Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Tomasz Bieszczad - Morze krwi, ocean śmierci

Było to w połowie lat 80. XX w.
Mój starszy brat (dziś już nie żyje) opisał mi incydent, którego był świadkiem w podłódzkiej wsi letniskowej. 
Mieszkał w nieotynkowanym, dwupiętrowym budynku, który – z pewną przesadą – nazywano „pensjonatem”. 
Jego właścicielem był znany łódzki ginekolog. 

Jowialny i bezpośredni, w weekendy przyjeżdżał do swojego pensjonatu i wieczorami zachodził na podwórze do letników na piwko, wódeczkę i pogawędki. 

Podczas jednego z party, jakiś facet zauważył: „Taki pensjonat w popularnej wsi letniskowej, blisko wielkiej aglomeracji, to musi być niezły biznes…” 
Ginekolog odparł skromnie: 
„Wie pan, ten pensjonat to pikuś. Prawdziwy biznes ja mam w Łodzi, w swoim gabinecie…” 
Mrugnął porozumiewawczo, co u obecnych wywołało uśmiech zrozumienia. 

Sprawa, o której teraz napiszę, była głównym tematem w mediach, w okresie Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy. 

Ginekolodzy z łódzkiego Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego oświadczyli, że przyjmą na świat dziecko, u którego – w badaniu prenatalnym – stwierdzono wrodzoną łamliwość kości. 
Chcieli poważnie zająć się nim i matką. 

Jednak ta – podburzona przez pro-aborcyjnych aktywistów, którzy krążyli wokół niej jak akwizytorzy – opuściła łódzki szpital na własne żądanie i pojechała do Oleśnicy, gdzie chłopiec (tuż przed terminem porodu!) został uśmiercony zastrzykiem chlorku potasu w serce. 

Egzekucji dokonała słynna miłośniczka aborcji, doktor Gizela. 

W ten sposób Polska znalazła się w „elitarnym” gronie państw stosujących zbrodnię aborcji w jej najbardziej nieludzkiej odmianie: aż do końca ciąży. 
W części stanów USA jest ona całkiem dozwolona i nazywa się „aborcją przez częściowy poród”. 

Już sam ten termin – bez wnikania w szczegóły – budzi przerażenie. 
W innych stanach, gdzie – po dojściu do władzy Donalda Trumpa – procederu tego zakazano, ideowi wolontariusze zaciekle walczą o jego przywrócenie. 
No, a teraz my – jako naród – znaleźliśmy się w samym środku piekła kobiet, mężczyzn i dzieci.

Ojca Maksymiliana Kolbego zabił w Auschwitz niemiecki więzień-kryminalista, Hans Bock, zastrzykiem fenolu. 

Ten fakt upamiętniono w łódzkim kościele Św. Teresy i Św. Jana Bosko. 
Na filarach świątyni umieszczono płaskorzeźby i obrazy dedykowane polskim świętym (ich autorem jest wybitny projektant wnętrz kościołów, ks. Tadeusz Furdyna SDB). 

Jedna z tablic przedstawia moment śmierci ojca Kolbego: Trzeba schylić się prawie do podłogi, żeby ujrzeć scenę jakby z „celi śmierci”: przerażającą, wielką strzykawkę i igłę wbitą w skazańca.

Propagowanie aborcji (i w ogóle śmierci) jest skutecznym sposobem formowania społeczeństw. Elektorat zdeprawowany aborcją nigdy nie zagłosuje na opcje konserwatywne i chrześcijańskie. 

Mainstreamowe media lewicowo-liberalne nigdy nie wezwą uczestników aborcyjnego procederu – niedoszłych matek i ojców, lekarzy i polityków – żeby poszli skruszeni do spowiedzi i podjęli mozolną pokutę za swój grzech. Raczej będą epatować zakłamaną „wolnością wyboru”. 

A przecież aborcja to ofiara z człowieka złożona szatanowi. Taki sam był „adresat” ofiar składanych przez Azteków. Podczas czterodniowych obrzędów w Tenochtitlan w 1487 r. azteccy kapłani zabili w ofierze ok. 80 tys. dorosłych i dzieci.

Lepiej wiedzieć, z czym mamy do czynienia. Philip K. Dick, w powiadaniu „Przedludzie”, opisał planetę, gdzie prawo zezwala na aborcję dziecka do 14-go roku życia. Starsze dzieci kryją się po lasach, kiedy do wsi zajeżdża ciężarówka aborcyjna, żeby wyłapać te niechciane. 
A wieczorem – uratowane spod kosy – wracają do domów i pytają rodziców… od jakiego wieku człowiek ma duszę.

Polska, po 1993 r. zaczęła wydobywać się z morza niewinnej krwi. 
A dziś nagle, przed Wielkim Tygodniem, objawiła się nam nieszczęsna Miss Aborcji, dolnośląska ofiara bogini Lilith i dalejże oswajać Polaków z usuwaniem dzieci tuż przed ich narodzeniem. 
Pyskuje przy tym, że nadal będzie to robiła, bo jest Żydówką i ateistką. 

Boże, co za żenada! 

Ty widzisz i nie grzmisz! 
Dla ludzi nie ma już innego ratunku niż gniew Boga. 

Tylko tyle można powiedzieć. 

za:lodz.niedziela.pl


***

Żal.
Ale żal i "unych" - wszak wydają wyrok na swoje dusze. 
Nieśmiertelne dusze!
Cóż, można być tzw. "niewierzącym", ale to nie jest usprawiedliwienie. 
Zbyt prosta i łatwa do uzyskania jest wiedza o tym, kim jest i skąd pochodzi człowiek. 

I nie mam tu na myśli tylko Taty i Mamy

i wszelkich pra-pra-pra-przodków...

kn

Copyright © 2017. All Rights Reserved.