Sport łączy się z polityką i basta

Od napaści Rosji na Ukrainę trwa publicystyczna debata, czy warto karać wszystkich Rosjan, w tym sportowców, za inwazję i mordowanie sąsiadów.
Federacja Rosyjska została wykluczona z wielu imprez sportowych, m.in. eliminacji do mundialu w Katarze.

Roman Abramowicz – najpotężniejszy Rosjanin w świecie piłki nożnej – musiał spakować manatki z biur Chelsea Londyn i prywatnym odrzutowcem uciekł do Tel-Awiwu, gdzie nie obowiązują sankcje nakładane przez wolny świat na rosyjskich oligarchów.

Gazprom zniknął z banerów reklamujących Ligę Mistrzów, a nawet z koszulek klubu Schalke 04.

W tym samym czasie, gdy cywilizowane kraje pomagają Ukrainie, gimnastyk Iwan Kuliakow stanął na podium zawodów Pucharu Świata, prezentując na koszulce symbol rosyjskiego zniszczenia – literę Z.
 
W trakcie meczu rosyjskiej ligi hokeja ten złowrogi znak wyświetlono na telebimie.

Na tych przykładach widać, jak sport podąża za polityką, kosztem ludzkiej przyzwoitości, nie zostawiając pola na niuanse.
Rosję trzeba bezwzględnie izolować w każdej dziedzinie życia społecznego, ze sportem włącznie – i dobrze, że to się dzieje.

Grzegorz Wszołek

za:niezalezna.pl