zmarł 14 sierpnia 1941 roku w bunkrze głodowym obozu w Auschwitz, po podaniu zastrzyku z fenolu.
1971 roku został wyniesiony na ołtarze. 1972 roku odznaczony pośmiertnie Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari. 10 października 1982 roku papież Jan Paweł II zaliczył o. Maksymiliana do grona świętych męczenników Kościoła katolickiego, który poniósł śmierć w obronie wiary chrześcijańskiej i cnót ewangelicznych.
za:www.radiomaryja.pl
***
O. Maksymilian Maria Kolbe – święty numer 16670
Choć powiedział tysiące porywających kazań, do historii przeszło jedno zdanie wypowiedziane po niemiecku: „Ich bin ein polnischer katholischer Priester, ich bin alt und will für ihn sterben, denn er hat Frau und Kinder”. Dzięki niemu Franciszek Gajowniczek zyskał życie.
Gdy Maksymilian Maria Kolbe wypowiedział słowa „Jestem księdzem katolickim, jestem stary, chcę umrzeć za niego, on ma żonę i dzieci” – zapadła cisza jak makiem zasiał. Skazany na śmierć Franciszek Gajowniczek zadrżał i na chwileczkę odzyskał nadzieję, że może zobaczy jeszcze kiedyś najbliższych. Przed oczami stanęło mu całe życie. Obrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie. Do Auschwitz-Birkenau trafił 8 września 1940 roku. „W okresie żniw, w ostatnich dniach lipca 1941 roku, przy nadarzającej się sposobności jeden z więźniów oświęcimskich z mojego bloku zbiegł. Jako represja za to na wieczornym apelu nastąpiło dziesiątkowanie więźniów mojego bloku” – wspominał po latach. „Dziesięciu więźniów z mojego bloku wyznaczono na śmierć. Dowódca obozu Fritzsch w towarzystwie Rapportführera Palitzscha dokonał wyboru. Nieszczęśliwy los padł również na mnie. Ze słowami: »Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam« udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci głodowej”. W głowie więźnia dzwoniły słowa: „Chcę umrzeć za niego, on ma żonę i dzieci”. Ciszę przerwał głos dowódcy obozu Lagerführera Fritzscha: „Was wünscht dieses polnische Schwein?” (Czego chce ta polska świnia?). Ku zdumieniu Gajowniczka hitlerowcy zgodzili się na wymianę więźniów. Przerażony sierżant Wojska Polskiego usłyszał: „Heraus” (Wyjść) i opuścił szereg. Zamiast numeru 5659 w celi śmierci zginął numer 16670. Franciszkanin z Niepokalanowa. Już jako dziesięciolatek miał wybrać koronę męczeństwa. Rajmund (takie imię otrzymał na chrzcie w Zduńskiej Woli) miał w kościele w Pabianicach wizję Maryi, która wyjaśniła mu, jakie będzie jego powołanie. „Prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powiedziała, co ze mną będzie…” ? wspominał w swym pamiętniku. „Wtedy Matka Boża pokazała mi się, trzymając dwie korony: jedną białą, a drugą czerwoną. Spytała, czy chcę tych koron; biała miała oznaczać, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę dwie”. Został franciszkaninem. Pracował w Japonii i polskim Niepokalanowie, który za jego kadencji stał się największym klasztorem na świecie. „Tylko miłość jest twórcza” – mawiał. „Dobrze spełniać to, co ode mnie zależy, a dobrze znosić to, co ode mnie nie zależy, oto cała doskonałość i źródło prawdziwego szczęścia”. Zmarł 14 sierpnia 1941 roku w bunkrze głodowym Auschwitz, mając 47 lat. Wielki orędownik Niepokalanej zginął w wigilię święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Czy jego zabójcy wrzucili go do celi śmierci, powodowani nienawiścią do Kościoła? Tak – orzekła watykańska komisja. Co ciekawe, o. Maksymilian Maria Kolbe został beatyfikowany jako wyznawca, ale Jan Paweł II 10 października 1982 roku kanonizował go jako męczennika.
Marcin Jakimowicz
za:www.gosc.pl
***
Czy św. Maksymilian Kolbe był antysemitą?
Temat ten powraca nieustannie w pracach naukowych jak i publicystyce. Co więcej, nie raz towarzyszył zmaganiom o wizerunek o. Maksymiliana Kolbe w świeckiej historiografii. Ale nie tylko – niejednokrotnie sugerowano, że ogłaszanie Kolbego świętym było błędem, ponieważ człowiek głoszący antysemityzm nie może, w świeckiej dogmatyce, dostąpić zbawienia. Rzecz jasna nie ma w antysemityzmie, jako nienawiści rasowej, niczego godnego pochwały – nie zapominajmy jednak – ludzie święci nie są ludźmi bezgrzesznymi. Pozostaje jednak pytanie czy Kolbe w ogóle był antysemitą? Rzeczywiście o. Maksymilian nie zawsze elegancko wypowiadał się o Żydach (czy też żydach – w druku pojawia się mała litera, gdy mowa jest o wyznaniu żydowskim, a nie narodzie). Kontrowersyjny skądinąd jezuita, ś.p. ks. Stanisław Musiał SJ, orędownik dialogu katolicko-żydowskiego tak o tym mówił: "Co do ojca Kolbego, to rzeczywiście niezbyt pochlebnie wyrażał się o Żydach. W jego tekstach możemy przeczytać, że nazywał ich słowami: obrzezani, żydki. Dlatego też nie proponowałbym, żeby świętego Maksymiliana Kolbe uczynić patronem dialogu żydowsko-chrześcijańskiego". A jednak ks. Musiał nie nazwał Kolbego antysemitą.
Co ciekawe, jego wypowiedź możemy znaleźć w "demaskatorskim" artykule pod znamiennym tytułem "O. Kolbe – święty antysemita". Dlaczego to jest ciekawe? Ponieważ wypowiedź ks. Musiała stanowi właściwie jedyny fragment mówiący o tym co zapowiada tytuł. To bardzo niewiele jeśli weźmiemy pod uwagę umiarkowanie jezuity. Można było mieć nadzieję, że u oponentów cnót o. Maksymiliana znajdzie się więcej merytorycznych wypowiedzi pozwalających na poważniejszą dyskusję. Tymczasem argumentację wspierają jedynie drobne, ale łatwo wychwytywalne manipulacje. Jak choćby w akapicie, w którym przytacza się program, cele i środki Milicji Niepokalanej. Cel jest oczywisty, choć autorowi pachnie Świętą Inkwizycją. Oczywiście tą znaną z czarnej legendy, a nie z historii, w której łagodziła ona brutalne obyczaje świeckich sądów: "Starać się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków itd., a najbardziej masonów i o uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem NMP Niepokalanej". Punkt drugi zawiera zalecenie jakie środki mogą być podjęte dla osiągnięcia tego celu: "Wszelkie środki (byle godziwe), na jakie pozwala stan, warunki i okoliczności, co poleca się każdego gorliwości i roztropności: przede wszystkim zaś Cudowny Medalik." Podkreślenie pochodzi oczywiście od autora tekstu z portalu racjonalista.pl i nie obejmuje już sformułowania "byle godziwe". Cóż szkoda, że o. Kolbe nie ma godnych przeciwników...
Znacznie ciekawsze omówienie sprawy rzekomego antysemityzmu św. Maksymiliana Kolbe możemy znaleźć u autorów katolickich, którzy przytaczają konkretne wypowiedzi i świadectwa. Ewa Czaczkowska w ciekawym artykule "Z miłości do Niepokalanej" przypomina, że podczas II wojny światowej o. Maksymilian, jako gwardian wspierał w Niepokalanowie około 1500 Żydów, z czego przynajmniej kilku udało się na terenie klasztoru przechować i uratować, gdy rozpoczęła się wywózka i eksterminacja.
Warto przytoczyć także słowa Zygmunta Gorsona, więźnia Auschwitz, który spotkał w tym doczesnym piekle kapłana z Niepokalanowa: "Wielu z nas straciło nadzieję, wielu chłopców w moim wieku rzucało się na druty wysokiego napięcia. Kiedy błąkałem się, szukając kogokolwiek, z kim mógłbym podzielić się wspomnieniami, o. Kolbe mnie spotkał i rozmawiał ze mną. Był dla mnie jak anioł, ocierał zawsze moje łzy. Straciłem wiarę, a o. Kolbe mi ją przywrócił! (...) On wiedział, że jestem Żydem, lecz to nie stanowiło różnicy. Jego serce nie czyniło rozróżnienia między osobami i nie miało dla niego znaczenia to, czy są Żydami, katolikami lub jeszcze innych religii: on kochał wszystkich i dawał miłość, nic innego jak miłość”.
Duże wrażenie na młodym franciszkaninie wywarło doświadczenie rzymskie, gdzie studiował. W roku 1917 obchodzono tam 200-lecie istnienia masonerii. Marsze jakie z tej okazji organizowano musiały być na swój sposób drastyczne i przejmujące skoro stały się inspiracją do nawrócenia i utworzenia Milicji Niepokalanej. Wśród haseł wznoszonych przez masonów było i takie jak to: „Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego szwajcarem.” Niesiono też sztandary, na których Lucyfer deptał Michała Archanioła. Wśród członków masonerii Maksymilian Kolbe widział wielu zeświecczonych Żydów. Jednak "antysemityzm" Kolbego to przede wszystkim jego starania o nawrócenie zarówno ateistów, jak i masonów, czy żydów, a także świadomość, że są wśród nich wrogowie Kościoła. Jak trafnie zauważa Czaczkowska: "W tak rozumianej misji nie było uprzedzeń rasowych, ale troska, ba, pokojowa walka o zbawienie wszystkich ludzi, a motywem tego była miłość do człowieka."
Powstaje też w tym czasie znana do dziś modlitwa: "O Maryjo bez grzechu pierworodnego poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy, i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za masonów, żydów i polecanych Tobie." Jej zakończenie zostało potem zmienione i – pomimo kontrowersyjnych opinii na ten temat – jednak ulepszone na „za nieprzyjaciółmi Kościoła świętego i poleconymi Tobie”.
Najwięcej kontrowersji wśród dzieł o. Kolbego budził wydawany w Niepokalanowie "Mały Dziennik". wobec tego tytułu formułowano najwięcej oskarżeń o antysemityzm. Święty nie publikował w nim, choć był zapoznawany z jego treścią. W tym czasie przebywał w Japonii i tak komentował to wydawnictwo: „Trzeba wymagać, by redaktorzy, współpracownicy rzeczywiście pisali w duchu MI (Militia Immaculatae), czyli podbicia świata Niepokalanej, zbawienia i uświęcenia dusz przez Niepokalaną, a unikali niepotrzebnych piętnowań ludzi czy partii, czy innych narodów. (...) Mówiąc o Żydach, bardzo bym uważał na to, by czasem nie wzbudzić albo nie pogłębić nienawiści do nich w czytelnikach i tak już nastrojonych do nich czasem nawet wrogo. Na ogół więcej bym się starał o rozwój polskiego handlu i przemysłu, niż piętnował Żydów. Oczywiście zdarzą się i wypadki złej woli z ich strony, kiedy to trzeba będzie wystąpić energiczniej, nie zapominając jednak nigdy o tym, że naszym pierwszorzędnym celem jest zawsze nawrócenie i uświęcenie dusz, czyli zdobycie ich dla Niepokalanej, miłość ku wszelkim duszom, nawet Żydów i masonów, i heretyków itp.”. Odcinał się także od znanego antysemity przedwojennego ks. Trzeciaka: „Ks. prałat jest takim antysemitą aż do szowinizmu, że MD („Mały Dziennik”) nie może pójść po jego linii i stąd nie wszystkie jego prace dostają się na łamy MD”. Wybór fragmentów wypowiedzi o. Kolbe dotyczących antysemityzmu i Żydów jest obszerniejszy, zainteresowani z pewnością znajdą ich większą ilość nawet przeszukując zasoby internetu. Warto także sięgnąć do zupełnie niemal nieobecnych w kulturze listów i pism wydawanych nakładem Niepokalanowa. Wydaje się sensowne by każdej wypowiedzi dotyczącej Żydów (czy też żydów) nie czytać przez pryzmat rasizmu nazistowskiego i Holocaustu.
Spuścizna św. Maksymiliana Kolbe jest jednak potężna – co więcej silniejsza wydaje się w Kościele powszechnym i niż u nas. Jest to niestety rys charakterystyczny dla współczesnej Polski – z trudem przychodzi nam akceptacja tego co wartościowe we własnej kulturze. Owszem, siostra Faustyna Kowalska jest ważną postacią dla Kościoła w Polsce, ale fakt jej masowego kultu na całym świecie nie jest w żadnym stopniu absorbowany przez polską kulturę. Podobnie jest z Maksymilianem Kolbe – to wielki święty zarówno dla katolików w Stanach Zjednoczonych, jak i Włoszech, czy Francji. O jego duchowym wpływie mogą świadczyć prężnie rozwijający się Franciszkanie Niepokalanej, którzy z dzieła Kolbego uczynili wzór dla siebie, ale także rozpoznali w nim nowoczesny sposób realizacji misji samego Biedaczyny z Asyżu. O popularności Kolbego i jego znaczeniu dla Kościoła może też świadczyć poświęcona mu książka autorstwa Philippe'a Maxence'a, francuskiego pisarza i dziennikarza, związanego z katolickim tradycjonalizmem. Jak wiadomo docenienie tego co przychodzi ze słowiańszczyzny nie przychodzi Francuzom łatwo. Przypominam sobie świadectwo pewnego zakonnika, który około roku 2009, w rozmowie przyznał mi, że dopiero wtedy, w czasie lektury Dzienniczka i Listów przekonał się do św. Faustyny. Siedem lat po beatyfikacji. Godna św. Pawła czujność, ale równocześnie świadectwo dystansu kultury krajów romańskich do "przedmurza Rosji".
Wygląda, że wciąż powtarza się, także przy naszych świętych, smutna śpiewka – cudze cenicie, swego nie znacie. Ceńmy Kolbego, jego dziedzictwo wiary i działalności jest wielkie.
Tomasz Rowiński
za:www.fronda.pl