Nie dajmy się podzielić

Film „Zaćmienie – czy Polska zda egzamin z człowieczeństwa?”, czterdziestominutowy materiał emitowany od kilkunastu dni na antenie Telewizji Trwam, a poświęcony m.in. zakusom na likwidację polskich hodowli zwierząt futerkowych, wywołał kolejną falę wzmożonej dyskusji w tej sprawie.

Media głównego nurtu prowokacyjnie przedstawiają go nawet jako dowód rzekomo głębokich podziałów między sympatykami rządu. Miałem zaszczyt wziąć udział w tym projekcie wespół z ks. prof. Tadeuszem Guzem, prof. Marianem Brzozowskim z SGGW czy red. Witoldem Gadowskim. Nie jest on wymierzony przeciw komukolwiek, a już na pewno nie przeciw Prawu i Sprawiedliwości. Inne postawienie sprawy jest czystej wody manipulacją. To część ideologicznego lewactwa cynicznie próbuje dokleić się do obozu dobrej zmiany, de facto wespół z liberalnymi mediami, prowadząc do jego rozbicia przez wywołanie wewnętrznego sporu o pryncypia, groźnego, bo aksjologicznego.

„Zaćmienie” – tylko i aż – pokazuje logiczne następstwa ewentualnego zakazu hodowli z przeznaczeniem na futra – atak na polskie fermy drobiu, którego jesteśmy największym producentem w Unii Europejskiej, postępującą znieczulicę na los człowieka, agresywną promocję wegetarianizmu i weganizmu, absolutyzowanie przyrody, promocji aborcji etc. Obrona polskiego przemysłu futrzarskiego, jednego z naszych narodowych czempionów na globalnym rynku, to rozpaczliwa próba postawienia tamy z jednej strony napływowi obcej Polakom ideologii, a z drugiej – uleganiu presji zewnętrznych grup interesów.

Działalność Telewizji Trwam czy fundacji „Polska Ziemia” w tym zakresie nie nosi też – wbrew zarzutom – jakichkolwiek znamion lobbingu. Rolnicy i stający coraz liczniej w ich obronie naukowcy, publicyści czy duchowni nie domagają się przecież żadnych przywilejów, nie proszą o subwencje czy dotacje, nie zabiegają o pozytywne dla siebie zmiany w prawie. Chcą po prostu utrzymania naturalnego porządku rzeczy, który pozwala człowiekowi godnie żyć i zarabiać dzięki uczciwej, ciężkiej pracy swoich rąk.

Pseudoekolodzy i samozwańczy rzecznicy praw zwierząt nie byli, nie są i nigdy nie będą częścią prawicy czy środowiska konserwatywnego. A z pozoru trywialny spór o norki to kolejna odsłona odwiecznej wojny obronnej Polski z zagranicą, cywilizacji życia z cywilizacją śmierci, dobra ze złem.
 
Dr Marian Szołucha

Autor jest ekonomistą, Akademia Finansów i Biznesu Vistula.

za:naszdziennik.pl