Publikacje polecane

Wspaniała służba kontra czerwony makaron

Wojskowe Powązki to dramatyczny symbol naszej trudnej historii. Oto w ostatniej partii nekropolii, w której trwały prace poszukiwawcze, groby strażników komunistycznego porządku w Polsce stoją na masowych mogiłach ich ofiar. Najbardziej przeraża fakt, że na przestrzeni ostatnich lat nie znalazł się nikt z przedstawicieli komunistycznego reżimu, kto chciałby ujawnić tajemnice pochówków Wyklętych.

W takich momentach naszej historii w sposób szczególny winniśmy doceniać rolę tych, którzy z ogromnym zaangażowaniem przywracają godność i pamięć Niezłomnym. Choć 100 lat temu Rzeczpospolita powróciła na polityczną mapę świata, to jednak kilkadziesiąt lat minionego wieku spędziliśmy jako państwo zniewolone. Ci, którzy nie pogodzili się z brakiem niepodległości, nie zaakceptowali sowieckiego kagańca i oddali swe życie w walce z okupantem, po dziś dzień czekają na odnalezienie.

Wojskowe Powązki to dramatyczny symbol naszej trudnej historii. Oto w ostatniej partii nekropolii, w której trwały prace poszukiwawcze, groby strażników komunistycznego porządku w Polsce stoją na masowych mogiłach ich ofiar. Wcześniej ciężkim sprzętem przemieszano ziemię. W pewnym sensie „obsypano” komunistyczne (w większości) trumny ziemią zawierającą prochy ofiar systemu.

Najbardziej przeraża fakt – mówimy przecież o czasach niezbyt odległych, końcówce PRL – że na przestrzeni ostatnich lat nie znalazł się nikt z przedstawicieli reżimu, kto chciałby ujawnić tajemnice pochówków Wyklętych. Owszem, do historyków docierały różne przecieki, ale przecież jeszcze do niedawna żyli ci, którzy na pewno mieli wiedzę o tym, gdzie wrzucono ciało choćby Witolda Pileckiego.

Lojalność wobec komunistycznego zniewolenia nawet po 1989 r. była silniejsza niż zwykły ludzki odruch sumienia i przyzwoitości. To najlepszy dowód na to, że służba dla Sowietów była jednoczesnym wyparciem się Rzeczypospolitej Polskiej niepodległej. Heroiczna praca profesora Krzysztofa Szwagrzyka i jego zespołu przywraca nam nie tylko szczątki bohaterów, lecz także poprzez odkrywanie dołów śmierci ukazuje ten aspekt naszej najnowszej historii, o którym przed chwilą była mowa.

Dokonania prof. Szwagrzyka to dziś najjaśniejszy punkt działalności IPN. Instytucji, która kiedyś była największym osiągnięciem III RP, a dziś, niestety, jest nędznym cieniem dawnej świetności. Gdyby nie misja wspomnianego wiceprezesa i praca takich bliskich współpracowników śp. prof. Janusza Kurtyki jak choćby prof. Filip Musiał z Krakowa, wartościowego wkładu Instytutu w odbudowywanie tożsamości współczesnej Polski nie byłoby wcale.

I tu może jeszcze jedna krótka refleksja nad stanem IPN. Kilka ostatnich lat pokazuje, jak strata genialnego lidera może uruchomić upadek instytucji. Wspomniany prezes Kurtyka zwykł mawiać, iż po jego pracy w IPN pozostaną tysiące publikacji, które mimo wszelkich przeciwności będą zmieniały Polskę. To prawda. IPN nadal świeci blaskiem instytucji stworzonej przez profesora Kurtykę.

Niestety, dziś jest instytucją podrzędną, z groteskowym wręcz Biurem Edukacji Publicznej, którego nowym symbolem stał się malowany na czerwono makaron – atrakcja na 100. rocznicę odzyskania niepodległości. Dziękujmy Bogu, że nadal mamy prof. Krzysztofa Szwagrzyka i jego zespół.

Katarzyna Gójska

za:niezalezna.pl