Publikacje polecane

Świątynia symbol

Kościół pw. św. Augustyna w Warszawie to bardzo ważna świątynia w stolicy. Kapłani pracujący w niej w czasie II wojny światowej oddali życie za to, że pomagali Żydom. Budynek był podpalony, a nawet miał być wysadzony, a jednak ocalał. Pod koniec lat 50. nad świątynią ukazywała się Matka Boża, którą wierni nazwali Muranowską Współczującą Miłosierną. To bardzo znaczące, że właśnie ta świątynia stała się celem niedawnej profanacji.

Pokaz mody w kościele przy muzyce z satanistycznego filmu to ogromne nadużycie i obraza uczuć religijnych osób wierzących. Warszawska świątynia, w której do tego doszło, ma swoją szczególną historię.

Wśród gruzów getta

Historyk prof. Wiesław Wysocki w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” przypomina czasy II wojny światowej. Księża pracujący w kościele św. Augustyna wypisywali fałszywe metryki chrztu Żydom i pomagali im, jak tylko mogli. – Wikary, ks. Leon Więckowicz, za pomoc Żydom został aresztowany i zmarł w obozie w Gross-Rosen. Także ówczesny proboszcz ks. Franciszek Garncarek został zastrzelony za pomoc społeczności żydowskiej – mówi. Zwraca uwagę, że kościół po stracie kapłanów zamieniono na magazyn rzeczy żydowskich, a później sprofanowano – urządzono w nim stajnię. – Choć próbowano zniszczyć budynek kościoła, podpalając go, a potem planowano go wysadzić, on jako jedyny na terenie getta ocalał – podkreśla historyk. Stał się niejako symbolem zniszczenia dzielnicy żydowskiej w Warszawie. Fotografie z 1945 r. ukazują osamotnioną strzelistą wieżę kościoła górującą nad ruinami. Obiegły one cały świat.

Maryjny cud

Od 1947 roku kościół znowu jest użytkowany. Ważnym czasem w jego historii był rok 1959. Jak opisał w książce „Cuda i objawienia w Polsce w latach 1949-1986” Kazimierz Rudnicki, 7 października – w święto Matki Bożej Zwycięskiej, pod kopułą kościoła ukazała się Matka Boża. Cudowne zjawisko pojawiało się do 30 października 1959 roku – tylko nocą. Według świadków, Matka Boża widoczna była od głowy do pasa – nazwano Ją Muranowską Współczującą Miłosierną. Na wieść o cudzie przed kościołem gromadziły się rzesze warszawiaków, którzy palili świece, modlili się i śpiewali pieśni religijne.

Wśród nich kilka razy był ks. Feliks Folejewski, pallotyn. – Byłem wtedy dopiero niecały rok po święceniach i jeździłem do szkoły, bo musiałem zrobić państwową maturę. Kilka razy byłem na Nowolipkach, bo dowiedziałem się, że dzieje się tam coś nadzwyczajnego. Sam nie widziałem Matki Bożej, ale wielką jasność – wspomina w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”. – Tamten czas spędzony przed kościołem św. Augustyna, kiedy wpatrywałem się w jasność pod kopułą, to dla mnie piękne doświadczenie modlitwy i pokoju – wyznaje. Kapłan opowiada także, że któregoś dnia przyszedł do niego do spowiedzi mężczyzna. Wyznał, że spowiada się po 25 latach przerwy. Powiedział też, że nawrócił się właśnie pod wpływem tego cudownego zjawiska w kościele św. Augustyna.

Kościół nie wypowiedział się na temat prawdziwości objawień na Nowolipkach. Nie sprzyjały też temu czasy… Komuniści robili wszystko, by zniechęcić ludzi do wiary, by nie gromadzili się na modlitwie. Prasa reżimowa podawała, że ciemnota i zaścianek, który przyjechał do Warszawy, ma w sobie „wsiową mentalność” i wierzy w coś, co nie istnieje, co da się wytłumaczyć. – Podobnie przecież było z objawieniem w Lublinie, gdzie Matka Boża płakała – przypomina Ewa Starożyńska, autorka książki „Matka Boża a stan wojenny”.

W 50. rocznicę Cudu na Nowolipkach w październiku 2009 roku w kościele św. Augustyna została odprawiona uroczysta Msza św., której przewodniczył obecny proboszcz ks. Walenty Królak wraz z ks. Stanisławem Małkowskim. Z tej okazji zostało przygotowane specjalne „Misterium Nowolipskie”. W kontekście ostatnich wydarzeń, do jakich doszło w kościele św. Augustyna, rzecznik archidiecezji warszawskiej ks. bp nominat Rafał Markowski podkreśla, że w parafii dzieje się dużo dobra i nie było do tej pory zastrzeżeń do pracujących tam kapłanów. Dlatego tak ważne jest wyjaśnienie, jak mogło dojść do pokazu mody w tej świątyni i okropnej profanacji. Ewidentnie szatan zaatakował to miejsce… Trzeba więc przepraszać Pana Boga za grzech, który się dokonał, i prosić o wybaczenie. To dobry początek drogi… Niedobrze więc byłoby, gdyby ostatnie wydarzenia przyćmiły całe dobro, jakie było udziałem pokoleń.

Małgorzata Pabis

za:www.naszdziennik.pl/wp/59612,swiatynia-symbol.html