„Zadanie specjalne” Anity Gargas ujawnia: kto jest konkurentem TV Trwam na multipleks?

W premierowym odcinku "Zadania specjalnego" Anita Gargas ujawniła kto kryje się za spółką będącą jedynym konkurentem TV Trwam do miejsca na multipleksie przeznaczonego dla programów religijno-społecznych. To spółka wieczorna.pl należąca do Adama Fularza. Prezes zamierza promować  żydo-tolteko-hindso-buddyzm. Pytany o dorobek chwali się reportażem z wakacji w Rio de Janeiro nakręconym amatorską kamerą. Nie ma pieniędzy, ale za to „różne udziały, jak to kapitalista”. W „studio telewizyjnym” zamiast kamer i sprzętu trzyma stół do ping-ponga i dwa rowery.  Jego wniosek koncesyjny właśnie został przyjęty do rozpatrzenia przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. 

- Sprawa wydawałaby się błaha i może nawet zabawna, gdyby nie fakt, że w poprzednim, głośnym konkursie koncesyjnym o miejsce na multipleksie, konkurentami TV Trwam również były podobne egzotycznie spółki. Nie miały zaplecza ani kapitału. Nikt traktował ich poważnie w kategorii rywali dla telewizji Trwam. Telewizji, która m.in. zebrała 2,5 milionów podpisów poparcia i nadaje profesjonalnie od dziewięciu lat. Tymczasem przegrała. Jedna ze spółek, która KRRiTV wydała się odpowiedniejsza i otrzymała miejsce na platformie, ostatecznie  okazała się tak słaba finansowo, że odstąpiła swoje miejsce TVN-owi - przypomina w rozmowie z portalem niezalezna.pl Anita Gargas, dziennikarka „Gazety Polskiej” i autorka programu „Zadanie specjalne” w Telewizji Republika.

Właścicielem wieczorna.pl jest Adam Fularz. Reporterów „Zadania specjalnego” przyjmuje w czapce przypominającej nakrycia głowy smerfów i bluzie z pluszu. Siedziba jego spółki mieści się na jednym z cichych osiedli w Zielonej Górze, w prywatnym domku jednorodzinnym należącym do jego rodziców. Na próżno szukać na płocie tabliczki  z nazwą firmy. W domu przyjmuje za to… dentysta.

W końcu na jednym z okien,  z tyłu budynku dziennikarze dostrzegają kartkę formatu A4 z napisem „wieczorna.pl”. Wygląda na pospiesznie wydrukowaną przed przyjazdem ekipy telewizyjnej.

Fularz zaprasza reporterów do środka, ale nie chce pokazać studia. Tłumaczy, że będzie w części domu, po której może oprowadzić „ewentualnie po weekendzie, jak bardziej posprząta”. - Nie wiem, czy to tak powinno się pokazywać. Tam jest stół do ping-ponga, na którym czasem jakieś papiery rozkładamy. No trochę jest jeszcze wilgotno na podłodze  - mówi nie chcąc wpuścić za sobą operatora „Zadania specjalnego”.

Co nieco udaje się jednak zobaczyć. W pomieszczeniu nie widać sprzętu do realizacji telewizyjnej. Fularz spuszcza głowę: - Muszę go zakupić zanim będę miał decyzję (Rady Radiofonii i Telewizji - red.) ponieważ w ramach projektu, który realizuje mam to przewidziane, więc będzie to realizowane - zapewnia.

Twierdzi, że na multipleksie chciałby nadawać w formacie HD. Liczy się z kosztami 6 milionów zł. - Wiem jak to jest rozliczane, jak to trzeba płacić. Założyłem taki scenariusz, że po prostu tę stację uruchomię i ona zafunkcjonuje. Inaczej by mnie nie było na to stać żeby robić stację i za wszystko samemu płacić. W tym okresie spowolnienia gospodarczego trudno taki projekt spiąć finansowo - przyznaje.

Jak więc zepnie swoją telewizję? - Jestem właścicielem też różnych udziałów, jak to kapitalista - zdradza. Szczegółów już nie.

Nieco więcej ujawnia, gdy pada pytanie,  jaki ma pomysł na swoją telewizję. - Pokazałbym treści, które są od twórcy, który się określił jako żydo-tolteko-hinduso-buddysta. Tworzy filmy bez słów i mówi muzyką - wyjaśnia. Tłumaczy, że chciałby robić „telewizję społeczno-religijną odmienną od tej, którą spotykamy dotychczas w mediach”.

- Kiedy wystartował konkurs (na miejsce na multipleksie - red.) zobaczyłem jak wygląda konkurencja, jakie mam szanse i stwierdziłem, że w zasadzie czemu nie. Można zaproponować coś co przyciągnie więcej widzów, będzie miało troszeczkę lepsze szanse rynkowe - przekonuje Fularz.

Na jego doświadczenie składa się: praca w telewizji internetowej - jego własnej - którą prowadzi od jak twierdzi 1998 roku.  - W 2004 przeszliśmy na format 2.0, czyli użytkownicy mogą dodawać treści. To nie jest zbyt duża stacja, to jeden z moich wielu portali - mówi.

Na pytanie jaki program stworzyła przez te lata jego ekipa i gdzie można go zobaczyć, Fularz odsyła do internetu pokazując swój reportaż z Rio de Janeiro. - Sam go wyprodukowałem - chwali się. Materiał jednak bardziej przypomina audycję radiową, nie program telewizyjny. Prezes wieczornej.pl kiwa głową:  - Nie mogliśmy tam zabrać droższego sprzętu po prostu, to było kręcone na takim podręcznym sprzęcie.

Jak tłumaczy ma  „dwóch operatorów”.  Czym się zajmują?  - Przesyłam im filmy, a oni je montują  i wstawiają na platformę zarządzania (stronę internetową - red) - mówi. Zatrudnia kilkanaście osób. - Na różnych takich umowach śmieciowych i dwie na stałych etatach - wymienia. Pracowników w firmie jednak nie widać.

Sąsiedzi pytani przez reporterów „Zadania specjalnego”, czy wiedzą coś o medialnej działalności mężczyzny uśmiechając się zaprzeczają. - Nie, pierwsze słyszę - padają odpowiedzi. Nikt nie widział też kręcących się po okolicy reporterów czy operatorów.

Wniosek koncesyjny pana Adama został właśnie przyjęty do rozpatrzenia przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji.


za:niezalezna.pl (kn)