W sieci pojawił się list, który w 2013 roku Hanna Zdanowska przesłała do ambasadora Federacji Rosyjskiej. Jego treść może budzić poważne wątpliwości.

W 2013 roku podczas Marszu Niepodległości w Warszawie doszło do incydentu przed ambasadą Rosji. Nieznani sprawcy podpalili budkę strażniczą. Dywagacje nt. motywów działania podpalaczy trwają do dziś.

List do ambasady

Nie przeszkodziło to Hannie Zdanowskiej wysłać list do ambasadora Rosji, w którym przesyła wyrazy ubolewania i przesyła „serdeczne pozdrowienia z Łodzi”.

Pragnę przekazać Waszej Ekscelencji osobiste wyrazy ubolewania z powodu incydentu, jaki miał miejsce 11 listopada przed Ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Za niedopuszczalne i karygodne uważam naruszenie suwerenności terenu placówki dyplomatycznej. Mam nadzieję, że to godne potępienia wydarzenie nie zakłóci naszych dobrych stosunków oraz dalszej współpracy. Na ręce Waszej Ekscelencji przesyłam serdeczne pozdrowienia z Łodzi dla wszystkich pracowników Ambasady Federacji Rosyjskiej – czytamy w liście prezydent Łodzi.

"Zobaczcie jakie poddańcze listy wypisywała prezydent Łodzi Hanna Zdanowska do Ambasadora Rosji  po Marszu Niepodległości w 2013 roku. Teraz organizuje "szczyt klimatyczny"z udziałem skompromitowanych, prorosyjskich polityków(Frans Timmermans).  Łodzianie wstydzą się za Zdanowską!"- pisze Agnieszka Wojciechowska van Heukelom znana łódzka działaczka spoleczna na swoim koncie twiterowym.

za:wpolityce.pl

***

Na ile to przypadek odosobniony?

W publicznej rozgłośni, Radiu Poznań, Janusz Korwin-Mikke twierdził, że zagłada Mariupola to „ukraińska ustawka”. Wychwalał też Władimira Putina jako obrońcę „europejskich wartości”. I pochwalał autorytaryzm we współczesnej Rosji. Mamy rok 2022, wojnę na Ukrainie, tragicznie krwawą i bezwzględną. Rosyjska agresja na Polskę byłaby zapewne jeszcze brutalniejsza.

W 1992, 2002, 2012 r. rusofilia Janusza Korwin-Mikkego mogła uchodzić za nieszkodliwe dziwactwo. Ale to, z czym dziś mamy do czynienia, jest albo wyjątkową podłością i głupotą, albo jawnym agenturalnym działaniem. Ktoś odpowie: dziennikarzowi, który na kolanach rozmawiał z Korwin-Mikkem, radio już podziękowało. Drobne pytanie: co dzieje się wyżej? Czy prezes Radia Poznań nie czuje się zobligowany do publicznych dłuższych wyjaśnień? Można też postawić szersze pytanie: jak wysoko instytucjonalnie, także wśród konserwatywnej prawicy, sięgają wpływy putinofilów w Polsce 2022 r.? O lewicy i liberałach mówimy sporo, także na łamach „Gazety Polskiej”, „Codziennej”. Na jaką tragedię trzeba czekać, żeby odpowiednie służby i władne instytucje zajęły się jawnymi zwolennikami Putina w naszym życiu publicznym?

Krzysztof Wołodźko

za:niezalezna.pl