Koronawirusowa jesień Kościoła

Koronawirus przetrzebił świątynie. Wirtualizacja wiary zebrała swoje żniwo. Widać już wyraźnie, że frekwencja na mszach św. znacznie spadła. Powody są różne: od drżenia o własne zdrowie po brak wiary i zwykłe lenistwo. Kościół zbyt późno się zorientował, że zaniedbał katechezę, skupiając się wyłącznie na duszpasterstwie sakramentalnym i administracji.

/.../

Proroctwo Ratzingera

Ksiądz Joseph Ratzinger, 24 grudnia 1969 r., w wypowiedzi na zakończenie cyklu wykładów radiowych w rozgłośni Hessian Rundfunk wypowiedział słowa, które dziś można uznać za proroctwo.

– Z obecnego kryzysu wyłoni się Kościół jutra – Kościół, który stracił wiele. Będzie niewielki i będzie musiał zacząć od nowa, mniej więcej od początku. Nie będzie już w stanie zajmować wielu budowli, które wzniósł w czasach pomyślności. Ponieważ liczba jego zwolenników maleje, więc straci wiele ze swoich przywilejów społecznych. (…) Jako mała wspólnota będzie kładł dużo większy nacisk na inicjatywę swoich poszczególnych członków. Niewątpliwie odkryje nowe formy posługi kapłańskiej i będzie wyświęcał do kapłaństwa wypróbowanych chrześcijan, którzy wykonują już jakiś zawód” – mówił Ratzinger. – Kościół będzie wspólnotą bardziej uduchowioną, niewykorzystującą mandatu politycznego, nieflirtującą ani z lewicą, ani z prawicą. To będzie trudne dla Kościoła, bo ów proces krystalizacji i oczyszczenia będzie kosztować go wiele cennej energii. To sprawi, że będzie ubogi i stanie się Kościołem cichych – powiedział przyszły papież Benedykt XVI.

– A zatem wydaje mi się pewne, że przed Kościołem są bardzo trudne czasy. Prawdziwy kryzys ledwo się zaczął. Będziemy musieli liczyć się z tym, że nastąpią straszliwe wstrząsy – przestrzegał, ale dodawał optymistycznie: – Jestem jednak pewny, co pozostanie na koniec: nie Kościół politycznego kultu, który już jest martwy, ale Kościół wiary. Może już nie być dominującą siłą społeczną w takim stopniu, w jakim był do niedawna; ale będzie się cieszyć świeżym rozkwitem i będzie postrzegany jako dom dla człowieka, w którym znajdzie on życie i nadzieję wykraczającą poza śmierć.

COVID-owa rewolucja

Tymczasem to, co działo się w ciągu ostatnich miesięcy, było wstrząsające. Pandemia koronawirusa spowodowała, że Kościół przybrał postawę defensywną w tym trudnym czasie, gdy powinien wiernych wspierać i dawać im nadzieję.

Wielu znanych teologów bardzo krytycznie odniosło się do zamykania kościołów i zakazu mszy św. z udziałem wiernych. „Rządy państw, sięgając po drakońskie metody, usiłują ratować dziś życie swoich obywateli, jednocześnie promując i prawnie zabezpieczając prawo do masowych aborcji, eutanazji czy manipulacji genetycznych, które wołają o pomstę do nieba. W niektórych krajach Kościół stracił orientację, wynajmując się na usługi rządów, które odpowiadają za tolerowanie bądź wspieranie wielu zbiorowych zbrodni. A bywa, że z gorliwości o świeckie rozstrzygnięcia czasem tamtych nawet wyprzedza” – napisał ks. prof. Robert Skrzypczak.

Jeszcze bardziej przerażające było stanowisko niektórych hierarchów, którzy wręcz zachęcali do porzucenia praktyk religijnych. We włoskiej prasie napotykam wypowiedź kardynała Matteo Zuppiego z Bolonii, który nie wierzy, „by Bóg zechciał wysłuchać modlitw tego, kto opuszcza dom, by pójść do kościoła”. Inny duchowny, kardynał Gualtiero Bassetti zachęcał do rezygnacji ze mszy wielkanocnej, jednocześnie nazywając to „czynem wielce szlachetnym”. „Kościół włoski powziął ten kierunek – powiedział 6 kwietnia tego roku w wywiadzie dla dziennika »Corriere della Sera« – bowiem na sercu leży nam przede wszystkim zdrowie wiernych. Dusza i tak jest nieśmiertelna, lecz zamieszkuje w ciele kruchym”.

To niepotrzebne nakładanie samoograniczeń może mieć nieodwracalne skutki dla całego Kościoła i dalszej sekularyzacji. Na policję i do sądów wpływały donosy i wnioski o ukaranie księży, którzy odprawiali Eucharystię z udziałem wiernych. Także w Polsce. To, co wydawało się niewyobrażalne, spełniało się na naszych oczach. Katolicy zaczynali być w sposób instytucjonalny i otwarty represjonowani za wiarę.
We Włoszech lewicowy rząd długo utrudniał powrót do życia religijnego. We Francji o większą swobodę walczyli wspólnie kler, politycy i wierni. Nad Sekwaną kilkudziesięciu deputowanych i senatorów wzywało rząd do przywrócenia możliwości uczestniczenia w zgromadzeniach kościelnych. „Czy wolność praktykowania religii jest mniej ważna niż wolność konsumpcji?” – pytali parlamentarzyści w manifeście opublikowanym na internetowej stronie gazety „Le Figaro”. „Ten bezprecedensowy atak na jedną z podstawowych swobód obywatelskich, jaką jest wolność praktykowania religii, może mieć poważne konsekwencje” – ostrzegali.

Zmiany już widać

Katolicy radzili sobie, jak mogli. W Irlandii dzieci przystąpiły do pierwszej komunii świętej przez… internet. Zielona wyspa od lat zmaga się z gwałtowną sekularyzacją i dechrystianizacją. Władze wprowadziły bardzo ostre ograniczenia w związku z pandemią. Dlatego część proboszczów zdecydowała się na takie nietypowe rozwiązanie. Grupa uczniów z trzech różnych szkół podstawowych, w Lusk w północnej części Dublina, Hedgestown i Corduff, uczestniczyła w Eucharystii wirtualnie, poprzez łącza internetowe. Uprzednio konsekrowaną komunię rozdawali im rodzice. Zarówno oni, jak i ich dzieci byli zadowoleni i angażowali się w przygotowania do tego święta. Dzieci były odświętne ubrane – dziewczynki w białe suknie, a chłopcy w garnitury.

Zmieniło się także podejście do Eucharystii. Udział w mszy św. zaczął być traktowany jako zagrożenie zdrowia i życia. Gdy w przeszłości świat trawiły największe zarazy, wierni nie wstawali z kolan i nie zaprzestawali pokuty, aby prosić Boga o litość. Dziś mają wobec Stwórcy pretensje. Koronawirus pokrzyżował im plany. Chcą się przede wszystkim nie zarazić. Eucharystia, centralny punkt i źródło życia chrześcijańskiego, stała się zagrożeniem zdrowia i życia. Konsekrowane Ciało i Krew Chrystusa zaczęły być postrzegane jako potencjalne źródło przenoszenia wirusa. Przestano wierzyć w uzdrawiającą moc sakramentów, a zaczęto postrzegać je jako możliwy czynnik chorobotwórczy.

Zdjęcia pokazujące zmianę praktyk religijnych, które obiegają przestrzeń publiczną, szokują. Między kapłanami a wiernymi pojawił się dystans. Plastikowe ściany. Komunikanty rozdawane w plastikowych torebkach. Chrzest na odległość i woda święcona z plastikowego pistolecika kierowana na głowę noworodka – takie sceny też widziałem. W całej Europie. Oprócz Grecji.

Wierni w Grecji przyjmują komunię tą samą, niedezynfekowaną łyżką. Mają najmniej zgonów na COVID-19 w Europie. Dzieci i dorośli ustawiają się w szeregu do sakramentu Komunii Świętej, starając się zachować odpowiedni dystans społeczny. Kapłan zanurza łyżkę do kielicha chleba i wina, które według wiernych są Ciałem i Krwią Chrystusa, i wkłada je do ust pierwszej osoby w szeregu. Następnie ruchem, który zaalarmowałby epidemiologa, zanurza łyżkę z powrotem w kielichu, a następnie wkłada do ust następnej osoby.
Tak robią wszyscy wierni w kościele

Wbrew temu, co mówi nauka, Grecki Kościół Ortodoksyjny twierdzi, że żadna choroba – w tym koronawirus – nie może zostać przeniesiona przez Komunię. – W świętym kielichu nie chodzi o chleb i wino. To Ciało i Krew Chrystusa – powiedział wielebny Georgios Milkas, teolog z Salonik. – Nie ma żadnych podejrzeń o przeniesienie tego wirusa, ponieważ w świętym kielichu znajduje się Syn Boży – dodał. Jest to potwierdzone „doświadczeniem stuleci”.

Święty Synod, organ zarządzający Kościołem, odrzucił wszelkie sugestie, że Komunia Święta może przenosić wirusa lub chorobę, i podobne stwierdzenia nazwał bluźnierstwem. Synod uznał, że Komunia Święta jest „lekarstwem nieśmiertelności, antidotum, aby żyć wiecznie z Jezusem Chrystusem”.
Jak wspomniałem, Grecy notują najniższy wskaźnik zgonów na COVID-19 w Europie. Zmarło tam zaledwie 17 pacjentów na milion mieszkańców. We Włoszech, gdzie kościoły były zamknięte, wskaźnik ten wyniósł 550, w Polsce 27.

Tomasz Teluk

Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org)


za:niezalezna.pl