Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Cybernetyczni najemnicy Putina

Tylko kompletny laik może myśleć, że wszystkie wpisy w internecie to w 100 proc. spontaniczna twórczość jego użytkowników. W rzeczywistości sieć to miejsce brutalnej wojny psychologicznej, która ma swoich żołnierzy i konkretne polityczne cele. A jej ofiarami najczęściej padają niczego nieświadomi internauci.

Internet początkowo służył wymianie informacji i ułatwieniu komunikacji pomiędzy ludźmi. Niestety bardzo szybko dostrzeżono też inne możliwości, które powstają wraz z rozwojem sieci na całym świecie. Internet stał się błyskawicznie orężem nowej wojny, którą prowadzą niemal wszyscy, którzy chcą liczyć się na arenie międzynarodowej. Jest on także wykorzystywany w polityce wewnętrznej, gdy np. władze danego kraju dążą do stałego kontrolowania społeczeństwa. Sieć jest wykorzystywana jako jedna ze skuteczniejszych metod manipulacji. Kto przegrywa bądź w ogóle nie prowadzi wojny internetowej, szybko przestaje się liczyć jako poważny gracz na przykład na arenie politycznej.

Pijackie wrzutki

Ugrupowanie polityczne, które myśli o przejęciu władzy, musi mieć wpływ na media. Bez tego dzisiaj nie ma mowy o wygranych wyborach. Podobnie jest z obecnością w internecie. Polityk, który lekceważy sieć, automatycznie wyrzuca się poza nawias życia społecznego. Internet daje nieprawdopodobne możliwości wpływania na opinię społeczną. Skrajnie negatywnym przykładem wykorzystywania przez władzę internetu są słynne tzw. wrzutki. Są to specjalnie spreparowane (najczęściej przez grupę trzymającą władzę) informacje, których zadaniem jest odwrócenie uwagi opinii publicznej od wydarzeń niewygodnych dla rządzących. Zwyczajowo są one nagłaśnianie przez grupę usłużnych dziennikarzy i rozpowszechniane w mediach. W III RP wciąż z nimi się spotykamy.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację. W opozycyjnej gazecie ukazuje się dobrze udokumentowany artykuł na temat finansowania z zagranicy partii rządzącej. A tu od rana w stacjach radiowych i głównych stacjach telewizyjnych trąbią o pijanym kierowcy, który spowodował groźny wypadek. Brzmi znajomo? „Wrzutki” to tylko jedna z wielu metod manipulowania informacją. Niestety ludzie, którzy nie są z nimi obeznani, łatwo wierzą, że to właśnie teraz jest najlepszy moment do rozprawy z pijakami za kierownicą. Nie dostrzegą, że koincydencja obu tych informacji (pijany kierowca i artykuł atakujący władzę) nie jest przypadkowa.

Rosyjska propaganda

By jednak zdać sobie sprawę, jak groźna może być wojna internetowa, wystarczy spojrzeć za naszą wschodnią granicę. Niedawno ukraińscy dziennikarze przytoczyli wywiad, który ukazał się w czasopiśmie „Afisza”, poświęcony manipulowaniu informacjami na temat Ukrainy w rosyjskich mediach i internecie. Jego bohaterem był „żołnierz” tej wojny, który zawodowo zajmuje się manipulacją w internecie za pieniądze rosyjskiej władzy. Jak sam opowiada – jego dzień zaczyna się wcześnie rano od otrzymania wytycznych. Są one wysyłane też każdego dnia do wszystkich tzw. żołnierzy. Tam wymienione jest, jak i na co ma zwracać uwagę w ciągu dnia, jak pisać, co akcentować, gdzie co wstawiać (rozmówca Ukraińców chwalił się, że dostawał codziennie plan działań z samej „góry”, czyli z kręgów administracji rosyjskiego prezydenta). Oczywiście na kilku postach się nie kończy. Jak zaznacza ten internetowy żołnierz, wszyscy mają intensywnie pracować, wciąż pisać, reagować, odpowiednio kierować dyskusją na danej stronie internetowej. Na początku pisał komentarze po 85 rubli za sztukę, potem stawka się podwyższyła. Jako przykład wytycznej podaje, że w informacjach o obecnych władzach na Ukrainie miały być stosowane następujące słowa: „banderowcy” oraz „nacjonaliści”. Zgodnie z tymi wytycznymi piszą nie tylko „anonimowi” komentatorzy, ale także wpływowi blogerzy. Rosyjski przemysł propagandy cały czas pracuje.

Jacek Szpakowski

Całość artykułu w czwartkowej "Gazecie Polskiej Codziennie"

za:niezalezna.pl/55514-cybernetyczni-najemnicy-putina

Copyright © 2017. All Rights Reserved.