Tomasz Łysiak dla Niezalezna.pl: „Kreml jak kłamstwo”

Stalin wiecznie żywy. W coraz szerszym i coraz częstszym wymiarze. Na sztandarach sierp i młot. Czołgi i kałmuccy sołdaci wyrąbują nową sowiecką przestrzeń zalewając Ukrainę krwią. Do tego jeszcze wraca kłamstwo. Także to najbardziej bezczelne – dotyczące Katynia.

Zdawać się mogło, że sprawa Katynia jest już jasna. Ba, sami Rosjanie przecież uznali prawdę. Ale, jak widać, „nic w stalinowskiej przyrodzie nie ginie” – i można wrócić do oszustw  fundamentalnych. Bo przecież tak jest z Katyniem.

Deputowany do Dumy Aleksiej Płotnikow stwierdził ponoć, że dotychczasowe stanowisko Kremla w kwestii odpowiedzialności za ludobójstwo w Katyniu było… „bezpodstawne”. Dodał też, że „nie ma solidnych dowodów na winę ZSRS w egzekucji polskich oficerów”. W jego ocenie pomniki, które stawiane są, by upamiętnić ofiary NKWD, odzwierciedlają „jedynie polską wersję” historii, a nie są wynikiem „ustaleń” historyków.

Nie można tych, iście stalinowskich w duchu, wypowiedzi bagatelizować. To jawnie antypolska i wymierzona w nas, w sposób agresywny, polityka bicia kijem po prętach medialnych. To ukryta groźba. Podobnie, jak przypominane przez Kreml stare słowa Putina o tym, iż „Lwów nigdy rosyjski nie był, ale Warszawa już tak”. W jakiejś mierze sięgnięcie po kłamstwo katyńskie to powrót do spuścizny NKWD. Bo przecież to kłamstwo było elementem samej zbrodni. A zatem teraz ma ono nie tylko nas wzburzyć, ale też stanowi swego rodzaju ostrzeżenie. Zupełnie, jakby Rosjanie chcieli powiedzieć – „Sprawa Katynia to nie jest zamknięta historia”, a więc „takie groby znów mogą być wykopane, otwarte”… „Widzieliście Buczę? Pomyślcie, taki los i wam możemy zgotować, jak w Katyniu. A potem i tak powiemy światu, że to… nie my”.

Czyż nie było zresztą nawiązaniem do katyńskiego mordu to wszystko, co się stało pod Smoleńskiem w 2010 roku? Czy nie było to także, bolesnym dla nas, pełnym krwi i cierpienia, przypomnieniem, do czego zdolna jest Moskwa? I jak traktować będzie tych wszystkich, którzy ośmielą się stanąć na jej drodze, protestować przeciwko metodom, do których sięga, by budować swoją imperialną siłę?

Nie pozostaje nam w związku z tym nic innego, jak twardo obstawać przy kierunku, który podjęliśmy. Przy kierunku, wskazanym przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jeszcze w czasie słynnej przemowy w Gruzji. Przy kierunku, na którym jesteśmy od 24 kutego tego roku – ramię w ramię przy Ukraińcach. Naszym obowiązkiem jest ciągłe opowiadanie światu historii i prawdy o Rosji oraz o Związku Sowieckim. Nawet jeśli świat wpuszcza to jednym uchem, a wypuszcza drugim. Trudno, na to nie mamy już wpływu. Mamy wpływ tylko na to, co robimy i mówimy my sami. Trzeba ciągle głośno przypominać podstawowe prawdy. Także tę dotyczącą Katynia.

Tomasz Łysiak

za:niezalezna.pl

***
Pan każe-sługa musi... Kłamstwo w wytycznych czy w genach?...

k