Proces Kramek kontra Sakiewicz. „Fundacja Otwarty dialog jest fundacją zamkniętego dialogu”

Dzisiaj odbyła się kolejna odsłona procesu Bartosz Kramek kontra Tomasz Sakiewicz. Strony stawiły się w Sądzie Apelacyjnym osobiście. Podczas posiedzenia sad przesłuchał redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie". Ogłoszenie wyroku nastąpi 11 sierpnia 2022 roku u godzinie 10:00.
Sprawa dotyczy okładki tygodnika "Gazeta Polska" o „nowej kampanii wrześniowej”, na której znalazł się m.in. Bartosz Kramek.

- Okładka była satyrą. Nawiązywała do pewnych wypowiedzi pana Kramka, czyli zorganizowania kampanii na jesieni, więc skojarzyło się z kampania wrześniową, to jego nawiązywanie do wartości europejskich, które już nam drogą przemocy i siły próbowano suflować. Przede wszystkim chodziło o hasła "wyłączmy państwo", "niech państwo stanie". Chciał sparaliżować instytucje państwa i w ten sposób doprowadzić do upadku rządu, co oczywiście jest działaniem nie tylko nielegalnym, ale także wysoko szkodliwym i potwierdziło to ABW i prokuratura, stawiając mu zarzuty o pranie pieniędzy z Rosji. A kiedy sąd znowu wypuścił pana Kramka, to pojechał atakować polsko-białoruską granicę, aby umożliwić rosyjskim służbom operację "śluza". Nie mogliśmy bardziej trafić, nawet to pokazanie łamania granicy, okazało się prorocze  - powiedział redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz po rozprawie.

Skandaliczne działanie sądu

Na początku czerwca br. portal niezalezna.pl opublikował fragmenty stenogramów z jednej z rozpraw Kramek-Sakiewicz pierwszej instancji, z lipca 2021 roku. Przewodniczący składu sędzia Tomasz Jaskłowski nie stronił od zdumiewających uwag. Wynika z nich, że sędzia uznał, iż nie ma potrzeby przesłuchiwania Tomasza Sakiewicza. Jeszcze bardziej szokujące były słowa sędziego Tomasza Jaskłowskiego do Bartosza Kramka: "Proszę pana, tak w ogóle trochę mi niezręcznie występować w tej sprawie, bo pan występował w mojej obronie, a teraz ja pana sądzę, no, trochę dziwne. No, ale ja to zrobię. Znaczy nie w mojej osobistej, ale, ale jakby…".

- Sędzia Jaskłowski, który podczas pierwszej rozprawy dwukrotnie - bo to już dwa razy stajemy w apelacji - uniemożliwił mi zeznania powiedział, że się solidaryzuje z panem Kramkiem, czyli wyraził swój pozytywny stosunek do jednej ze strony i jednocześnie bardzo krytyczny do mnie. Ponadto pozbawił mnie prawa obrony. To nawet u Sowietów udawali, że przesłuchuje się strony, a tu poszedł na całość. Pytanie czy sąd drugiej instancji może to naprawić - zaznaczył.

Zamknięty dialog

Tomasz Sakiewicz został zapytany także o to, co jego zdaniem tak rozwścieczyło Bartosza Kramka, że postanowił wytoczyć spór cywilny, a inne osoby obecne na tej okładce nie. - Pan Kramek już mi dwie rozprawy wytoczył. To jest jedna z tych dwóch spraw, ale wytoczył też innym dziennikarzom. Fundacja "Otwarty dialog" jest fundacją zamkniętego dialogu. Ona nie pozwala na krytykę wobec siebie. Każda negatywna wypowiedź rodzi natychmiastowy pozew sądowy dziennikarzy z bardzo różnych stron. Oni nie chcą, aby o nich mówić, pisać i zamykają dziennikarzom usta. A jednocześnie prowadzą interesy, które budzą zainteresowania prokuratury, więc chyba zasługują na krytykę - powiedział.

- Pan Bartosz Kramek oczekuje kilkudziesięciu tysięcy złotych i przeprosin na okładce. Co ciekawe domaga się dużo większych przeprosin niż jego postać, bo tam trzeba było się bardzo mocno przyjrzeć, żeby go dostrzec - dodał.

Szczegóły sprawy

Adwokat Tomasza Sakiewicza -  Andrzej Lew Mirski - został zapytany o to, czy normalnym jest pozywanie kogoś za obrazki satyryczne.

- To jest pytanie, na które nie ma w zasadzie dobrej odpowiedzi, bo tak naprawdę nie spotkałem się z taką sytuacją, żeby tego rodzaju obrazek spotkał się z próbą penalizacji. On jest rzeczywiście adekwatny z mojego punktu widzenia do tego, co się w wykonaniu pana Kramka działo. Dlaczego on się na to zdecydował? Jeżeli się go przedstawia w takiej formule jak to się stało, to jeżeli ktoś ma resztę swojej wartości, a te wartości są ubrane w mundur niepolski, to prawdopodobnie został wywołany do tablicy. Rzadko tak się dzieje. [...] Myślę że to będzie się działo, bo każda nawet najmniejsza ich zdaniem skaza na ich honorze, musi wywołać reakcje, bo inaczej będą źle postrzegani w środowisku i będą krytykowani, dlaczego się nie odwołali - stwierdził mec. Andrzej Lew Mirski.

Report Niezalezna.pl zauważył, że w pierwszej instancji redaktor Sakiewicz nie miał możliwości obrony.

- Po pierwsze ta sprawa toczy się dwa razy w II instancji. Tym razem ponownie z tego samego praktycznie powodu została sprawa uchylona, ponieważ te same zarzuty, które legły u podstaw w rozstrzygnięciu pana sędziego z pierwszej instancji, były również podstawą dla dzisiejszego działania naszego, aczkolwiek tutaj mamy do czynienia z sądem, który chciał bardzo dokładnie tę sprawę wreszcie poznać. Od pewnego czasu mamy przepisy, które obligują sędziów po uchyleniu wyroku do ponownego zastanowienia się nad swoim błędem- mówi mecenas.

za:niezalezna.pl/