Antoni zapłacił swój rachunek. Człowiek ze szlachetnego kruszcu

Gdy otarł się o śmierć kliniczną, a było to tuż przed „Czarnym czwartkiem”, tak wspominał swój pobyt po tamtej stronie: „Widziałem drzwi. Wiedziałem, że za nimi jest miejsce, w którym bardzo chciałbym się znaleźć.

I że nie ma co zmyślać, szachrować. Gdy miałem powiedzieć, co zrobiłem dobrego, przypomniałem sobie, że Krzysiek Kieślowski tuż przed swoją śmiercią zrobił mi karczemną awanturę, że nie pamiętam, jak będąc u niego w Koczku na Mazurach, uratowałem jakiegoś małego chłopca, który tonął w rzeczce. To powiedziałem: Krzysiek mówił, że uratowałem chłopca”. W rzeczywistości lista dobrych czynów Antoniego Krauze dorównać może tylko skali jego skromności i prostolinijności.
/.../
Magdalena Piejko

wiecej: http://www.gazetapolska.pl