Wydarzenia
Zbyt katolicki, by być biskupem?
Przyczyną poruszenia, jakie wywołał w Austrii i poza jej granicami, były jego - jak podkreślano to w mediach - "ultrakonserwatywne" poglądy. Jakie to "przestępstwa" popełnił niedoszły biskup? Na przykład ksiądz Gerhard Maria Wagner mówił, że nie należy czytać powieści "Harry Potter", ponieważ zawiera ona elementy satanistyczne. Pytał też - podając przykład huraganu Katrina, który zniszczył Nowy Orlean - czy katastrofa materialna nie jest konsekwencją katastrofy duchowej i karą Bożą za niemoralne życie? W wywiadzie dla tygodnika "Profil" wyraził też opinię, że homoseksualistów powinno się leczyć.
Fala druzgocącej krytyki, jaką skierowano przeciwko biskupowi nominatowi, pokazała wiele niepokojących zjawisk i odsłoniła w istocie bardzo smutne trendy obecne w Kościele austriackim (ale czy tylko?). Ciekawy komentarz do całej sytuacji znalazł się na blogu znanego watykanisty, dziennikarza "Il Giornale" Andrei Tornielliego. "Dostrzegam coś dziwnego w wychwalaniu i rewerencjach dla biskupów i prześwietnych kardynałów otwarcie kontestujących nauczanie Kościoła, a zmuszaniu innych do rezygnacji z biskupstwa, nie z powodu kontestowania doktryny o przeistoczeniu, lecz romansideł 'Harrego Pottera'" - napisał. Niemalże histerycznie w tym kontekście zabrzmiały słowa katolickiego publicysty Huberta Feichtlbauera, przewodniczącego Stowarzyszenia Publicystów Katolickich, od 1998 r. szefa austriackiej Platformy "Jesteśmy Kościołem" (otwarcie kontestującej w wielu kwestiach stanowisko Stolicy Apostolskiej), który alarmował: "Rozłamu, który się w tych dniach dokonał, nie da się łatwo załagodzić!". Skalę "dramatu", jaki rozegrał się w Austrii, wielu publicystów ilustruje wzrostem wystąpień wiernych z Kościoła katolickiego, co według nich jest znakiem jego słabości i domaga się korekty przyjętej przezeń doktrynalnej linii.
Tyle o faktach. Sytuacja jest paradoksalna, miejscami wręcz zakrawająca o groteskę. Nie chodzi nawet o pewną absurdalną linię, którą można naszkicować na podstawie wyżej przedstawionych faktów: biskup krytykuje znaną powieść (notabene: w bardzo podobnym duchu na temat "Harrego Pottera" wypowiedziała się watykańska Kongregacja Nauki Wiary), w niepoprawny politycznie sposób mówi o homoseksualistach, przypomina, że istnieje coś takiego jak konsekwencja ludzkiego grzechu w postaci kary Bożej - ludzie występują z Kościoła. Nieodparcie nasuwa się w tym miejscu smutna refleksja. Aby coś stracić, trzeba to najpierw posiadać. Aby utracić wiarę, trzeba ją najpierw mieć. Jest to twierdzenie tym bardziej uprawnione, że na początku roku liczba wystąpień z Kościoła jest wyższa, ponieważ - jak uspokaja urzędnik miejski w Linzu - ...wysyła się przypomnienia o niezapłaconej składce kościelnej! Rodzi się kolejne pytanie: przynależność do Kościoła określają druczki wpłat czy wyznacza ją chrzest, wierność Prawdzie, aktywne uczestnictwo w jego życiu, poczucie odpowiedzialności za wspólnotę? Jak mocno zatarła się chrześcijańska tożsamość, skoro tak wypaczone myślenie stało się normą życia?
Komentując rezygnację ks. Wagnera, bp Schwarz powiedział austriackiej agencji katolickiej "Kathpress", że z wielkim szacunkiem przyjmuje jego decyzję. "Była ona odważna, podyktowana dobrem jedności naszej diecezji". O jaką jedność chodzi? O taką, która jest petryfikacją "świętego spokoju", wsłuchiwaniem się w głos określonych "wiernych", respektowaniem zasad wszechobecnej poprawności i naginaniem doktryny katolickiej w kierunku coraz bardziej roszczeniowej i zliberalizowanej społeczności pewnych katolików? O zgodę na to, że będzie ona miała decydujący głos w wyborze biskupów - ale tylko takich, których poglądy nie będą pobudzały sumień? Kościół nie jest partią polityczną, nie ma w nim frakcji - jest jeden, Chrystusowy. Szkoda, że coraz częściej o tym zapominamy - także w Polsce - iż ze swej natury jest on znakiem sprzeciwu. Chrystus był znakiem sprzeciwu. Mówił o ogniu, który przyniósł na ziemię (Łk 12, 49), ostrzegał, że wierność prawdzie będzie wiele kosztować. Ksiądz Wagner, poruszając temat grzechu, jego konsekwencji, obecności szatana (w wielu miejscach oficjalnie zakazane), został niemalże dosłownie zmieciony z przestrzeni publicznej. W medialnym zgiełku, jaki rozpętał się po całej sprawie, zupełnie zaginęły inne słowa bp. Linzu Schwarza, który przypomniał swoim wiernym, że "prawdziwy Kościół jest tam, gdzie wspólnota gromadzi się w wierze i wierności wobec Zmartwychwstałego Pana". Podkreślił też, że "żaden Kościół lokalny nie może funkcjonować bez prawdziwej i głębokiej jedności ze Stolicą Piotrową". Wydaje się, że "rozgoryczeni austriaccy katolicy", często postrzegający Kościół jako instytucję, na rzecz której należy płacić regularnie składki, będą mieli sporo trudności ze zrozumieniem owego wezwania. Poprawność, która zajęła miejsce wolności i wyparła z myślenia trudne prawdy Ewangelii, nie pozwoli im na to. Problem w tym, że Chrystus też był w swoim czasie niepoprawny politycznie, też chciano Go "uciszyć", aby nie budził sumień - za to został ukrzyżowany. Ale o tym wielu mieszkańców diecezji Linz już zapomniało.
ks. Paweł Siedlanowski
za: NDz.18.02.09