"Ten wróg jest wszechobecny, czyha na każdym rogu". Wstrząsająca relacja korespondentki TVP z Rzymu

To jest – póki co – wielkie zwycięstwo koronawirusa. Obyśmy my, jako ludzie ostatecznie okazali się od niego silniejsi!!! - pisze koresondentka TVP w Rzymie Magdalena Wolińska-Riedi.

Każdego dnia z Włoch docierają dramatyczne informacje. Dziś w kraju tym odnotowano kolejnych 651 zgonów z powodu koronawirusa. Liczba zmarłych wzrosła tym samym do 5476. Sytuacje na miejscu śledzi korespondentka TVP w Rzymie i Watykanie Magdalena Wolińska-Riedi, która przekazuje kolejne informację. Na portalu TVP.Info opublikowano wstrząsającą relację dziennikarki.

"Na naszych oczach rozgrywa się dramat"

"W cudownej Italii, na naszych oczach rozgrywa się dramat. Włoska lekkość ducha, radość życia i wrodzona beztroska, którą my też w tym narodzie kochamy, kosztuje całe społeczeństwo nie tylko masę wyrzeczeń, takich jak uwięzienie w domach na prawdopodobnie jeszcze kilka tygodni. Przede wszystkim napełnia nas wszystkich destrukcyjnym poczuciem strachu. Obawy spowodowanej tym, że ten wróg jest wszechobecny, czyha na każdym rogu" – czytamy w relacji Magdaleny Wolińskiej-Riedi.

Dziennikarka pisze, że kiedy tworzy kolejne materiały do programów TVP "porusza się po pustym, wyludnionym Rzymie ze świadomością, że tutaj w ciągu dosłownie kilkunastu dni ten świat, w którym do tej pory funkcjonowaliśmy się po prostu skończył". "Ta wszechogarniająca cisza, w tym przepięknym Wiecznym Mieście ma w sobie coś z niezdefiniowanej grozy…" – dodaje.

"Wiem, że musimy tę epidemię przeżyć, ale jest coraz trudniej..."

W dalszej części relacji koresondentka TVP pisze o środkach ostrożności, których przestrzega na każdym kroku i które w obecnym czasie są kluczowe. Dziennikarka przyznaje, że nie towarzyszy jej już dziś nadzieja, którą miała niedawno. "Jeszcze kilka dni temu byłam przekonana, że lada dzień liczby zakażonych i zmarłych zaczną drastycznie maleć i że już za chwilę, dosłownie za moment wyjdziemy z tego. Dziś tak nie jest. Statystyki są porażające" – podkreśla.

Kończąc dziennikarka wspomina o problemach zdrowotnych, z którymi ostatnio się zmaga. "Wiem, że musimy tę epidemię przeżyć, ale jest coraz trudniej, a kaszel który mi towarzyszy od kilku dni – mimo, że jest to tylko przeziębienie – napawa mnie samą pewnym lękiem. Do tego doszła codzienna rzeczywistość strachu, drżymy cały czas o życie nas samych i naszych najbliższych. To jest – póki co – wielkie zwycięstwo koronawirusa. Obyśmy my, jako ludzie ostatecznie okazali się od niego silniejsi!!!" – kwituje.

za:dorzeczy.pl/kraj

***

Chory na Covid-19 ksiądz oddał życie by młodszy pacjent mógł przeżyć

Zakażony koronawirusem ksiądz zrezygnował z respiratora aby lekarze mogli podłączyć do niego młodszego pacjenta. Zmarł w szpitalu.

72-letni ksiądz Giuseppe Berardelli mieszkał w Casnigo w prowincji Bergamo w północnych Włoszech, epicentrum epidemii w tym kraju. Kiedy zaraził się koronawirusem wcześniejsze kłopoty ze zdrowiem sprawiły, że pojawiła się konieczność podpięcia go do respiratora. Te jednak w przeciążonej włoskiej służbie zdrowia są towarem mocno deficytowym, więc wierni z jego wspólnoty zrobili zrzutkę i kupili drogą maszynę aby ratować swojego pasterza.

Ojciec Berardelli nie miał jednak zamiaru skorzystać z tej szansy. Zażądał od lekarzy aby podpięli do maszyny kogoś młodszego, przed kim zostało więcej życia. Tak się stało a ksiądz zmarł w szpitalu w Lovere.

„Był księdzem, który słuchał wszystkich, wiedział jak słuchać, ktokolwiek się do niego zwracał, wiedział, że może liczyć na jego pomoc” – powiedziała mediom burmistrz Fiorano, gdzie ks. Berardelli był proboszczem. Włoskie media i internauci porównują postawę bohaterskiego księdza do ojca Maksymiliana Kolbe.

za:www.stefczyk.info
***

Włochy: Koronawirus zabił ok. 50 księży. Respiratory oddawali młodszym, do końca pomagali ubogim, bezdomnym i chorym
 
Według wyliczeń włoskiej gazety „Avvenire” we Włoszech podczas epidemii koronawirusa zmarło tragicznie co najmniej pięćdziesięciu duchownych. Najmłodszy ze zmarłych księży, o. Sandro Brignone, miał 45 lat. Najstarszy to o. Mario Cavalleri, który przeżył 104 lata.

Listę ofiar epidemii wśród duchowieństwa, gazeta opracowała na podstawie informacji od czytelników i diecezji. Aż dwudziestu kapłanów zmarło między 20 a 21 marca. Mowa o księżach pochodzących m.in. z Mediolanu, Brescii, Bergamo, Ariano Irpino i Trydentu. Zmarli kapłani słynęli w swoich wspólnotach z ciągłej gotowości do pomocy wiernym.

Zmarły w wieku 53 lat ksiądz Paolo Camminati z diecezji Piacenza-Bobbio miał bardzo dobry kontakt z młodzieżą, uczestniczył w Światowych Dni Młodzieży, uwielbiał chodzić po górach i grać na gitarze, był asystentem Akcji Katolickiej i pisywał dla gazety "Avvenire". Duchowny planował otworzyć dom dla osób pracujących na "śmieciówkach”, ludzi, którzy z dnia na dzień tracą źródła dochodu, a przy tym także dach nad głową. Pozostali zmarli kapłani również pomagali biednym i potrzebującym, a także służyli na misjach.

72-letni ksiądz Mariano Carrara służył w Urgnano. Spotykał się z członkami społeczności nawet wtedy, gdy był już chory, choć nie wiedział, że ma koronawirusa. Trafił do szpitala w Bergamo, gdy na ratunek było już za późno. Inny duchowny, 82-letni Tarcisio Casali odprawił ostatnią mszę na kilka dni przed śmiercią. 73-letni proboszcz z Casnigo, Giuseppe Berardelli nie chciał zostać podłączony do respiratora – wolał, aby tę pomoc otrzymali młodsi pacjenci.

We Włoszech liczba zarażonych koronawirusem niebawem przekroczy 60 tys., a odsetek zgonów z powodu pandemii zbliża się do 5,5 tys.

 za:telewizjarepublika.pl

***

Odkrył koronawirusa, został potępiony. Dr Li - katolik, który zginął ratując innych przed zarazą

– W Chinach rzadko mówią o swojej wierze i jej wyznawaniu. Nie jest to dobrze widziane, a poza tym istnieje obawa, że ktoś o tym doniesie. Jednak w grupie przyjaciół katolików, ludzi wierzących i modlących się, nie ukrywa się swojej wiary. Doktor Li przez swoje czyny pokazał nam wszystkim, jak pomagać innym w chwilach szczególnego zagrożenia, ryzykując swoje życie i umierając na służbie w szpitalu – mówi w rozmowie z tygodnikiem „SIECI” o. Jan Konior. Kapłan opowiada o doktorze Li Wenliangu – katoliku z Chin, który poinformował świat o pojawieniu się koronawirusa.

Z relacji o. Koniora wynika, że dr Li został potępiony przez chińskie władze za to co zrobił. – Przekaz był taki, że rozsiewa plotki i podaje nieprawdziwe informacje, które wywołują panikę w chińskim społeczeństwie. Do jego domu natychmiast przyszła policja z żądaniem, aby podpisał oświadczenie, że przekazane przez niego informacje są nieprawdziwe. Pod przymusem je podpisał – opowiada.

Zapytany skąd wiadomo, że dr Li Wenliang był katolikiem o. Konior odpowiedział: „Od jego rodziny i przyjaciół. Zwykle ludzie w Chinach rzadko mówią o swojej wierze i jej wyznawaniu. Nie jest to dobrze widziane, a poza tym istnieje obawa, że ktoś o tym doniesie. Jednak w grupie przyjaciół katolików, ludzi wierzących i modlących się, nie ukrywa się swojej wiary”.

Duchowny nie ma wątpliwości, że wśród wielu wierzących katolików w Chinach dr Li jest uważany za męczennika. – W społeczeństwie chińskim jego śmierć poruszyła wielu. Postać dr. Li stała się wzorem dla chińskich portali społecznościowych. Wielu Chińczyków krytycznie odniosło się do decyzji władz, zarzucając im niekompetencję, szczególnie na początku rozwoju pandemii, której można było zapobiec przez mądre, odgórne decyzje. On sam chciał do końca ratować wszystkich zarażonych, mając świadomość, że jest to nie tylko jego lekarskie powołanie, lecz również obowiązek jako człowieka wierzącego, który w imię Jezusa Chrystusa przychodzi pomóc swoim braciom i siostrom – tłumaczy o. Konior.

Doktor Li Wenliang zmarł 7 lutego po tym jak zaraził się koronawirusem od jednej z pacjentek, której pomagał wyzdrowieć. Władze Chin próbowały na wszelkie możliwe sposoby wmówić światu i opinii publicznej, że nie miał on nic wspólnego z katolicyzmem. Nie były jednak w stanie pogrzebać prawdy i, jak zauważa o. Konior, wszystko wskazuje na to, że już niedługo świadectwo wiary, jakie dał światu tragicznie zmarły lekarz przyniesie dobre plony w „Państwie Środka” i innych miejsca na świecie.

za:www.pch24.pl


***

Koronawirus: Nie żyje ksiądz z Lubelszczyzny


Diecezja Zamojsko-Lubaczowska we wpisie na twitterze poinformowała o śmierci księdza Henryka Borzęckiego. Kapłan, który zmarł dziś w Szpitalu w Puławach był zakażony koronawirusem.

Ksiądz Borzęcki urodził się 20 lutego 1952 roku. Był proboszczem parafii Białopole, miał 68 lat. Zmarł dziś o godzinie 5:30.

Duchowny posługiwał duszpastersko w Józefowie, Dzierzkowicach, Wilkowie, Lublinie.

„Szczegóły pogrzebu w trakcie ustalania.

Śp. ks. Henryka polecajmy w modlitwach Miłosierdziu Bożemu”

- czytamy we wpisie Diecezji.

 
    Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie,
    a światłość wiekuista niechaj mu świeci.
    Niech odpoczywa w pokoju.
    Amen.

za:www.fronda.pl


***

Diecezja tarnowska: zmarł kapłan, który był zarażony koronawirusem

Zmarł ks. Roman Kopacz, proboszcz parafii Drwinia w powiecie bocheńskim. Miał 59 lat. Kapłan był zarażony koronawirusem, natomiast nie wiadomo co było bezpośrednią przyczyną jego śmierci - informuje ks. Ryszard Stanisław Nowak, rzecznik prasowy biskupa tarnowskiego.

Księża z parafii należących do dekanatu Uście Solne są objęci kwarantanną, gdyż mieli kontakt ze zmarłym kapłanem podczas dekanalnego spotkania formacyjnego, dotyczącego m.in. organizacji pracy duszpasterskiej w dekanacie w obecnej sytuacji.

Ks. Roman Kopacz urodził się 27 lutego 1961 roku w Jaśle. Egzamin dojrzałości złożył w 1980 roku w Liceum Ogólnokształcącym w Bieczu. Wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie, a po ukończeniu studiów filozoficzno-teologicznych, otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa tarnowskiego Jerzego Ablewicza w dniu 25 maja 1986 roku w Tarnowie.

Jako wikariusz pracował w następujących parafiach: Gręboszów (od 26 czerwca 1986 roku), Bobowa (od 23 sierpnia 1989 roku) i Szczepanowice (od 1 września 2006). Od 1991 roku do 1999 roku pracował jako misjonarz na Ukrainie. W dniu 2 października 2000 roku został mianowany proboszczem parafii pod wezwaniem Niepokalanego Serca NMP w Przybysławicach. Z dniem 1 lipca 2007 roku otrzymał nominację na urząd proboszcza parafii pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski w Drwini. Ponadto sprawował obowiązki notariusza dekanatu Uście Solne i dekanalnego duszpasterza małżeństw i rodzin w tymże dekanacie.

W dowód wyróżnienia za gorliwie pełnioną posługę kapłańską otrzymał w 1997 roku diecezjalne odznaczenie Expositorium Canonicale.

za:www.niedziela.pl