Polecane
Skandal! Żołnierze strzegący granicy oddali strzały ostrzegawcze i… zostali za to zatrzymani
Przełom marca i kwietnia 2024. Okolice Dubicz Cerkiewnych. To tam, gdzie pod koniec maja żołnierz został ciężko raniony w brzuch. Migranci przekraczają granicą, a żołnierze oddają strzały w powietrze. Nic to nie daje. Żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej w obronie koniecznej strzelają w ziemię, a niektóre pociski (43) trafiają rykoszetem w płot. Gdy sytuacja jest już opanowana wkracza Straż Graniczna i zawiadamia Żandarmerię Wojskową.
„Polscy żołnierze zakuci w kajdanki na białoruskiej granicy. W wojsku wrze” – opisuje sprawę Onet.pl.
Portal powołując się na relację żołnierza napisał, że „trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów”, wobec dwóch wszczęto postępowanie, a z aresztu wyszli dzięki zbiórce kolegów z batalionu na opłacenie prawnika. Nikt z dowódców nie był – wedle relacji zainteresowany, by pomóc zatrzymanym.
Po publikacji Onetu głos zabrał wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, który ocenił, że „zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia”. „Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru polskich żołnierzy” – napisał Kosiniak-Kamysz na X.
Z informacji MON wynika, że żołnierze przebywają na wolności. Postawiono im zarzuty z art. 231 kodeksu karnego – narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – za co grozi kara do trzech lat więzienia, w związku z art. 160 kk mówiącym o działaniu na szkodę interesu publicznego lub prywatnego przez funkcjonariusza publicznego, który przekracza uprawnienia lub nie dopełnia obowiązków. Ten czyn także jest zagrożony karą do trzech lat pozbawienia wolności. Prokurator zawiesił żołnierzy w czynnościach służbowych do 27 czerwca i oddał pod dozór przełożonego.
MON odnosząc się do publikacji Onetu wyjaśnił, że dowódcy nie zabraniają żołnierzom użycia broni palnej i tylko w maju oddali oni ponad 700 takich strzałów. Jak tłumaczył resort, zasady użycia broni palnej określają ustawa o środkach przymusu bezpośredniego oraz zasady użycia siły, tzw. rules of engagement.
Sprawę skomentował szef BBN, Jacek Siewiera cytowany przez dziennik „Rzeczpospolita”. – Dziś znowu mamy do czynienia z karaniem żołnierzy, zamiast z wyciąganiem konsekwencji wobec niedoborów prawnych. Niedopuszczalna sytuacja – ocenił.
Komentując zaś działania prokuratury wobec żołnierzy wyjaśnił, że działali oni na podstawie obowiązującego prawa, a jeśli polskie prawo nie reguluje obecności żołnierzy z ich etatowym uzbrojeniem, z wykorzystaniem tego uzbrojenia zgodnie z doktryną, łańcuchem dowodzenia przy granicy, to wymaga to zmiany. – Dziś kluczową sprawą jest, by te poprawki i te regulacje dotyczące wykorzystania broni i uzbrojenia wojska polskiego dotyczyły sytuacji, w których dochodzi do bezpośredniego zamachu na życie i zdrowie żołnierzy, do zamachu bezpośredniego na infrastrukturę i urządzenia ważne z punktu widzenia sił zbrojnych, gdy dochodzi do zagrożenia instalacji wojskowych, gdy dochodzi do pościgu lub niepodporządkowania się wezwaniu do porzucenia broni przez osoby nielegalnie przekraczające granicę – podkreślił Siewiera.
Szef BBN przypomniał też, że uprawnienie do użycia wojska na granicy wynika z faktu, że żołnierze są oddelegowani do struktur Straży Granicznej. Zatem działają na podstawie uprawnień przepisów o Straży Granicznej. Tymczasem katalog środków, jakich może użyć Straż Graniczna, jest inny niż tych, które może wykorzystać wojsko. – Straż Graniczna nie wykorzystuje karabinów wielkokalibrowych, moździerzy, uzbrojenia o większym kalibrze, min – mówił Siewiera. – Tak długo jak tylko są osobami oddelegowanymi do wykonywania zadań w ramach Straży Granicznej tak długo te patologie się nie skończą – wskazał.
Niezależne Stowarzyszenie Prokuratorów „Ad vocem” opublikowało na platformie X oświadczenie zastępcy Prokuratora Generalnego do spraw wojskowych, Tomasza Janeczka, w sprawie wydarzeń na granicy z Białorusią. „W związku z dramatyczną sytuacją na granicy z Białorusią i działaniami ministra sprawiedliwości, Prokuratora Generalnego, Adama Bodnara, których konsekwencje zwiększają zagrożenie bezpieczeństwa Polski, zwróciłem się do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej – Zwierzchnika Sił Zbrojnych, Andrzeja Dudy – o spotkanie” – wskazał prok. Tomasz Janeczek w oświadczeniu.
Zaznaczył, że jest "zobowiązany do przedstawienia Prezydentowi obecnej, prawdziwej sytuacji w Prokuraturze Krajowej i poinformowania go o paraliżu nadzoru nad postępowaniami prokuratorskimi dotyczącymi polskich żołnierzy".
Paraliż ten wywołały decyzje Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego Adama Bodnara, który bezprawnie pozbawił mnie możliwości wykonywania obowiązków służbowych w pełnym zakresie wskazanym ustawą, m.in. wprowadził zakaz przekazywania do mnie szczegółowych informacji o trwających postępowaniach. Decyzje ministra zostały podjęte wbrew przepisom ustawy Prawo o prokuraturze, a także łamią regulacje wewnętrzne Prokuratury Krajowej – podkreślił.
Wskazał, że Bodnar "uniemożliwił w ten sposób swojemu Zastępcy do Spraw Wojskowych prowadzenie realnego nadzoru na postępowaniami, co w czasie trwającej pełnoskalowej wojny na terenie Ukrainy i działaniami hybrydowymi prowadzonymi przez białoruskie i rosyjskie władze przeciwko Rzeczypospolitej, osłabia bezpieczeństwo państwa".
Dziś w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie zmarł żołnierz 1 Brygady Pancernej. Mundurowy został tydzień temu pchnięty nożem przez migranta, znajdującego się po białoruskiej stronie stalowej zapory na tej granicy. Działo się to podczas próby siłowego sforsowania granicy przez grupę cudzoziemców w okolicy Dubicz Cerkiewnych.
za:pch24.pl
***
To zakrawa na destrukcję naszych sił zbrojnych...
"Stare pytanie" brzmiało - "Kto za tym stoi?...." Pytanie stare, ale zawsze aktualne...
k