Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

L. Żebrowski: Gdy prawdziwych świadków historii pozostało niewielu, obowiązuje narracja narzucona przez J.T. Grossa, J. Grabowskiego czy B. Enkelking.

Dzisiaj, gdy prawdziwych świadków historii pozostało bardzo niewielu i większość z nich jest praktycznie nieczynna, obowiązuje narracja narzucona przez takich ludzi, jak Jan Tomasz Gross, Jan Grabowski, Barbara Engelking. Oni mają swoją wizję historii, gdzie fakty nie decydują o sposobie opowiadania, tylko decyduje propaganda, jaką oni sobie wymyślili i nam narzucają – powiedział w rozmowie z portalem Radia Maryja historyk i publicysta Leszek Żebrowski.

Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem w czwartek krytycznie odniósł się do wspólnej deklaracji premierów Polski i Izraela: Mateusza Morawieckiego oraz Benjamina Netanjahu. Instytut ocenił, że twierdzenia, które zapisano w dokumencie, są niezgodne z obecną wiedzą historyczną

Państwo polskie nie potrafi bronić się przed tego typu zarzutami – zwrócił uwagę Leszek Żebrowski. Po 1989 roku powinny powstać nowe instytucje, z nową kadra naukową, która prowadziłaby rzetelne badania, bez narzuconych przez stronę żydowską rygorów i ograniczeń – dodał.

    – Tam (po stronie żydowskiej – red.) obowiązuje taka narracja: Żydzi potrzebowali pomocy, Żydzi byli biedni, Żydzi zostali zostawieni, a praktycznie wszyscy Polacy, poza kilkoma tysiącami, którzy dostali drzewka i dyplomy Yad Vashem, to byli albo bierni świadkowie, którzy się cieszyli z ich nieszczęścia, albo wprost pomocnicy Niemców w tym wszystkim. (…) Dzisiaj, gdy prawdziwych świadków historii pozostało bardzo niewielu i większość z nich jest praktycznie nieczynna, obowiązuje narracja narzucona przez takich ludzi, jak Jan Tomasz Gross, Jan Grabowski, Barbara Engelking (do niedawna Boni). Oni mają swoją wizję historii, gdzie fakty, wydarzenia, które miały miejsce, nie decydują o sposobie opowiadania, tylko decyduje propaganda, jaką oni sobie wymyślili i nam narzucają – akcentował rozmówca Radia Maryja.

Instytut Yad Vashem w swojej opinii stwierdził, że ataki Polaków wobec Żydów były zjawiskiem powszechnym, jednak – jak zauważył historyk – przecież to nie Polacy wchodzili w skład „policji” żydowskiej. Były to żydowskie służby porządkowe, pełniące de facto funkcję policyjną.

    – Ludzie uzbrojeni w grube, dębowe pały bili swoich współziomków, oddawali na zagładę dzieci, własne rodziny czy najbliższych. To, co jest w tym wszystkim najbardziej ważne, co trzeba mówić i na co trzeba wskazywać: po stronie polskiej był margines kolaboracji, był margines zdrady – to jest typowe w każdym społeczeństwie, że zawsze są ludzie, którzy będą czynić zło, a nie dobro. (…) Tylko że po stronie polskiej to było całkowicie i jednoznacznie potępione i to był margines społeczny. To nie była elita polskiego narodu. Szmalcownicy to nie byli profesorowie, adwokaci, inżynierowie, poeci. To były lumpy, które na ogół szukały doraźnego zysku – zaznaczył.

Żydowska policja, żydowskie Judenraty, które miały współudział w zagładzie swoich rodaków, stanowiły elitę tamtej społeczności –podkreślił publicysta.

    – Policja żydowska, która w znacznym stopniu przetrwała, przeżyła, to byli adwokaci, to byli ludzie, którzy w każdym społeczeństwie są wyróżniani, są elitą. Gdyby nie ówczesne warunki wojenne, okupacyjne, prawdopodobnie by się tak nie zachowywali, byliby powszechnie szanowanymi obywatelami. Ale ich po wojnie nikt nie rozliczył – o tym nie mówimy, o tym na ogół nie wiemy. A przecież cały przemysł zła, cała organizacja polegała na tym, że musiał być współudział. Niemcy sami nie zapanowaliby nad zagładą, nie przeprowadziliby jej w taki sposób, gdyby nie mieli pomocy wewnątrz społeczności żydowskiej – wyjaśnił Leszek Żebrowski.

Yad Vashem w swoim stanowisku odrzucił próby zestawienia zjawiska antysemityzmu z antypolonizmem. Jak zaznaczył rozmówca Radia Maryja, to „kolejna próba narzucania pewnych pojęć przez stronę całkowicie zewnętrzną”.

    – Jeśli nas to boli, jeśli na to jesteśmy wrażliwi, to nie dlatego, że chcemy coś ukryć, chcemy coś schować, chcemy coś przemilczeć – nie, my chcemy o tym głośno krzyczeć – jak było. My chcemy wyjaśnić. My chcemy prawdy o tzw. pogromie kieleckim, gdzie pierwsze ofiary to byli Polacy, a nie Żydzi. W ogóle samo pojęcie „pogrom” do takiej sytuacji nie pasuje. Kto kogo napada, jeśli giną rzekomi napastnicy i giną od broni palnej, której Polacy nie mieli? Chcemy wyjaśnić sprawę Jedwabnego i nagle się okazuje, że nie można, że nie wolno. Instytucje polskie, organy polskiego państwa całkowicie ustąpiły, tłumacząc, że to są żydowskie wymogi religijne. To jest całkowicie nieprawdą – akcentował historyk.

Leszek Żebrowski krytycznie odniósł się do twitterowego wpisu wiceprezesa Ruchu Narodowego Krzysztofa Bosaka, który zaproponował zorganizowanie debaty pomiędzy IPN i Yad Vashem na temat treści deklaracji Morawiecki-Netanjahu.

    – Jeśli przez kilkadziesiąt lat z tamtej strony mamy jednolitą, jednakową narrację, to w takim razie ta debata czego by dotyczyła? Debata ma sens wtedy, jeśli zaczniemy wyjaśniać, czy pewne fakty miały miejsce czy nie, czy pewne opowieści w publikacjach historycznych, politycznych, są prawdziwe czy nie. Tylko zejście na poziom faktografii, bez wstępnych ocen moralnych, bez narzucania z góry wyjaśnień, bez nachalnego tłumaczenia w jedną czy drugą stronę, mogłoby przynieść jakieś efekty. Czyli takie podstawowe sprawy – tłumaczył rozmówca Radia Maryja.

Jedną z takich podstawowych spraw mogłaby być kwestia odpowiedzi na pytanie, czy Polacy w Jedwabnem (jak twierdzi Izrael) rzeczywiście dokonali zbrodni na ludności żydowskiej – wskazał historyk.

 – Dlaczego przez dwa pierwsze tygodnie, gdy te tereny były jeszcze pod słabą okupacją niemiecką, kiedy była anarchia, swawola, można było robić, co się chce bez odpowiedzialności i bezkarnie, Polacy nic takiego nie robili? Nagle mają miejsce takie wydarzenia jednego dnia, gdzie skalę ofiar powiększa się kilkanaście razy, a później, przez następne kilkanaście miesięcy ci, którzy zostali przez Polaków ocaleni, pochowani w ich domach (tj. od 100 do 200 miejscowych Żydów) żyją z tą społecznością. Tam nie ma getta, oni nie są zamknięci, żyją względnie swobodnie, tak samo jak Polacy. (…)

Jeśli sprawcami są Polacy, to dlaczego nie zacierają dowodów? Dlaczego nie mordują świadków tych wydarzeń? Dlaczego w takim razie po wojnie tych kilka ocalonych osób z Jedwabnego pozostaje w tej miejscowości i mieszkają tam, tak jak przedwojenny prezes gminy żydowskiej Izrael Grądowski, aż do śmierci, pod koniec lat 60-tych, w otoczeniu rzekomych morderców swej najbliższej rodziny? – zastanawiał się publicysta.

za:www.radiomaryja.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.