Straszni panowie dwaj

W miniony weekend na spotkaniu ze swoimi zwolennikami Donald Tusk wyjątkowo nie chciał nikogo „wyciągać z urzędu”. Zaledwie przypisał sobie przyszłe zasługi za utrzymanie programu 500+, łaskawie nie zgodził się na zabranie Polakom socjalnych przywilejów nadanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy oraz efektownie bratał się z Tomaszem Grodzkim.

Marszałek Senatu okazał się jego przyjacielem w byciu „osaczanym i zaszczuwanym” przez obecną władzę. Człowiek, któremu prokuratura stawia bardzo poważne zarzuty korupcyjne, który nie chce się od tych zarzutów uwolnić i nie zamierza zrezygnować z immunitetu, jest dla Donalda Tuska wzorem i człowiekiem, którego „przyjaźnią się szczyci”. Cóż, można by tylko wzruszyć ramionami, gdyby nie to, że mówimy o szefie bądź co bądź najważniejszej partii opozycyjnej i o marszałku izby wyższej polskiego parlamentu. Jeden chce siłą usuwać z urzędów, jednocześnie gwałcąc konstytucję, na drugim ciążą poważne zarzuty. I obaj, w razie wygranych przez opozycję wyborów, mieliby sprawować w naszym kraju jeszcze bardziej eksponowane funkcje. A co smutniejsze, należy zakładać, że są Polacy, którzy na obu panów mają zamiar głosować.

Igor Szczęsnowicz

za:niezalezna.pl