Polski Kościół prawosławny ma problem ze wskazaniem agresora?

Pomimo czynnego udziału prawosławnych diecezji w Polsce w pomoc poszkodowanym agresją Federacji Rosyjskiej na Ukrainie, kierujący nimi biskupi nie ogłosili wspólnego potępienia zbrodni dokonywanych przez rosyjską armię na ludności cywilnej, ani też nie odcięli się od uczestnictwa patriarchy moskiewskiego w machinie wojennej propagandy.

Polska Cerkiew unika moralnych ocen rosyjskiej agresji, używając w oficjalnych komunikatach na temat duchowego wsparcia tragedii wojennej bardzo ogólnych sformułowań: „modlitwa za ofiary wojny w Ukrainie”, „usilna modlitwa o pokój na Ukrainie i we współczesnym świecie”, „modlitwa o dar pokoju”, „gorliwe modlitwy o pokój” itp. Określenia te brzmią wieloznacznie, bo również patriarcha Cyryl modli się o „pokój na Ukrainie”, nie potępiając krwawego boju o „ruski mir”. Cyryl w ostatnich swoich wypowiedziach zdefiniował rosyjski terror na Ukrainie jako „walkę, która ma znaczenie nie fizyczne, ale metafizyczne”, „jedynie słuszny wybór”. Patriarchat Moskiewski wydał okólnik do wszystkich biskupów diecezjalnych zawierający treść „modlitwy o przywrócenie pokoju” z wezwaniem: „tym zaś językom obcych plemion, które chciałyby walczyć ze Świętą Rusią i przeciwko niej, zabrońcie tego i obalcie ich plany”. Patriarcha Cyryl nie potępia dokonywanych na ludności Ukrainy zbrodni ani dokonanych przez rosyjskie wojska zniszczeń obiektów sakralnych, należących często do samego Patriarchatu Moskiewskiego.

Przemilczenie agresji i „przebaczenie” dla agresora

Zwierzchnik Cerkwi polskiej metropolita Sawa Hrycuniak w wygłoszonej w minioną niedzielę homilii z okazji rozpoczęcia Wielkiego Postu mówił o „dramatycznym doświadczeniu” wojny na Ukrainie i konieczności wzajemnego przebaczenia. Wezwanie hierarchy, by „pojednać się z każdym, wobec kogo żywimy urazę” jawi się jako głęboko nieadekwatne do sytuacji przelewu ukraińskiej krwi przez wojsko Putina, zwłaszcza że warunkiem każdego aktu przebaczenia jest uświadomienie sobie i wyznanie win, żal i zadośćuczynienie za nie oraz postanowienie poprawy. Wymowa tego kazania koresponduje z tonem dotychczasowych komunikatów prawosławnej metropolii warszawskiej: nacechowane są językiem neutralnym pod kątem oceny moralnej samej agresji rosyjskiej na Ukrainę – jakby była wojną między dwiema równymi stronami.  

Kazanie metropolity Sawy zawiera tu wiele analogii do kontrowersyjnych wypowiedzi metropolity kijowskiego Onufrego z Patriarchatu Moskiewskiego, który w 2020 r. domagał się w wypowiedziach publicznych „pełnego szacunku” i „przebaczenia” dla prorosyjskich grup terrorystycznych z Donbasu, a jednocześnie stronił od wskazania Rosji jako agresora czy okupanta, powołując się na rzekomą zasadę nieingerowania Cerkwi w sprawy polityczne.

Linia metropolity Sawy w oczywisty sposób sprzyja polityce Kremla, który za pośrednictwem swoich agend, czy to związanych z fundacją „Rosatomu”, czy oligarchą Wadymem Nowinskim, finansuje różne inicjatywy Cerkwi polskiej – z tego typu zależnością należy także wiązać wielokrotnie wyrażany sprzeciw jej biskupów wobec autokefalii prawosławia na Ukrainie, czyli administracyjnej niezależności od Moskwy. Stan ten wynika także z uwikłania kilku czynnych polskich hierarchów prawosławnych we współpracę z komunistycznym aparatem bezpieczeństwa – dwóch z nich, metropolita Sawa i biskup siemiatycki Warsonofiusz Doroszkiewicz, współtworzyło działającą poza granicami kraju kilkunastoosobową siatkę agentów pozyskanych z nierzymskokatolickich polskich kościołów i związków wyznaniowych. W ciągu ostatnich lat metropolita Sawa utrzymywał kontakty z byłymi wpływowymi funkcjonariuszami służb specjalnych PRL.

Autokefalia – realna definicja wolności prawosławia na Ukrainie

Środowisko wyznawców prawosławia w Polsce jest w stosunku do oceny mandatu Federacji Rosyjskiej do działań wojennych na Ukrainie wyraźnie podzielone: jedni, czego przykładem jest stanowisko metropolity Sawy, jakie zdają się podzielać niemal wszyscy członkowie synodu polskiej Cerkwi, wpisują się w wytyczoną przez Kreml linię „cichego” usprawiedliwiania historycznego rewanżyzmu Rosji; pozostali zaś – zdecydowana większość duchownych i wiernych – uznają, że żadne racje nie usprawiedliwiają wojennej przemocy. Czy cena, jaką jest utrata zachwianego autorytetu pasterzy wśród wiernych, nie jest zbyt wysoka? Czy redukcja misji Cerkwi polskiej do wąskich racji politycznych sprzyja jej rozwojowi? Na te fundamentalne pytania będą próbowali odpowiedzieć prawosławni biskupi na sesji synodalnej w Warszawie, jaką zaplanowano w dniu 22 marca.

Probierzem autentyczności wsparcia dla Ukrainy byłoby jednak nie tylko porzucenie przez polskich biskupów prawosławnych polityki przemilczenia zła, niepozwalającej im dostrzec w „Świętej Rosji” agresora wojennego, ale rewizja niechętnego stosunku do tamtejszej autokefalii – byłoby to świadectwo najwyższej duszpasterskiej odpowiedzialności za losy setek tysięcy wiernych Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej Ukrainy, jacy otrzymali w Polsce schronienie przed wojenną zawieruchą. Aktualnie, pomimo zaangażowania w ruch ekumeniczny i „autoryzacji” – wbrew własnemu prawu kanonicznemu – sakramentów innych wyznań, Cerkiew polska paradoksalnie nie uznaje żadnych dóbr duchowych szafowanych przez nową strukturę utworzoną na Ukrainie pod auspicjami patriarchy Konstantynopola.

To, że stosunek do autokefalii jest właściwym „papierkiem lakmusowym” stosunku do Moskwy, ukazują realia ostatnich dni wojny na Ukrainie, które sprawiły, że jedna trzecia prawosławnych diecezji (16 na 53 wg danych na dzień 5 marca) pozostających w strukturze zależnej od Moskwy, usytuowanych głównie w zachodniej części kraju, zawiesiła modlitewne wspomnienie patriarchy Cyryla podczas sprawowanych liturgii. Choć Patriarchat Moskiewski uznał te gesty za akty schizmy, wątpliwości co do intencji zbuntowanych biskupów budzi fakt pozostawania ich w jedności z metropolitą kijowskim Onufrym, który, co prawda, wezwał prezydenta Rosji do „natychmiastowego zaprzestania bratobójczej wojny”, ale też w pełni uznaje zwierzchność Moskwy (odznaczony w 2013 r. przez Putina „Orderem Przyjaźni”, w 2018 r. uznany przez kijowskie centrum „Myrotworiec” za rosyjskiego „agenta wpływu”). Idąc za głosem ukraińskich wiernych kilku metropolitów Patriarchatu Moskiewskiego opowiedziało się nawet za nadaniem Ukrainie autokefalii, jednak nie oznacza to automatycznego ich przejścia pod jurysdykcję Patriarchatu Konstantynopola, jaki w 2018 r. wydał już w tej sprawie pozytywną decyzję. Scenariusz reakcji Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego jest w pewnym sensie analogiczny do działań, jakie miały miejsce w latach 1991-1992, kiedy to metropolita Onufry wykonywał sprzeczne gesty w sprawie nadania autokefalii dla ukraińskiego prawosławia, początkowo jej sprzyjając, ostatecznie zaś wycofując poparcie i eliminując frakcję „autokefalistów” ze struktur moskiewskiej Cerkwi. Niektórzy komentatorzy wskazują, że działania te mogą być koordynowane przez rosyjskie służby specjalne w ramach prewencji mającej na celu zminimalizowanie niekorzystnych dla Patriarchatu Moskiewskiego skutków wojny.

Uwiarygodnienie ukraińskiej struktury Patriarchatu Moskiewskiego jako lojalnej wobec lokalnych władz miałaby stanowić kontrapunkt dla postulatów jej delegalizacji i konfiskaty majątku cerkiewnego ze względu na coraz częściej pojawiające się oskarżenia o działalność antypaństwową.

Paweł P. Wróblewski

Autor tekstu jest ekspertem ds. analizy środowiska bezpieczeństwa w kontekście relacji wyznaniowych w kampanii „NUP 2X35” Centrum Doktryn i Szkolenia Sił Zbrojnych, na Uniwersytecie Wrocławskim kieruje Pracownią Badań Prognostycznych nad Przemianami Religijnymi

za:niezalezna.pl

***

Polska cerkiew i pieniądze od Putina. Tajemnicza fundacja Rosatomu

Czy Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny otrzymuje pieniądze od rosyjskiej fundacji założonej i finansowanej przez Rosatom, państwowy koncern nuklearny? W grudniu 2021 r. przedstawiciele owej fundacji wizytowali najwyższych dostojników polskiej cerkwi, która fakt tych spotkań ukrywa w tajemnicy. Fundacja Rosatomu - jak sprawdziła "Gazeta Polska" - sfinansowała m.in. ukończenie budowy i wnętrz współczesnej warszawskiej cerkwi św. Sofii Mądrości Bożej oraz film dokumentalny z udziałem polskich hierarchów prawosławnych.

Kilka tygodni temu "GP" opisywała, że w ostatnich miesiącach Rosyjski Kościół Prawosławny - ściśle powiązany z Kremlem - gwałtownie nasilił swoją działalność dyplomatyczną. Dotyczy to zwłaszcza państw, które mogą być przydatne w geopolitycznej grze Moskwy dotyczącej Ukrainy. Do niemal identycznej sytuacji doszło zresztą przed 2014 r., w okresie poprzedzającym inwazję Rosji na Krym.

Jednym z krajów, w których rosyjska cerkiew prowadzi takie działania, jest Polska.

Serdeczne spotkania z Rosjanami

10 grudnia 2021 r. delegacja rosyjskiej Fundacji Wspierania Kultury i Dziedzictwa Chrześcijańskiego pod przewodnictwem dyrektora wykonawczego Jegora Skopienko odwiedziła prawosławny monaster żeński Świętych Marty i Marii na Grabarce oraz monaster św. Katarzyny we wsi Zaleszany. Delegacji towarzyszył A. Choszew, pracownik Wydziału Zewnętrznych Stosunków Cerkiewnych Patriarchatu Moskiewskiego.

Tego samego dnia Metropolita Warszawski i Całej Polski Sawa przyjął na audiencji ks. mitrata Nikołaja Bałaszowa, wiceprzewodniczącego Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego, oraz wspomnianą już delegację Fundacji Wspierania Kultury i Dziedzictwa Chrześcijańskiego pod wodzą Skopienko. Bałaszow przywitał Sawę "w imieniu Jego Świątobliwości Patriarchy Cyryla Moskiewskiego i Wszechrusi oraz przewodniczącego Wydziału Zewnętrznych Stosunków Cerkiewnych Patriarchatu Moskiewskiego Metropolity Wołokołamskiego Hilariona". Dodajmy, że Bałaszow to jeden z najwyżej postawionych oficjeli Patriarchatu Moskiewskiego - dwukrotnie nagradzany przez prezydenta Rosji wysokimi odznaczeniami. Najpierw - w 2011 r. - otrzymał Order Przyjaźni od Dmitrija Miedwiediewa, potem, w 2016 r., Order Honoru od Władimira Putina.

Metropolita Sawa nie pozostawał dłużny. Przekazał Cyrylowi i Hilarionowi pozdrowienia, "wyrażając zadowolenie z pomyślnego przebiegu prac prowadzonych z pomocą Fundacji" kierowanej przez Skopienkę (chodzi o wykonanie wnętrz współczesnej warszawskiej cerkwi św. Sofii Mądrości Bożej, którą rosyjska delegacja odwiedziła dzień wcześniej). W rozmowie - mającej, jak twierdzą Rosjanie, "serdeczny charakter" - wzięli udział m.in. ks. mitrat Adam Semeniuk z cerkwi św. Sofii, ks. dr Andrzej Lewczak, naczelny więzienny kapelan prawosławny, wymieniany wyżej Choszew oraz pracownicy Fundacji.

Następnego dnia delegacja Fundacji ze Skopienko, w towarzystwie Choszewa, odwiedziła Diecezję Białostocko-Gdańską Polskiego Kościoła Prawosławnego. Arcybiskup białostocki i gdański Jakub wylewnie powitał gości z Rosji i wydał na ich cześć obiad w swojej rezydencji w Białymstoku. Podczas rozmowy Jegor Skopienko przybliżył polskim hierarchom historię powstania i cele statutowe Fundacji oraz to, jak wspiera ona finansowo różne lokalne kościoły prawosławne. Arcybiskup Jakub powiedział, że cieszy się ze spotkania z Rosjanami - podzielił się też wspomnieniami ze studiów w Moskiewskiej Akademii Teologicznej w latach 1987-1992. W spotkaniu uczestniczyli również ks. mitrat Semeniuk, ks. diakon Marek Łopatiuk oraz referent Kancelarii Arcybiskupiej Andrzej Kaczan.

O żadnym z tych grudniowych spotkań nie informowała w swoich komunikatach ani Diecezja Białostocko-Gdańska, ani Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny - na co dzień szczegółowo opisujące dużo bardziej błahe wydarzenia. Relacje z wizyty ukazały się za to nieopatrznie na stronach rosyjskiej fundacji. Gdy zapytaliśmy o wizytę Rosjan w Polsce, metropolita Sawa w ogóle nie odpowiedział, a kancelaria abpa Jakuba przekazała, że "nie udziela informacji mediom o spotkaniach Ordynariusza".

Ruble Rosatomu

W rosyjskich wizytach w Polsce w grudniu 2021 r. nie byłoby może nic nadzwyczajnego, gdyby nie dwa fakty. Po pierwsze: pobyt w Polsce Bałaszowa i Choszewa z dyplomacji Patriarchatu Moskiewskiego oraz Skopienki z  Fundacji Wspierania Kultury i Dziedzictwa Chrześcijańskiego to część ich ogólnoeuropejskiego "tournee" (przede wszystkim po Bałkanach, gdzie Rosjanie dążą do oddzielenia tzw. Republiki Serbskiej od Bośni i Hercegowiny), które w ukraińskich mediach niezależnych przedstawiane jest wprost jako budowanie przez Kreml religijnej "soft power" w strategicznych dla Moskwy rejonach. Nieprzypadkowy jest, rzecz jasna, czas - czyli okres przygotowań Rosji do inwazji na Ukrainę lub do szantażowania świata taką napaścią.

Po drugie: fundacja Skopienki została założona - i finansowana jest - przez Rosatom. To założona w 2007 r. przez Władimira Putina rosyjska korporacja państwowa z siedzibą w Moskwie, specjalizująca się w energii jądrowej, nuklearnych towarach nieenergetycznych i produktach high-tech. Rosatom zajmuje pierwsze miejsce w Rosji wśród największych producentów energii elektrycznej, odpowiadając za ponad 20 proc. jej całkowitej produkcji w tym kraju. Koncern ma oczywiście znaczenie nie tylko dla gospodarki, ale i dla spraw bezpieczeństwa, obronności i służb specjalnych - to właśnie z Rosatomu miał trafić do FSB polon, przy użyciu którego zamordowano Aleksandra Litwinienkę.

Jegor Skopienko, który jest dyrektorem Fundacji, na co dzień jest doradcą gubernatora obwodu niżnonowogrodzkiego Gleba Nikitina, kolegi Putina (w latach 2012-2017 Nikitin był wiceministrem przemysłu i handlu Federacji Rosyjskiej). W Radzie Fundacji zasiadają zaś - obok ks. mitrata Bałaszowa, wiceprzewodniczącego Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego - m.in. Aleksander Lichaczew, dyrektor generalny Rosatomu, oraz jego dwaj zastępcy z tej spółki: Siergiej Obozow i Nikołaj Spasski.

Po grudniowej wizycie Rosjan w Polsce w ukraińskich mediach pojawiły się informacje, że  Fundacja Wspierania Kultury i Dziedzictwa Chrześcijańskiego przekazała polskiej cerkwi duże środki finansowe (mowa o kwotach powyżej miliona euro). Metropolita Sawa nie odpowiedział na pytania "GP", czy Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny dostał pieniądze od Rosjan. Natomiast Diecezja Białostocka-Gdańska zaprzeczyła, jakoby otrzymała od gości jakoweś fundusze.

Jak jednak ustaliła "GP" - sponsorowana przez Rosatom rosyjska fundacja przekazała środki na ukończenie budowy i malowanie wnętrz warszawskiej cerkwi św. Sofii Mądrości Bożej, należącej do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Co ciekawe, prośbę o pieniądze na świątynie skierował do Fundacji... przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Stosunków Cerkiewnych Patriarchatu Moskiewskiego Hilarion. Ponadto w kwietniu 2021 r. rosyjska telewizja państwowa wyświetliła film dokumentalny pt. "Polski Kościół Prawosławny". Narratorem jest w nim metropolita Warszawy i Polski abp Sawa, a występują - abp Abel (diecezja lubelsko-chełmska), abp Jakub (diecezja białostocko-gdańska) i biskup Andrzej z Supraśla. Dokument ten - mówiący m.in. o niszczeniu przez polskie władze cerkwi w latach 20. i 30. - powstał właśnie przy udziale kremlowskiej fundacji Skopienki.

Po stronie Moskwy

Niedawno opisywaliśmy w "GP" próby przejęcia przez Rosjan kontroli nad ukraińską cerkwią, której niezależność od Moskwy uznał Konstantynopol i większość kościołów prawosławnych na świecie. Legalności autokefalicznego kościoła prawosławnego Ukrainy nie uznają - prócz Moskwy - jedynie Prawosławny Patriarchat Antiocheński (z siedzibą w Damaszku), znany z prorosyjskości Serbski Kościół Prawosławny oraz uwikłany w komunizm Rumuński Kościół Prawosławny (patriarcha Rumunii w latach 1986-2007 Teoktyst akceptował... wyburzanie cerkwi przez reżim Ceaușescu i wychwalał go nawet po masakrze ludności przed cerkwią w Timisoarze). W tym gronie jest też niestety Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny, który w sporze religijnym na Ukrainie jasno stoi po stronie Patriarchatu Moskiewskiego. "Odstępcy od Cerkwi, przy tym pozbawieni święceń kapłańskich, nie mogą reprezentować zdrowego organizmu cerkiewnego. Jest to działanie niekanoniczne i narusza jedność eucharystyczną i międzyprawosławną" - tak o uznanym przez Konstantynopol kościele ukraińskim pisała Kancelaria Św. Soboru Biskupów Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w kwietniu 2019 r.

Przypomnijmy, że abp Sawa - który stoi na czele polskiej cerkwi - został według akt IPN zarejestrowany w 1966 r. jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Jurek". Z bezpieką miał współpracować aż do końca lat 80. i to bardzo gorliwie, charakteryzując kandydatów na biskupów ("despota", "intrygant", "rozrabiaka"), krytykując ówczesnego metropolitę Bazylego (zresztą również współpracownika SB), donosząc na duchownych (m.in. o homoseksualnych skłonnościach). Jak pisali historycy Krzysztof Sychowicz i Mariusz Krzysztofiński - "TW Jurek, związany z kurią metropolitalną w Warszawie, zapewniał SB bezpośredni dopływ informacji pozwalających kontrolować działalność Kościoła prawosławnego w Polsce [...] Współpracownik ten wykorzystywany był też do niwelowania wpływów opozycji politycznej PRL na wyznawców prawosławia".

Dzisiejszy metropolita Polski - który miesiąc temu przyjmował delegację fundacji Rosatomu - miał  w PRL przekazywać SB informacje z obrad Światowej Rady Kościołów.

Według akt IPN - rozmawiając ze służbami - sugerował także dla własnych korzyści usunięcie ze stanowisk kościelnych kilku innych biskupów prawosławnych, starał się również popsuć stosunki między prawosławnymi a "Solidarnością". "TW „Jurek” nie tylko zgłaszał się na umówione spotkania z oficerem prowadzącym, lecz wykazywał również inicjatywę w ich aranżowaniu" - piszą o abp. Sawie Sychowicz i Krzysztofiński, informując o przyjmowaniu przez niego pieniędzy i prezentów (m.in. radioodbiornik i Sawa) od SB. "Pełniąc funkcję przełożonego klasztoru i seminarium w Jabłecznej, Sawa był pierwszorzędnym źródłem informacji, pozwalającym kontrolować SB te środowiska. Informował o listach i książkach (bezdebitowych) przesyłanych do klasztoru, dzięki czemu SB podjęła kroki w celu ustalenia kanałów przerzutu tej literatury". TW "Jurek" ustalał też na zlecenie bezpieki powiązania prawosławnych studentów "z osobami pochodzenia białoruskiego i ukraińskiego reprezentującymi tendencje nacjonalistyczne".

Grzegorz Wierzchołowski

za:niezalezna.pl

***

Dziwi zdziwienie...A było kiedyś inaczej?...

k