Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Wydarzenia

„Franciszku, idź i odbuduj mój Kościół, gdyż cały popada w ruinę!”

Ksiądz kardynał Jorge Mario Bergoglio przyjął imię Franciszek. Chyba nikt z komentatorów nie spodziewał się takiego wyboru. Choć katalog imion przyjmowanych przez Papieży na przestrzeni dwudziestu wieków jest bardzo zróżnicowany (liczy 80 pozycji), imię to pojawia się po raz pierwszy.

Watykaniści przypuszczali, że Ojciec Święty nawiąże do któregoś ze swoich wielkich dwudziestowiecznych poprzedników – być może sięgnie do dziedzictwa Leona XIII czy Grzegorza Wielkiego, szukając w ten sposób analogii do stopnia trudności, złożoności czasów, w jakich żyli, i wyzwań, przed jakimi stawali.

Ksiądz kardynał Bergoglio, wybierając imię Franciszek, zaskoczył niemal wszystkich. Ale tylko pozornie. Wydaje się, że jest to imię idealnie dobrane do wyzwań, przed jakimi staje dziś Ojciec Święty.

Paradoksalnie wybór imienia Franciszek, choć odnosi się do innej tradycji Kościoła, innego kontekstu historycznego, doskonale spaja dążenie wszystkich wymienionych wyżej Papieży. Było nim pragnienie niesienia Ewangelii ludom całej ziemi, odnowa Kościoła, pokazanie, że orędzie Dobrej Nowiny, pomimo dziejowych wstrząsów, akceleracji procesów cywilizacyjnych jest aktualne i że może być atrakcyjne nie tylko dla chrześcijan.

Ktokolwiek zna choćby pobieżnie losy św. Franciszka z Asyżu, bez trudu jest w stanie odnaleźć paralelę pomiędzy przesłaniem, jakie otrzymał, a misją, jaką wyznaczył sobie ks. kard. Bergoglio, wybierając go sobie na patrona.

Tradycja podaje, że po swoim nawróceniu syn bogatego kupca Piotra Bernardone, usłyszawszy polecenie Chrystusa Ukrzyżowanego: „Franciszku, idź i odbuduj mój Kościół, gdyż cały popada w ruinę!”, zrozumiał je dosłownie. Porzucił rodzinę i rozpoczął rekonstruować własnymi rękami zniszczony kościół św. Damiana pod Asyżem, potem inne zrujnowane świątynie.

Opiekował się chorymi i nawoływał napotkanych ludzi do pokuty. W 1208 r. w położonym koło Asyżu kościółku Matki Bożej Anielskiej, zwanym Porcjunkulą, uświadomił sobie, iż Bóg wzywa go do duchowej odnowy Kościoła.

Zrozumiał, że może się to dokonać w ubóstwie i posłuszeństwie, na wzór Chrystusa i apostołów. Odziany w zgrzebny habit, przepasany sznurem, zaczął głosić Słowo Boże.

Początkowo był sam, niezrozumiany i wyśmiewany, wkrótce jednak zaczęli się do niego przyłączać coraz to liczniejsi naśladowcy. Duchowość św. Franciszka wywarła olbrzymi wpływ nie tylko na świat chrześcijański, ale była i jest do dziś szanowana także przez inne religie.

Choć od tamtych wydarzeń minęło ponad osiem wieków, Kościół znajduje się dziś na podobnym jak wtedy dziejowym zakręcie. Rzeki atramentu, jakie wylano, pisząc o panującym w nim kryzysie, nieradzenie sobie z potężną falą sekularyzacji, która praktycznie zmiotła go z krajobrazu wielu krajów Europy Zachodniej, świadczą o tym najdobitniej.

Podobnie jak za czasów Franciszka nie chodzi o odbudowę jego struktur, ale o odnowę duchową – sięgnięcie do głębi ewangelicznego przesłania, zafascynowanie Chrystusem ludzi, którzy nader często, znudzeni błyskotkami, które oferuje im świat, z jednej strony czują oddech nicości, beznadziei, z drugiej łakną czystej, nieskalanej prawdy, piękna, które im odebrano, dobra, które zamieniono na pogoń za przyjemnością. Z pewnością Papież Franciszek będzie chciał nam to na nowo przypomnieć.

Czy na wybór imienia miała wpływ osobista droga życiowa ks. kard. Jorge Mario Bergoglio? Bez wątpienia tak. Podobnie jak św. Franciszek z Asyżu doświadczył tzw. późnego nawrócenia. Przyjął święcenia kapłańskie 13grudnia 1969 roku. Miał wtedy 36 lat.

Biskupem został w 1992 roku. Media, nie tylko argentyńskie, wiele razy pisały, że „arcybiskup Buenos Aires więcej czasu spędza w barakopolis wokół argentyńskiej stolicy niż w kurii i porusza się autobusami, a nie limuzyną”. Wielki intelekt, poliglota, a zarazem człowiek wielkiej pokory i prostoty.

Niezwykle wymowny był moment, kiedy podczas pierwszego spotkania z wiernymi, zgromadzonymi na placu św. Piotra w Rzymie tuż po ogłoszeniu wyboru, głęboko pochylił się w stronę Via Conciliazione, prosząc w ten sposób o modlitwę.

I wreszcie: czy na wybór imienia miał wpływ fakt, iż kardynałowie zebrani na konklawe wyznaczyli go na Następcę św. Piotra w dzień fatimski, 13 marca? Objawienia, które otrzymały portugalskie dzieci – jedno z nich nosiło właśnie imię Franciszek – są bardzo aktualne. I doskonale wpisują się w to, co – jak możemy przewidywać – zechce zaproponować światu nowo wybrany Ojciec Święty.

Ks. Paweł Siedlanowski

za: http://wirtualnapolonia.com (kn)


Papież Franciszek I „z końca świata”


13 marca 2013 roku po dwudniowym zaledwie konklawe i 5 głosowaniach, kolejnym, 266 papieżem został Jorge Mario kardynał Bergoglio prymas Argentyny, który przybrał imię Franciszek. W 1958 roku wstąpił do zakonu jezuitów, zaś świecenia kapłańskie przyjął 11 lat później. Warto zwrócić uwagę na ten moment, bo był to okres, kiedy nad Ameryką Łacińską zapłonęła czerwona łuna w postaci tzw. „teologii wyzwolenia”, to znaczy - próby zaszczepienia na chrześcijańskim, a ściślej - katolickim pniu - marksistowsko-leninowskiej ideologii. „Teologię wyzwolenia” celnie streścił Janusz Szpotański w niedokończonym poemacie „Bania w Paryżu”, wkładając w usta postępowego księdza Carramby takie oto credo: „Ażeby można ludzkość zbawić, / trzeba się najpierw z nią rozprawić / i grzech utopić w morzu krwi! / Niech Bóg przemówi luf wylotem, / niech niebo armatami grzmi, / niech z krzyża zejdzie Chrystus z Młotem / i sam krzyżuje łotrów plemię!” Ksiądz Carramba, a ściślej - jego kremlowscy instruktorzy, dyskretnie milczeli o Sierpie - ale jego ukryta obecność była zrozumiała sama przez się. Krótko mówiąc - katolicka w formie (ten „Chrystus” i „zbawienie”), ale bolszewicka w treści - jak uczył przebiegły Ojciec Narodów. Jednym z najwybitniejszych protektorów teologii wyzwolenia wśród południowoamerykańskich hierarchów był JE abp Helder Camara, którego w naszym nieszczęśliwym kraju nie mógł się nachwalić „Tygodnik Powszechny”.

Ojciec Jorge Mario Bergoglio dojrzewał wśród tych wpływów, ale najwyraźniej im nie ulegał, na co wskazuje moment uzyskania sakry biskupiej w roku 1992. Jan Paweł II bowiem za teologię wyzwolenia zabrał się energicznie od samego początku swego pontyfikatu i już podczas pierwszej podróży do Meksyku nie pozostawił żadnych złudzeń. Walka z tym marksistowskim szankrem na ciele Kościoła trwała jednak długo i obfitowała w dramatyczne momenty - jak choćby kocia muzyka urządzona przez sandinistów podczas mszy z udziałem Jana Pawła II w Nikaragui w 1983 roku. Ale działając cierpliwie i metodycznie oraz korzystając ze zrozumienia i wsparcia udzielanego przez prezydenta Reagana, między innymi dzięki odpowiedniej polityce kadrowej, udało się Janowi Pawłowi II najpierw zwycięski pochód marksizmu w Ameryce Łacińskiej powstrzymać, a potem - zmusić do odwrotu. Czerwona łuna nad Ameryką Łacińską zaczęła stopniowo przygasać. Jaki był w tym udział obecnego papieża Franciszka - zapewne się dowiemy, ale na pewno nie był marginalny.

Ale o ile tam przygasła, o tyle rozgorzała na dobre nad Europą. Za sprawą marksistów, którzy opanowali większość uczelni i mediów, a także rosnących wpływów żydokomuny, marksizm kulturowy stał się w Unii Europejskiej ideologią już nawet nie dominującą, a obowiązującą - ze wszystkimi tego konsekwencjami - między innymi - rugowaniem obecności chrześcijaństwa na terenie publicznym i forsowanie regulacji prawnych wprost godzących w fundamenty łacińskiej cywilizacji. „Przeszłości ślad dłoń nasza zmiata” - a tym „śladem” jest oczywiście znienawidzona zarówno przez marksistów, jak i przez Żydów łacińska cywilizacja, z jej istotnym składnikiem w postaci chrześcijańskiej etyki, jako podstawy systemu prawnego. W rezultacie chrześcijańska do niedawna Europa zaczyna przekształcać się w rodzaj sowieckiego „krasnogo ugołka” z samozwańczymi świątkami z rodzaju „drogiego Bronisława”, okadzanych i obcmokiwanych przez cadyków drobniejszego płazu. Być może świadomość tego ześlizgu odebrała siły Benedyktowi XVI-mu, zaś powaga sytuacji skłoniła konklawe do wyboru kardynała, który - niechby nawet w duchu franciszkańskim - jednak potrafił się z marksistami konfrontować. Zresztą niech nikogo ten „Franciszek” nie zwodzi. Jeśli inspiracją do przybrania tego imienia był św. Franciszek z Asyżu, to warto pamiętać, że był to człowiek radykalny, który przez irenistów byłby dziś potępiony za „fundamentalizm”. A jeśli jezuicki święty Franciszek Ksawery, to warto przypomnieć, że jest on patronem misji, a więc - wierności chrystusowemu nakazowi: „idźcie i nauczajcie WSZYSTKIE narody”, a nie - jak chcieliby dzisiejsi ireniści - tylko niektóre, te mniej wartościowe. Myślę, że papież Franciszek I więcej powie o swoim sposobie postrzegania Kościoła i świata podczas inauguracji swego pontyfikatu, a także nakreśli swoje priorytety. Miejmy nadzieję, że starczy mu odwagi i determinacji.

Stanisław Michalkiewicz

za:http://www.michalkiewicz.pl (kn)

***
Krzyż wpisany w Argentynę


Historia Kościoła katolickiego w Argentynie liczy 500 lat. Spośród ponad 39 mln mieszkańców kraju rodzinnego nowego Następcy św. Piotra około 80 procent stanowią katolicy.

Zamieszkiwane przez Indian tereny Argentyny odkrył hiszpański podróżnik Juan Diaz de Solis (1470-1516), który w 1516 roku przybył do zatoki La Platy. Pierwsi kapłani dotarli tu wraz z wyprawą Ferdynanda Magellana (ok. 1480-1521). W dniu 1 kwietnia 1519 roku odkrywcy zatrzymali się w San Julian w Patagonii, gdzie postawili pierwszy krzyż i w obecności zaciekawionych rdzennych mieszkańców uczestniczyli w pierwszej na tych ziemiach Mszy Świętej.

W 1536 roku Hiszpanie założyli miasto Puento de Santa Maria de Buen Aire (obecnie Buenos Aires), w którym postawiono pierwsze kaplice. W roku następnym franciszkanie zapoczątkowali misje wśród Indian. Od 1553 roku na północy Argentyny misję ewangelizacyjną podjęli dominikanie, a w 1558 roku – trynitarze.

Jednak największe zasługi w ewangelizacji tych terenów mają jezuici, sprowadzeni do Argentyny w 1586 roku. To oni w 1622 roku założyli słynny uniwersytet w Córdobie (Universidad Nacional de Córdoba).

W ciągu następnych 30 lat ochrzcili większość plemion indiańskich i powołali do życia wiele szkół katolickich dla kształcenia ludności tubylczej. Ogromna troska o Indian nie przypadła jednak do gustu hiszpańskim kolonizatorom, którzy patrzyli na te ziemie przede wszystkim przez pryzmat korzyści ekonomicznych. W 1767 roku wydalono jezuitów z Argentyny, co nie pozostało bez wpływu na dzieła ewangelizacji: część misji podupadła, zamknięto niektóre szkoły i inne instytucje kościelne.
Państwo walczy z Kościołem

Po wyparciu Hiszpanów z tych terenów, w 1816 roku Argentyna uzyskała niepodległość. Ale był to również bardzo trudny czas dla Kościoła – okres prześladowań, władze chciały wówczas przejąć kontrolę nad biskupstwami. Nowy rząd zażądał od Stolicy Apostolskiej usunięcia z kraju wszystkich hiszpańskich biskupów.

Gdy nie udało się tego osiągnąć, skupieni wokół rządu antyklerykałowie zaczęli występować przeciw Kościołowi. Dopiero uchwalenie w 1853 roku nowej konstytucji doprowadziło do uznania Kościoła katolickiego. Jednak od tego czasu zaczęły się zwiększać wpływy walczącej z Kościołem masonerii…

Sytuacja zmieniła się dopiero po I wojnie światowej. Przejawem żywotności tutejszego Kościoła był 32. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny, który odbył się w 1934 roku w Buenos Aires. Rok później ks. abp Giacomo Luigi Copello (1880-1967), metropolita Buenos Aires, jako pierwszy Argentyńczyk został mianowany kardynałem.

Daleko było jednak jeszcze do prawnego unormowania sytuacji Kościoła katolickiego. Co więcej, lewicowe władze dążyły do usunięcia Kościoła z przestrzeni publicznej, forsowały przepisy prawne uderzające w Kościół, moralność. Prym w tym wiódł prezydent Juan Peron, który na początku lat 50. doprowadził do zalegalizowania rozwodów i prostytucji. Przeciwko temu protestowali biskupi i wierni, co spowodowało uruchomienie przez rząd antykatolickiej machiny propagandowej, na wiele sposobów utrudniano Kościołowi także prowadzenie misji.

Dopiero 28 stycznia 1967 roku Argentyna podpisała konkordat ze Stolicą Apostolską. Papieże na jego mocy uzyskali możność przeprowadzania wszelkich zmian w organizacji kościelnej i nominacji biskupów. Kościołowi katolickiemu po raz pierwszy zagwarantowano całkowitą wolność religijną i swobodę działania.

Kolejna fala antykatolickich wystąpień miała miejsce w ostatnich kilkunastu latach, gdy władzę w kraju sprawował najpierw prezydent Nestor Kirchener (2003-2007), a następnie wdowa po nim – Cristina (od 2007 r.). Za Nestora w Argentynie ruszyła akcja zmierzająca do całkowitej legalizacji aborcji (w Argentynie jest dopuszczalne zabicie nienarodzonego dziecka, poczętego w wyniku gwałtu), propagowano też antykoncepcję, a władze rzuciły nawet pomysł rozprowadzania prezerwatyw wśród dzieci poniżej 13. roku życia (!).

Przeciwko tym rozwiązaniom protestowali biskupi na czele z ks. kard. Jorge Bergoglio. Ostry sprzeciw księdza kardynała usłyszała także Cristina Kirchener, gdy przeforsowała zalegalizowanie w Argentynie związków homoseksualnych.

Struktury administracyjne

W 1570 roku Papież Pius V (1566-1572) utworzył w Córdobie pierwsze biskupstwo. W 1620 roku powstało biskupstwo w Buenos Aires, w 1806 roku w Salta, a w 1834 w San Juan de Cuyo. W 1859 roku Papież Pius IX (1846-1878) utworzył diecezję Parana, a sześć lat później bullą „Immutabili sua voluntate” podniósł diecezję Buenos Aires do rangi metropolii. Mimo antyklerykalnych działań masonerii Papież Leon XIII (1878-1903) utworzył kolejne diecezje (La Plata, Santa Fe, Tucuman).

Obecnie strukturę administracyjną Kościoła katolickiego w Argentynie stanowi 14 archidiecezji (w tym 13 metropolii), 51 diecezji (w tym obrządku maronickiego, ormiańskiego i ukraińskiego), 4 prałatury terytorialne, 1 egzarcha apostolska rytu grecko-melchickiego, ordynariat wiernych obrządku wschodniego i ordynariat wojskowy.

Łącznie struktura ta obejmuje około 2,7 tys. parafii, w których posługę duszpasterską pełni blisko 5,6 tys. księży (w tym ok. 2,2 tys. zakonnych), przy wsparciu około 10 tys. sióstr zakonnych i około 700 braci zakonnych. Kościół katolicki w Argentynie prowadzi 7 uniwersytetów i blisko 2,5 tys. szkół katolickich.

Po wyborze Papieża Franciszka Episkopat argentyński stanowi 3 kardynałów, 22 arcybiskupów i 92 biskupów. Wśród nich jest jeden Polak – ks. bp Józef Słaby, redemptorysta, od 2009 roku biskup prałatury terytorialnej w Esquel.

Sebastian Karczewski/NDz

za: http://wirtualnapolonia.com (kn)

***

Zob. też: http://www.fronda.pl

***

Wiemy, iż wybór kolejnych następców św. Piotra poprzez głosy zebranych kardynałów,  jest ich odpowiedzią na natchnienie Ducha Świętego. Wiemy też, iż każdy człowiek  - również Papież - musi zmagać się z naturalną dla wszystkich stworzeń słabością. Miejmy nadzieję, miejmy przekonanie, iż kolejny zwierzchnik naszego Kościoła, wspierany Mocą z Góry i naszymi modlitwami, będzie miał siłę, determinację i mądrość, aby nieść pomoc, nieść ratunek zwodzonemu i nękanemu człowieczeństwu. Aby prowadzić nas do Chrystusa. Aby prowadzić do Domu Ojca, który jest w Niebie.

Krzysztof Nagrodzki

Copyright © 2017. All Rights Reserved.