Publikacje polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - O tzw. uchodźcach

Spędziłem tydzień czasu na Ukrainie. Byłem w Kamieńcu Podolskim i jego okolicy. To nie był czas wycieczki, stąd unoszę stosunkowo niewiele wspomnień turystycznych. Ale twierdza kamieniecka robi niezapomniane wrażenia.  Świadomość,  że przez wieki był to szaniec Rzeczypospolitej i Europy pobudza do refleksji i mobilizuje.

Byłem w zachodniej Ukrainie, ale świadomość tej drugiej, wojennej części jest żywa i konkretna. Przypominały mi o tym zdjęcia pokazane przez jednego z kapelanów wojskowych,  przypomniał  o tym szczególny wystrój ołtarza w kościele garnizonowym we Lwowie. Łuski, spalone metalowe części sprzęt u wojskowego, zdjęcia poległych.

W Polsce trafiłem na ożywienie debaty wokół relokacji uchodźców.  Trochę drażni mnie ta wysoce techniczna nazwa "relokacja". Słownik podpowiada, że to przemieszczenie, zmiana miejsca. Nie chodzi mi o to tylko, że to słowo nie oddaje dramaturgii zdarzeń.  Problem jest chyba większy - to nie tylko zmiana miejsca, to zmiana sfer kultury, życia społecznego,  wzorców relacji społecznych.  Jest na to wszystko słowo - "migracja". Ale to słowo jest na cenzurowanym. Może dlatego, że mądra i bystra Unia Europejska nie chce uznać,  że cała ta afera przemieszczania się mas ludzkich jest po części migracją, po części najazdem. Dlatego też nie stosuje słowa migrant, tylko "uchodźca". W jedne z dyskusji telewizyjnych poseł partii Kukiz15 przypominał definicję prawną tego słowa. W jej świetle uchodźcą jest człowiek z terenów wojennych, przylegających do kraju, do którego uchodzi. W przypadku Polski uchodźcami są wyłącznie i zarazem bardzo konkretnie obywatele Ukrainy. I Polska ten obowiązek pomocy uchodźcom spełnia z nawiązką.

Wielu publicystów katolickich odwołuje się, co oczywiste, nie do prawa,  ale do Ewangelii. Pan Jezus mówi "byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie".  W dyskusji o przyjmowaniu migrantów lub nachodźców mówimy o porządku prawnym, choć inspirowanym Ewangelią. A porządek prawny nie mówił dotąd nigdzie o obowiązku przyjmowania migrantów. Jest prawo do migracji, ale ono nie jest absolutne. Ono jest ograniczone możliwościami państwa, do którego migrant się udaje.

Trzeba dodać jeszcze jedno. Ta obecna migracja w wieku dotychczasowych przypadkach oznacza import wojny religijnej. W tradycyjnej migracji dąży się do procesu inkulturacji, asymilacji, współżycia. A co jeśli dewizą współczesnego nachodźcy jest podporządkowanie sobie i swojemu systemowi ideologii religijnej?

Aktualnie podgrzana dyskusja obnaża po raz kolejny hipokryzję polityków, którzy milczą w sprawie wojny na Ukrainie i w sprawie rzezi chrześcijan w krajach islamskich, ale wrzeszczą na temat "relokacji uchodźców". W dodatku wrzeszczą niespójnie. Lider partii opozycyjnej wedle jednych zażartował z dziennikarza, wedle innych zbył go w pośpiechu. Bez pośpiechu Europejska Partia Ludowa od tygodnia milczy na temat tej wypowiedzi lidera partii przynależnej do EPP. Czyli znów za a nawet przeciw.