Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Dramat w Częstochowie. Zmarła 37-letnia matka i jej dwoje nienarodzonych dzieci

Przedwczoraj zmarła 37-letnia Agnieszka T. z Częstochowy. Podobnie jak to było w przypadku śmierci Izabeli z Pszczyny, mamy do czynienia z próbą obciążenia winą za tę tragedię polskiego prawa chroniącego życie.

Częstochowski szpital wojewódzki wydał w tej sprawie oświadczenie, które jednak nie daje pełnego obrazu sprawy.

Znów mamy do czynienia z tragedią. Zanim szerzej o niej napiszemy, chcemy przekazać wyrazy współczucia wszystkim, których ona dotknęła.

Agnieszka T., matka trojga dzieci, była w pierwszym trymestrze kolejnej ciąży – bliźniaczej.

Jak poinformował szpital wojewódzki w Częstochowie, "pacjentka przebywała w Oddziale Ginekologii i Położnictwa z Pododdziałami Patologii Ciąży i Ginekologii Onkologicznej w dniach od 06 do 13.12.2021r. oraz od 21.12.2021 do 05.01.2022 roku".

23 grudnia stwierdzono, że jedno z bliźniąt zmarło. "Przyjęte zostało stanowisko wyczekujące, z uwagi na to że była szansa, aby uratować drugie dziecko" – pisze dyrekcja szpitala.  "Pomimo starań lekarzy, doszło do obumarcia również drugiego płodu" - dodaje, zaś z informacji na fejsbukowej stronie Aborcyjnego Dream Teamu wynika, że doszło do tego 29 grudnia. "Natychmiast podjęta została decyzja o zakończeniu ciąży. Lekarze rozpoczęli indukcję mechaniczną i farmakologiczną. Pomimo zastosowania wyżej wymienionych środków brak było odpowiedzi ze strony pacjentki pod postacią rozwierania się szyjki i skurczów macicy. W dniu 31.12.21 r. stało się możliwe wykonanie poronienia. Zabieg przeprowadzono w znieczuleniu ogólnym" –- podaje szpital.

Dodaje, że "podczas pobytu pacjentki w Oddziale Ginekologii i Położnictwa z Pododdziałami Patologii Ciąży i Ginekologii Onkologicznej, lekarze wykonywali wiele procedur medycznych, które miały na celu pomoc pacjentce. Przeprowadzane były wielokrotne konsultacje lekarskie, w tym: hematologiczne, psychiatryczna, chirurgiczna, psychologiczna, gastroenterologiczna i neurologiczna. Wymaz w kierunku SARS-CoV 2 – dwukrotnie ujemny. Lekarze wielokrotnie wykonywali szereg innych badań, w tym: ginekologiczno – położnicze badania USG. Badanie CRP wykonywane było 13 razy. Najwyższe stężenie CRP odnotowane zostało w dniu 31.12.21 r. i wynosiło 66.50mg/l, po czym nastąpił spadek wartości. Prowadzona była antybiotykoterapia i heparynoterapia. Ostatecznie wykonana została indukcja farmakologiczna i mechaniczna poronienia, która trwała dwa dni".

Od 5 stycznia pacjentka przebywała na oddziale neurologii. "W dniu 23.01.2022 r. nastąpiło nagłe pogorszenie jej stanu zdrowia (duszność, spadek saturacji). Pacjentkę zaintubowano. Wykonano szereg kolejnych badań, na podstawie których stwierdzono cechy zatorowości płucnej i zmiany zapalne. Wykonano wymaz w kierunku SARS-COV II – wynik był pozytywny. Stan pacjentki cały czas pogarszał się" – informuje szpital.

Z tekstu opublikowanego przez Aborcyjny Dream Team wynika, że "szpital bardzo utrudniał kontakt, nie pozwolono rodzinie na wgląd do dokumentacji medycznych powołując się na to, że Agnieszka nie napisała upoważnienia dla męża ani siostry. (...) Niestety jej stan (widoczny na załączonym do tekstu filmiku) nie pozwolił na to. Zatajano wiele spraw, ze strony medycznej padały słowa o podejrzeniu choroby wściekłych krów, insynuując, że za zły stan zdrowia Agnieszki odpowiada jej nieodpowiednia dieta, bogata w surowe mięso. Cytując pana rehabilitanta ze szpitala: ‘pewnie najadła się surowego mięsa’ i należy teraz do grona 3% populacji, których dotyka ta choroba (wariant Creutzfeldta-Jakoba)".

Szpital twierdzi, że "kontakt z rodziną pacjentki po jej zgłoszeniu się do oddziału był utrzymywany. Rodzina miała również możliwość kontaktu z pacjentką. Szpital podjął w tym zakresie działania przy zachowaniu obostrzeń wynikających z pandemii, które pomogły w kontakcie rodziny z pacjentką".

Aborcyjny Dream Team podaje, że w ostatnich dniach życia Agnieszka T. została przewieziona do szpitala w Blachowni, gdzie przedwczoraj zmarła.

Dostępne informacje o tej sprawie przedstawiliśmy ginekologicznemu ekspertowi. Jego zdaniem, dają one zbyt małą wiedzę, by jednoznacznie ocenić, czy popełniono jakieś błędy w leczeniu. Stwierdzenie tego wymagałoby szczegółowej analizy dokumentacji medycznej. Nie ma jednak mowy o tym, by śmierć kobiety była skutkiem obowiązywania prawa chroniącego życie dzieci nienarodzonych. Wbrew temu, co sugerują proaborcjoniści, obumarcie jednego z bliźniąt nie oznacza automatycznej konieczności dokonania aborcji drugiego dziecka. Zdarza się bowiem, że po śmierci jednego z bliźniąt, szczęśliwie dochodzi do rozwoju i porodu drugiego. Ale możliwa jest i inna ewentualność: że dojdzie do zaburzeń krzepnięcia lub sepsy, czyli stanu zagrażającego życiu matki. Wtedy należy opróżnić jamę macicy. Nie stoi to jednak absolutnie w sprzeczności z obowiązującym prawem. Jest to konieczność wynikająca z potrzeby ratowania życia matki. Brak jest publicznie dostępnych informacji, by stwierdzić, jak dokładnie było w tym przypadku, ale jedno jest jasne: Agnieszka T. nie zmarła z powodu prawa chroniącego życie.

I jeszcze jeden detal: Aborcyjny Dream Team w apelu pochodzącym – jak pisze – od rodziny i przyjaciół zmarłej oskarża częstochowski szpital o zaniedbania, dodając, "nie zapomniano jednak w porę poinformować księdza, aby przyszedł na oddział i odprawił pogrzeb dla dzieci". Skontaktowaliśmy się z kapelanem częstochowskiego szpitala ks. Henrykiem Czubatem. Stwierdził on, że nic takiego nie miało miejsca.

za:www.gosc.pl

***

Ordo Iuris: Śmierć ciężarnej to kolejna sprawa bezdusznie wykorzystywana przez środowiska aborcyjne

· W mediach społecznościowych pojawił się apel rodziny zmarłej ciężarnej pacjentki, która przez dłuższy czas była hospitalizowana w szpitalu w Częstochowie.

· Działająca w Polsce organizacja proaborcyjna, nagłaśniając sprawę, powiela bezpodstawne twierdzenia, jakoby śmierć pani Agnieszki była wynikiem prawa obowiązującego w Polsce po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r. (sygn. K 1/20).

· Tymczasem wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczył niezgodności z Konstytucją RP aborcji eugenicznej, której celem jest pozbawianie życia dzieci nienarodzonych ze względu na ich stan zdrowia. Orzeczenie to w żadnej mierze nie dotyczy sytuacji, w których śmierć dziecka jest następstwem interwencji medycznej podjętej dla ratowania zagrożonego życia matki.  

· Polskie prawo przewiduje nie tylko możliwość, ale obowiązek ratowania życia ludzkiego, w tym – co oczywiste - życia kobiety ciężarnej. W polskich realiach palącym problemem może okazać się kwestia należytego stosowania tego prawa.

Rodzina pacjentki zmarłej w szpitalu w Blachowni, po tym jak przez kilka tygodni była ona hospitalizowana w placówce w Częstochowie, opublikowała w mediach społecznościowych apel „o sprawiedliwość i zadośćuczynienie za śmierć (…) zmarłej żony, mamy, siostry i przyjaciółki”. Bezduszność, z jaką organizacja proaborcyjna określająca się mianem „Strajku Kobiet” wykorzystuje kolejną tragiczną śmierć kobiety ciężarnej dla forsowania własnych postulatów, jest zaskakująca.

Z informacji zawartych w apelu dowiadujemy się, że pani Agnieszka, będąc w ciąży bliźniaczej, trafiła do szpitala w Częstochowie 21 grudnia 2021 r. z powodu nasilającego się bólu brzucha i wymiotów. Z opublikowanego opisu przebiegu wydarzeń wynika, że zarówno ten problem, jak i kolejne pojawiające się w czasie hospitalizacji były ignorowane przez zespół medyczny, a właściwe działania zaniechane, co doprowadziło do znacznego pogorszenia stanu zdrowia pacjentki i ostatecznie jej śmierci. Dodatkowo autorka apelu wskazuje na brak należytego kontaktu szpitala w Częstochowie z członkami rodziny pacjentki. W tekście pojawia się też seria retorycznych pytań o to, kto ponosi odpowiedzialność za tę tragedię – czy szpital, czy Trybunał Konstytucyjny, czy może „posłowie głosujący za ustawą antyaborcyjną w Polsce”?

Wbrew bezpodstawnym twierdzeniom „Strajku kobiet”, który nagłośnił sprawę przesądzając od razu, że winny tej sytuacji jest Trybunał Konstytucyjny, a dokładnie orzeczona przez niego niezgodność aborcji eugenicznej z Konstytucją RP, sprawa ta wydaje się (nie znamy ustaleń np. z postępowania prokuratorskiego) nie mieć żadnego związku z tematem aborcji. Należy podkreślić, że aborcyjne pozbawianie życia dzieci nienarodzonych charakteryzuje się tym, że zadanie śmierci dziecku jest samoistnym celem takich działań, a kwestia stanu zdrowia matki pozostaje tutaj bez znaczenia. Funkcjonująca w polskim prawie do 22 października 2020 r. aborcja eugeniczna pozwalała bowiem na zabijanie dzieci na podstawie podejrzenia u nich choroby lub niepełnosprawności i nie odnosiła się w ogóle do kwestii zdrowia matki.

Czym innym jest natomiast skutek w postaci śmierci dziecka nienarodzonego, który następuje w wyniku interwencji medycznej podejmowanej w celu ratowania zagrożonego życia matki. Obowiązujący niezmiennie w polskim prawie przepis art. 4a ust. 1 pkt 1 ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży wyraźnie przewiduje w takich sytuacjach możliwość zakończenia ciąży, a inne przepisy, jak w szczególności przepisy ustawy o zawodzie lekarza i kodeksu karnego, wręcz nakazują udzielenie pomocy w sytuacji zagrożenia życia. Całkowicie błędne jest więc sugerowanie, że polskie prawo stanowi przeszkodę w podejmowaniu działań ratujących życie kobiet ciężarnych. Jest to niczym nieuzasadniona interpretacja instrumentalnie wykorzystywana przez środowiska aborcyjne dla realizacji własnego postulatu legalizacji aborcji.

W całej sprawie niezwykle zaskakuje postawa organizacji, która określa się jako organizacja broniąca praw kobiet. Prawem żadnej kobiety – i to zarówno na gruncie prawa polskiego, jak i międzynarodowego - nie jest świadome i celowe zadawanie śmierci własnemu dziecku. Z drugiej strony w polskim prawie znajdują się wszystkie wystarczające podstawy do tego, aby podejmować działania ratujące zagrożone życie kobiet ciężarnych. Wątpliwości można mieć jednak co do tego, czy są one należycie stosowane.

za:www.fronda.pl

***

M.Korzekwa-Kaliszuk ws. śmierci p. Agnieszki z Częstochowy: Ta tragedia z zakazem aborcji nie ma nic wspólnego

„Zmarła Agnieszka. Kolejna ofiara zakazu aborcji w Polsce” – grzmią od wczoraj proaborcyjne media, politycy i celebryci. Ta tragedia z zakazem aborcji nie ma kompletnie nic wspólnego. Ale mniejsza o fakty, jak można nakręcić znowu emocje społeczne przeciwko ochronie życia nienarodzonych dzieci - pisze na swoim profilu na Facebooku felietonistka "Niedzieli" Magdalena Korzekwa-Kaliszuk.

Jeśli jednak kogoś interesują fakty. To, co wiemy: pani Agnieszka z Częstochowy była 1 trymestrze w ciąży bliźniaczej. 23 grudnia zmarło jedno z jej dzieci. 29 grudnia zmarło drugie. 31 grudnia obydwoje zmarłych dzieci zostało usuniętych z jej ciała. Niecały miesiąc później pani Agnieszka zmarła.

Rodzina oskarża szpital o złe traktowanie pani Agnieszki jeszcze przed śmiercią pierwszego dziecka, zwłokę w indukcji porodu pierwszego martwego dziecka i czekanie dwóch dni na indukcję porodu po śmierci drugiego dziecka. Twierdzi, że po śmierci drugiego dziecka pani Agnieszka zachorowała na sepsę i zostało to zatajone w dokumentacji medycznej. Za wszystko ma być winien zakaz aborcji.

Szpital odpowiada, że zapewniał należytą opiekę Agnieszce, a do indukcji porodu martwych dzieci przystąpiono od razu, tyle że początkowo organizm matki nie reagował. Do tego podał, że zmarła miała zmiany zapalne w płucach i zdiagnozowano u niej Covid.

Już to, że wersja rodziny i szpitala rażąco się różnią, że nie wiadomo, czy Agnieszka rzeczywiście zachorowała na sepsę, powoduje, że z jakimikolwiek oskarżeniami należałoby się wstrzymać do czasu ustalenia tego, jak było.

Ale nawet jeśli jednak przyjąć jako prawdziwą wersję rodziny Agnieszki, to trzeba zauważyć, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie zmienił kompletnie nic, jeśli chodzi o stan prawny w odniesieniu do tej sytuacji.

Ważne fakty:

- prawo w żaden sposób nie zabrania usuwania z organizmu matki martwego dziecka. Indukcja porodu martwego dziecka to nie jest aborcja. Zwłoka dwóch dni w indukcji porodu martwych dzieci byłaby czymś absolutnie karygodnym;

- śmierć jednego z bliźniaków w 1 trymestrze jest zjawiskiem znanym w medycynie. Często, i to także w krajach z aborcją dostępną na życzenie, wcale nie usuwa się zmarłego dziecka, ale pozwala się na jego wchłonięcie przez organizm matki i bliźniaka. Każdą sytuację należy rozpatrywać indywidualnie. Artykuły poświęcone tragedii w Częstochowie kompletnie to przemilczają;

- jeśli stwierdzono by, że ciąża zagraża życiu/zdrowiu matki, możliwa była indukcja porodu martwego dziecka i aborcja dziecka zdrowego;

Ratowanie matki byłoby możliwe nawet przy całkowitym zakazie aborcji. Niemniej przesłanka mówiąca o możliwości aborcji w przypadku zagrożenia życia i zdrowia matki dalej obowiązuje także mocą ustawy aborcyjnej;

- wyrok Trybunału dotyczył przypadków ciąży z dziećmi z podejrzeniem wad rozwojowych. Tutaj mieliśmy jedno dziecko martwe a drugie zdrowe. To kompletnie odmienna sytuacja, której wyrok TK w żaden sposób nie dotyczy.

Ogromnie współczując rodzinie nie sposób nie zauważyć, że w swoim komunikacie, kieruje się ona nie tylko zrozumiałymi silnymi emocjami, ale i uprzedzaniami. Widać to zwłaszcza po zdaniu: „Nie zapomniano jednak w porę poinformować księdza, aby przyszedł na oddział i odprawił pogrzeb dla dzieci (!!!)”. Fakt, że szpital chciał zadbać o pogrzeb dzieci nie powinien budzić kontrowersji: co miano zrobić, wiedząc że dwoje dzieci nie żyje? Wyrzucić je do kosza na odpady? Niemniej kapelan szpitalny zdementował informację, jakoby został wezwany w tej sprawie.

Rolą mediów nie powinno być ślepe powielenie nieprawdziwej narracji, ale uczciwe opisanie sprawy. Niestety, w dzisiejszym świecie, przy niektórych mediach, które są stroną w walce ideologicznej i niektórych celebrytach z dużymi zasięgami w mediach społecznościowych, nie ma na to co liczyć. Przytoczone zdanie wywołało określone reakcje.

    Zmanipulowany komunikat poszedł w świat i dotarł do ogromniej grupy odbiorców. W Irlandii czy Argentynie podobne manipulacje, oskarżenie o rzekome powodowanie śmierci kobiet, doprowadziły do legalizacji aborcji. Nie mam złudzeń – skoro ta metoda się sprawdziła, w Polsce środowiska aborcyjne będą robić to samo. O każdą sytuację, w której matka zachoruje lub umrze z przyczyn, których nie dało się uniknąć, o każdy błąd i bezduszność lekarzy, braki personelu i wszystkie inne problemy służby zdrowia oskarży się zakaz aborcji i wyrok Trybunału.

Pozostaje cierpliwie odkłamywać te manipulacje, tłumaczyć fakty i mieć nadzieję, że przynajmniej dla części osób one mają znaczenie.

za:www.niedziela.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.